Cynowe gody PO i „Szkła kontaktowego”. Gorzko… gorzko… gorzko!

Grzegorz Miecugow, fot. YouTube
Grzegorz Miecugow, fot. YouTube

To niezwykła koincydencja, że tak powiem, iż dwa tak bliskie sobie ciała, jak „Szkło kontaktowe” TVN24 oraz Platforma Obywatelska obchodzą rocznice swoich powstań dzień po dniu.

Ci pierwsi bawią od lat 10, ci drudzy od 14, stąd prosty rachunek, że niech mi kto mądry wyjaśni, jak przez cztery bite sezony PO sobie bez wsparcia TVN24 radziła? To oczywiście temat na inne opracowania, może zresztą to była inna PO i inny – zdecydowanie – TVN24? Żal nic tu nie pomoże, zresztą daremne żale, próżny trud, brud jest brud.

Z tym bardziej prawdziwym wzruszeniem ramion piszę do was, koleżanki i koledzy, którzy tworzycie pogrom telewizyjny „Szkło kontaktowe” w wyjątkowym kanale TVN24, a którzy obchodziliście wczoraj 10 lat PPP (Permanentnie Propagandowe Pitolenie). Piszę, by przekazać Wam kolejną, radosną nowinę – tak, rzeczywiście jesteście śmieszni. Najbardziej zaś, gdy próbujecie być poważni. Jak Grzegorz Miecugow, szef pogromu, a więc osoba absolutnie upoważniona, by przemawiać w imieniu całej załogi. Z materiałów prasowych wynika jednoznacznie, co też jego nieskromna osoba sądzi o waszych fanach, tudzież pozostałych widzach, którzy wciąż, nie wiedzieć czemu, plączą się po łączach niczym widma i nękają biednych prowadzących „Szkła kontaktowego” nieznośnymi pytaniami. Bo przecież, jeśli ktoś się z wami, koledzy, nie zgadza co do tej oczywistej dla was oczywistości, iż PiS to gnoje, a PO „w porzo goście”, od razu zostaje ostemplowany przez kolegę Miecugowa jako „prawdziwy Polak”, a na dodatek cham i malkontent, bo – chciałoby się dopowiedzieć Bareją – każdy cham to „prawdziwy Polak”!

Taką osobą jest pan Edward ze Szczecina, który dzwoniąc, przedstawia „prawdy prawdziwego Polaka”, a na koniec mówi „Niech Pan nie przerywa, panie Miecugow”. Jest też pan Marek z Warszawy, którzy mówi zawsze, że wszystko jest źle i że żyje w strasznym świecie

— śmieje się w wywiadach żyjący w pięknym świecie, gdzie wszystko jest dobrze, kolega Miecugow. Ale i resztę widzów utrzymujecie przecież w głębokim poważaniu. Bo albo dzwonią do was oszołomy, albo cała reszta, którą na podstawie słów Miecugowa zaliczyć trzeba do baranów.

Pozostałe telefony są nijakie. Tzn. w tym sensie, że albo jest problem ze zrozumieniem, o co rozmówcy chodzi, albo ktoś krytykuje przedmówcę albo nie zrozumiał jego wypowiedzi…

– mówi Miecugow.

Dlatego były przyjaciel „Big Brothera” nie ma zamiaru się hamować. „Streszczajta się, bęcwały, bo to nie jest pogrom dla was, ale dla nas i naszych hojnych przyjaciół przez samo „h” – mówi. To znaczy – oczywiście nie mówi, ale wynika to z jego słów raczej jasno. „Cały czas wiele osób dzwoniących nie potrafi zmieścić się w ciągu minuty. My Polacy nie potrafimy w krótkich słowach powiedzieć, o co nam chodzi, powtarzamy w kółko, nikt nas nie uczy sztuki wypowiadania się”.

To może by tak, panie kierowniku, zademonstrować widzom, jak owo „mieszczenie się w minucie” wypada w waszym, w końcu profesjonalistów przypadku? „No… i co pan… na to…, panie… redaktorze…, bo mnie… się wydaje, że tu… nic zabawnego… nie ma…” – tak to mniej więcej leci. I niech mi pan nie każe liczyć, ile w jednym odcinku emitujecie czystej jak wasze dziennikarskie ręce, ciszy. Bo tonę.

„PiS uważa, że jesteśmy im nieprzychylni – mówi też Miecugow. - Jednak gdyby ktoś przeanalizował ilość materiałów poświęcanych poszczególnym partiom w ostatnich trzech latach, to wygrałaby Platforma”. I znowu żart, do tego przedni, choć i w tylnych gracie pierwsze szczypce. Ale poważniej – panowie, miejcie chociaż tyle cojones, by przyznać, że robicie rozmówki dla lemingów, a nie program satyryczny o polskiej rzeczywistości. Gdybyście bowiem spróbowali tego drugiego, musielibyście nauczyć się śmiać także z samych siebie i waszej wiernej służby na platformerskim dworze.

To może jeszcze krótko o niektórych gościach. Tomasz Jachimek – człowiek, który wywodzi się ruchu kabaretowego, jednak sukcesów wielkich tam nie osiągnął. Wzięty chyba z łapanki, by było zabawniej, ale, o dziwo, daje radę bez chamstwa. Krzysztof Daukszewicz – wielki zasłużony dla polskiej piosenki satyryczno-poetyckiej, choć obok Pietrzaka nie stał nawet. No i „obrychski” w złym znaczeniu tego słowa, bo też zdarza mu się myśleć tak powoli, że najpierw coś chlapnie, a potem na namysł jest już za późno. Tak było, kiedy po zabójstwie Marka Rosiaka w Łodzi pytał wzburzony w „Szkle kontaktowym”, przy aprobacie partnera w studiu: „Jak można mówić, że jemu poderżnięto gardło, skoro ono było przecięte?!”. Proszę nie szukać w tym dowcipu. No, chyba, że o głupim Jasiu. Kolejny spec od humoru: Marek Przybylik – i znowu poglądy polityczne jednoznaczne, choć maskowane poprzez stałe mruganie okiem do widza. Ale cóż ma robić – wszak nawet Szymona Majewskiego, jeżdżącego po „Kaczorze” i „Antonim” dużo ostrzej niż „panu Donaldzie” czy „panu Radosławie” – wywalono z TVN za drwiny z władzy. 

Maria Czubaszek – gwiazda reklam Empiku, Nergal w spódnicy, choć o swojej płci wie tyle, że najgorszym dla niej nieszczęściem są: a/ ciąża, b/ macierzyństwo, c/ sex. Biedaczka pełną gębą, bo przywodzi na myśl jedynie smutek szpitalnej sali, w której właśnie zabito niewinną istotę, a po korytarzach niesie się głuchy rechot strasznej pani. Fajki i reszta wyżarły jej co nieco, dlatego – a wiem, że kocha mocne słowa - zachowuje się i mówi jak półmózg bez serca. Artur Andrus – człowiek, który urodził się za późno o kilka dekad, w PRL byłby gwiazdą dużego formatu. Moim zdaniem kompletnie bez sensu dał się wciągnąć w funkcję człowieka TVN, bo przez to nie może śmiać się ani z TVN, ani z władzy. Wojciech Zimiński – rzadko go oglądam i szczerze mówiąc nie wiem, czy jest zabawny. Przynajmniej nie jest lizusem, co tam oznacza już całkiem niemało. Grzegorz Markowski – całkowicie przeźroczysty i bezbarwny. Lansują go w „Newsweeku” sąsiedztwem z guru Materną, ale odkąd obaj zaczęli równać do siebie, z każdym numer poziom się obniża. „Newsweeka” w papierze do rąk nie biorę, ale w przychodni leży i kwiczy.  

Jerzy Iwaszkiewicz – sili się na finezję rodem z mamucich godów, o ile wyglądały tak, jak można sobie wyobrażać. Nudny jest przy tym tak okrutnie, że są ludzie, którzy woleliby, by im tona miału spadła na głowę niż by mieli obejrzeć odcinek „Szkła…” z Iwaszkiewiczem. To z kolei żart tylko, ale właśnie takie „suchary” rzuca lemigom na dobranoc. Wie, że łykną wszystko.   Wszystkim powyższym i ich prowadzącym życzę z całego serca wielu kolejnych udanych do bólu wywiadów, trafnych do bólu puent, no i cierpliwości do bólu - do bólu widzów. W końcu lepsi tacy niż barany, co to ani przedmówcy nie potrafią zrozumieć, ani ich nikt nie rozumie, a na dodatek dukają jak pani premier. Właśnie – czy będą w tym roku jakieś żarty z szefowej rządu, czy wciąż tylko z tych, co z niej żartowali?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.