Agata Ławniczak:"Media w Polsce wychowują potencjalnego wyborcę partii rządzących"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Chciałabym powiedzieć wszystkim kolegom - obudźcie się, brońcie godności i zadań naszego zawodu. To nie jest Wasz przywilej tylko obowiązek by przeciwstawić się politrukom różnej maści

— mówi w rozmowie z Maciejem Mazurkiem dla portalu wPolityce.pl Agata Ławniczak, publicystka, dziennikarka telewizyjna i radiowa, reżyser filmów dokumentalnych i scenariuszy.

Związek Zawodowy „Wizja” idzie do sądu. Zarząd Telewizji działa ponad prawem. Jako osoba związana całe swoje zawodowe życie z mediami publicznymi jak postrzega Pani to, co się obecnie w mediach dzieje?

Niemal każdego dnia media dostarczają nam wielu powodów do smutnych konstatacji na temat ich kondycji. Słowo smutek jest łagodnym opisem stanu jaki wywołuje analiza dziennikarskich przekazów, sposób społecznego funkcjonowania mediów i poziom wywiązywania się z dziennikarskich powinności. System się wyraźnie oligarchizuje, co oznacza nieformalne podporządkowywanie sobie środków masowego przekazu przez władze różnych szczebli. Impulsy przyzwalające na takie praktyki idą z centrum. Obserwujemy też nasilające się zjawisko reglamentowania dostępu do informacji.

Było to doskonale widoczne w przypadku sądowych zeznań Prezydenta Komorowskiego, w sprawie mającej olbrzymie konsekwencje w naszym życiu społecznym, politycznym i gospodarczym.

Duże stacje telewizyjne dostały od kancelarii prezydenta akredytację, ale nie zrobiły transmisji ani obszernej relacji z tak arcyciekawego i ważnego zdarzenia, bo zajęły się tego dnia wyjątkowo doniosłym i mającym wielki wpływ na codzienne życie każdego obywatela, problemem jedzenia sałatki w sali sejmowej przez pyskatą posłankę opozycji. Krótko wcześniej dopuszczono się zamknięcia w areszcie dziennikarzy relacjonujących i dokumentujących napiętą sytuację w nieudolnej PKW, podczas wyborów samorządowych. Teraz widzieliśmy jak Owsiak za pomocą swej ochrony, przy milczącej zgodzie dziennikarzy innych mediów biorących udział w spotkaniu, wyrzucił dziennikarza TV Republika z konferencji prasowej. Jak reaguje na to rzecznik prasowy TVP, Jacek Rakowiecki? Pisze, że:

Utożsamienie człowieka, który zachowuje się jak awanturnik, prowokator czy wręcz bojówkarz, z dziennikarstwem jest hańbiące dla każdego posiadającego choćby minimalne rozumienie dla kultury osobistej, przyzwoitości i moralności… A dla dziennikarza hańbiące w stopniu najwyższym.

Rakowieckiego tylko przecinek oddziela od „sławnej” wypowiedzi Cyrankiewicza w reakcji na Poznańskie Powstanie w 1956 roku. „Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie.” Człowiek, który ma czelność uważać dziennikarzy za „usługodawców”, który gorliwie broni pomysłu Zarządu TVP na pozbycie się dziennikarzy z telewizji publicznej w formie outsourcingu, któremu zarzuca się, że promuje standardy białoruskie, chce jednocześnie uchodzić za arbitra norm i reguł. Zabawne!

Sama Pani mówi o słabym i służalczym poziomie „usług” dziennikarzy publicznej telewizji. Dobrze wiemy, jak wielu tam kunktatorów, tchórzy i serwilistów, którzy każdej władzy usłużą, każdej się zaprzedadzą byle nie stracić stołka. Dotyczy to głównie sfery politycznej, która jest idealnym miejscem dla zawodowych oportunistów. Widzimy od lat na ekranie tych samych zawodowców, którzy są gotowi są sygnować każdą manipulację. Czego zatem bronimy?

Unikałabym generalizacji. Nie wszyscy pasują do twego opisu, bo jest tam wielu przyzwoitych i zdolnych ludzi, którzy usiłowali pracować rzetelnie w coraz gorszych warunkach. Upominamy się przede wszystkim o zasady, o przestrzeganie statusu zawodowego dziennikarzy i ich ochronę nie dla nich samych, lecz dla zadań, jakie owi dziennikarze mają do wykonania. Misja mediów publicznych, deontologia zawodu, prawo obywateli do informacji, wolność słowa – to nie są puste hasła tylko fundamenty demokracji. Nie możemy pozwolić na to, by jakakolwiek władza uczyniła z nich „syczące pustograje”, wyzuła z treści i znaczeń! O to trzeba się bić nawet za cenę własnej zawodowej poniewierki, upokorzenia i kłopotów finansowych.

Związek Wizja, rzeczywiście się o to bije i zdecydował się na proces sądowy z Zarządem TVP SA. Jeśli wytacza proces, to znaczy, że jest duża szansa wygranej?

Oczywiście. Inaczej nie decydowalibyśmy się na ten krok. Takiego procesu jeszcze w Europie nie było i już sam fakt, że jesteśmy zmuszeni wkraczać na drogę sądową w obronie elementarnych wartości, jest świadectwem stanu publicznej telewizji. Prezes Braun, za zgodą władz najwyższych i ze wsparciem politycznym, przekazał dziennikarzy, montażystów oraz dwie inne grupy zawodowe twórców do agencji pośrednictwa pracy tymczasowej Leasing Team. To jest nie tylko bezprawne uderzenie w istotę zawodu dziennikarza, to stanowi rzeczywiste zagrożenia dla bezstronności i wiarygodności przekazywanych informacji, a tym samym ogranicza prawa i swobody obywatelskie i jest swoistym zamachem na wolność słowa. Tych spraw nikt przytomny i odpowiedzialny w krajach demokratycznych nie lekceważy. Stąd Światowa Konferencja UNI MEI, poświęcona działalności Mediów Publicznych, podczas obrad w Wiedniu w siedzibie OEGB w dniu 1 października 2014 roku, jednomyślnie przyjęła rezolucję popierającą działania Związku Zawodowego Wizja i innych organizacji i instytucji, zmierzające do unieważnienia decyzji Zarządu TVP S.A. w sprawie outsourcingu 411 pracowników TVP, należących do 4 grup zawodowych pracowników twórczych polskiej telewizji publicznej i przywrócenia tym pracownikom faktycznego i prawnego statusu osób nadal zatrudnionych w TVP S.A. UNI MEI to międzynarodowa federacja związków zawodowych pracowników mediów, instytucji kultury, sztuki i rozrywki oraz twórców. UNI MEI zrzesza ok. 100 organizacji z ponad 70 krajów, reprezentując 20 mln pracowników.

Wcześniej, EURO MEI potępiła brak działań władz państwowych Polskich, które są przecież zobowiązane chronić misję mediów publicznych oraz zapisy prawa stojące na straży wolności słowa. Dlatego zdecydowaliśmy się wystąpić z powództwem sądowym, zmierzającym do wykazania, że nie doszło do przejęcia części Telewizji Polskiej SA przez Leasing Team na podstawie art 23′ Kodeksu Pracy, w postaci wyprowadzenia z TVP czterech grup pracowników twórczych z publicznej telewizji. Sprawę powierzyliśmy Kancelarii Prawnej Degórski, Golusińska i Partnerzy. Jesteśmy dziennikarzami i nie możemy się poddać - walczymy o konkretnych ludzi, których potraktowano bezceremonialnie i skrajnie ich upokorzono, ale walczymy także o zasady, status oraz godność naszego zawodu. To jest także walka o rzeczywistą telewizję publiczną w Polsce. Ten proces jest bezprecedensowy w skali kraju i Europy i ma być przestrogą dla złych pracodawców i wysoko umocowanych prezesów, że nie są bezkarni. Za publiczne pieniądze ubezpieczeni od skutków złych decyzji, szefowie TVP zapomnieli się do tego stopnia, że pozwolili sobie na zachowanie rodem ze stanu wojennego. W listopadzie nakazali przeczytanie w serwisach informacyjnych komunikatu na temat rzekomo znakomitych wyników kontroli NIK, przeprowadzonej w TVP, choć czynili to na podstawie materiału pokontrolnego przedłożonego telewizji do odniesienia się. Raport końcowy planowany jest przez NIK dopiero na połowę stycznia i z tego co wiemy, nie jest on tak optymistyczny dla telewizji, a co więcej nie można z niego wysnuć wniosków, które zostały zawarte w komunikacie telewizyjnym, odnośnie legalności outsourcingu dziennikarzy z TVP. Zaskakująco ten komunikat nie zajmował się istotą kontroli NIK, tylko próbował odpierać zarzuty sporządzonej dla Związku Wizja opinii prawnej, która wyciekła do Zarządu. I tak spadkobiercy Wielkiego Brata, ustalają ponad prawdą, „prawdę obowiązującą.” Obawiam się, że ten Zarząd gotów jest sięgnąć także po inne metody działania właściwe dla Ministerstwa Prawdy.

Czy spotykacie się z solidarnością dziennikarzy innych mediów?

W Polsce otrzymaliśmy poparcie KSD i SDP, który także wystąpił w naszej sprawie do EFJ, zaś prezes Mogens Blicher-Bjerregård wysłał pełen niepokoju list do władz TVP, te jednak przygotowały odpowiedź pełną niedomówień i manipulacji. Reszta dziennikarzy milczy. Zastanawiam się czy oni nie widzą i nie czują, że to jest wielkie testowanie jak dalece można zamknąć gęby żurnalistom? Czy oni, powodowani rozmaitymi resentymentami, nie potrafią zobaczyć publicznych mediów jako niezbywalnej wartości, a widzą tylko konkretne twarze nielubianych przez siebie kolegów? Czy, doprawdy, upolitycznienie mediów publicznych jest winą jedynie dziennikarzy? Najpierw szyto ustawę o radiofonii i telewizji z przekonaniem, że najważniejsze jest aby wszystkie partie parlamentarne miały swoich przedstawicieli w KRRiT, potem przyzwalano na coraz silniejszy kordon polityczny w telewizji i wokół niej. Po roku 2006 wręcz modne było negatywne debatowanie o publicznej telewizji w innych mediach, a w końcu salon zaczął wybrzydzać, iż publiczna jest taka polityczna, że fuj! Posłowie mówili zgrabnie: „To musi upaść, to trzeba zniszczyć” wybitni przedstawiciele etsablishmentu powiadali, w opozycji do TVP, że mają swoją zaprzyjaźnioną telewizję, a dziennikarze patrzyli na to z przyzwoleniem. Donald Tusk zniechęcał do niepłacenia abonamentu, natomiast dotowanie milionami z państwowej kasy na reklamy i ogłoszenia w GW i TVN, było i jest oczywistą gwarancją apolityczności. Żyjemy w czasie odwróconych wartości i znaczeń, z doprowadzonymi do perfekcji przez rządzących manipulacjami faktami, zdarzeniami ich opisami, ze stadnym potakiwaniem.

A letnia woda z kranu leci, leci…I nic więcej obywatela nie powinno interesować? Ewentualnie emocjonalne zaangażowanie w WOŚP Owsiaka?

Wydaje się że media w Polsce wychowują potencjalnego wyborcę partii rządzących. Nie interesuje ich opiniotwórcza mniejszość, która jest zawsze mniejszością, ale w miarę zdyscyplinowana, nie rozumiejąca demokratycznej polityki większość, masa. To jest oznaka tej oligarchizacji. Jesteśmy przekonani, że ten proces przed sądem cywilnym będzie miał ogromne znaczenie w ostatecznej wykładni statusu zawodowego dziennikarza. Dzięki niemu poskromieni zostaną pracodawcy, którzy zatrudniają przede wszystkim na umowach śmieciowych, którzy sądzą, że ekonomicznie od nich zależnych dziennikarzy można będzie zawsze prowadzić na pasku i dyktować co jest prawdą, a co nią nie jest. Kto jest dziennikarzem, a kto nim nie jest. Chciałabym powiedzieć wszystkim kolegom- obudźcie się, brońcie godności i zadań naszego zawodu. To nie jest Wasz przywilej tylko obowiązek by przeciwstawić się politrukom różnej maści. W kontekście tej totalnej obojętności wobec rozpadu telewizji publicznej , wobec losu ponad 400 osób i ich rodzin, ale nade wszystko wobec lekceważenia roli mediów publicznych i prawnie usankcjonowanej misji jaką mają pełnić, musi zazgrzytać informacja o wyjeździe premier Ewy Kopacz do Paryża na marsz po zamachu na redakcję ”Charlie Hebdo”.

Czyżby uważała Pani, że nie należy manifestować solidarności?

Nic z tych rzeczy. Widzę tylko niepokojącą asymetrię między nonszalancją wobec statusu dziennikarzy w Polsce, a tym samym lekceważenia wolności słowa i udziałem w tej manifestacji. To skomplikowany problem, niezwykle celnie ujął go na portalu „wPolityce.pl” Bronisław Wildstein, gdy komentował zamach w Paryżu. Tu nie ma prostych analogii, ale dostrzegam fałsz w postawie Tuska, który też się do Paryża wybiera, a do którego pisaliśmy nie otrzymując odpowiedzi i całkowitą biernością pani premier…

Mówi Pani o świecie odwróconych wartości o zamykaniu ust
dziennikarzom, o przeniesieniu was jak najmniej wykwalifikowaną siłę roboczą do agencji pośrednictwa pracy tymczasowej – tu już nawet nikt nie woła „pisarze do piór, studenci do nauki” – wy przestaliście być dziennikarzami. Jest Pni na marginesie zawodowym?

Ale nie jestem bezsilna. Mogę angażować się w działania społeczne, mogę także robić filmy, które uważam za ważne. Oczywiście, oznacza to, że sama muszę zapewnić budżet… Teraz realizuję film „Oratorium”, który objął swym patronatem abp. Stanisław Gądecki. Bohaterowie mojego filmu dokumentalnego są absolutnie wyjątkowi, a zarazem w cudowny sposób zwyczajni. Piątka młodych chłopaków, którzy w czasie wojny działali w poznańskiej konspiracji, za co zostali w 1942 roku zgilotynowani w Dreźnie. Eda, Czesiu, Edziu, Frąsiu i najmłodszy Jaroś – tak o nich myślę, bo tak mówili o sobie. Chłopaki- dzieciaki. Przekroczyli ledwie 20. rok życia, gdy poszli na stos ofiarny. Jaroś, najmłodszy i zawsze sam w celi więziennej, oddzielony od przyjaciół literą W, którą rozpoczynało się jego nazwisko. Reszta w więziennych trudach miała choć siebie, sąsiednią celę, możliwość zobaczenia się, wszak „j” i „k” są w alfabecie przy sobie. On był sam. W grudniu 1941 roku za zbyt głośne śpiewanie kolęd został zamknięty w karcerze, w lodowatej wodzie – jej ziąb był mu kolędą w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. O tym nie można spokojnie myśleć, a cóż dopiero „zobaczyć” tę scenę i filmowo zobrazować! Konieczność wykreowania obrazu filmowego w takiej sytuacji nie sprowadza się jedynie do kompozycji. Musisz poczuć i zrozumieć swego bohatera, aby film miał sens. To trudne doświadczenie lecz czymże jest ono wobec cierpienia tych chłopców? Wędrówkę więzienną rozpoczęli od siedziby gestapo w Poznaniu poprzez Fort VII, Wronki, Berlin i Drezno, a traktowali ją jako wielkie rekolekcje. Ich korespondencja do rodzin zamknięta listami „spod gilotyny”, stanowi niezwykłe i przejmujące świadectwo wiary. Młodzi chłopcy w ich wieku, deklarujący się jako „oddaleni od Kościoła” nie byli zdolni słuchać tych listów spokojnie. Nie mogli powstrzymać łez i prosili, bym nie czytała na głos. Musieli jednak się z nimi zapoznać, bo pracują ze mną przy filmie. Jeden z nich powiedział: „to beznadziejne, że ja nie mogę słuchać o tym, co oni musieli przeżyć”. Tak więc praca nad tym filmem, stanowi swoiste rekolekcje dla mnie i mojej ekipy. Kiedy widzisz, że młodzi utalentowani ludzie, jedni wierzący a inni ”poszukujący” widzą w historii błogosławionych nie tylko fascynującą i bardzo filmową opowieść lecz postrzegają ich jako imponujący i atrakcyjny wzór życia, to zaczynasz wierzyć, że jednak nie istniejemy „tylko teoretycznie”. Kiedy słyszysz jak myślą i mówią na temat Poznania, miasta o bardzo ciekawych dziejach w dwudziestoleciu międzywojennym, miasta, które samo sobie wywalczyło wolność w Powstaniu Wielkopolskim; gdy słyszysz pytania o ducha rodzin, które wychowały przyszłych błogosławionych, to nabierasz pewności, że warto z myślą o młodych widzach zrobić ten film. Jeszcze nas nie sprowadzono do wymiaru ludzi zajętych jedynie tym, co dziś i przekonanych, że „polskość, to nienormalność”. Widać, choćby po zainteresowaniu młodych ludzi losami zepchniętych w niepamięć Żołnierzy Wyklętych. Widzę reakcje moich studentów, obserwuję też choćby odzew na patriotyczne inicjatywy Prof. Stanisława Mikołajczaka i AKO – to jest jak łyk nadziei, że nie istniejemy tylko „teoretycznie”, że jesteśmy zdolni w przeszłości dostrzec szansę i moce na przyszłość. Także powodzenie czytelnicze w grudniu 2014 wydanej książki Małgorzaty Tadrzak-Mazurek „Zwyczajni święci” opowiadającej losy Błogosławionej Piątki”, tę nadzieję umacnia.

Czy telewizja publiczna pokaże ten film?

Ta telewizja, która obecnie jest „wyrobem czekoladopodobnym” jest rzadko zainteresowana sprawami i opowieściami o wartościach z pozornie minionego świata, które mogą dźwignąć współczesność. Oni wolą „Świat się kręci”… Sukcesy tak rozumianej telewizji widać gołym okiem. TVP przestała być liderem na rynku, TVP2 ma 6% oglądalności, a „potworzona” przez nominata PSL Telewizja Regionalna aż 1%. To są owoce talentów i możliwości obecnych zarządców TVP oraz outsourcingu dziennikarzy, nie spodziewam się z tej strony żadnego zainteresowania. Film „Oratorium” powstanie we współpracy ze stroną niemiecką, więc możliwości emisji się poszerzyły, choć przyznać trzeba, dziwnie jest myśleć, że Niemcy, którzy zabili Czesława Jóźwiaka, Edwarda Kaźmierskiego, Edwarda Klinika, Franciszka Kęsego, Jarogniewa Wojciechowskiego by po latach uczynić ich patronami Drezna, bardziej od innych są zainteresowani filmem.

Rozmawiał Maciej Mazurek

Agata Ławniczak członek Zarządu Głównego ZZPTiTMP „Wizja” i wiceprzewodnicząca „Wizji” w Leasing Team. W latach 1994-1996 dyrektor programowy TVP oddział w Poznaniu, kierowała Redakcją Publicystyki i Reportażu w TVP1 w latach 2006-2007, a później do 2009 roku była Kierownikiem Programu Regionalnego w poznańskiej telewizji. Autorka i reżyser filmów dokumentalnych i filmów o sztuce, programów publicystycznych w radiu i telewizji. Wykładowca uniwersytecki i WSKSiM, zajmuje się m.in. zagadnieniami propagandy medialnej.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.