Od początku istnienia SDP, po reaktywacji Stowarzyszenia bezprawnie zlikwidowanego w początkach stanu wojennego wprowadzonego przez „juntę Jaruzelskiego” w celu pacyfikacji Polaków, trwały dyskusje nad prawem prasowym. Ileż to projektów napisano! Ileż to definicji kto jest, a kto nie jest dziennikarzem próbowano sprecyzować.
Prawo prasowe zostało uchwalone w stanie wojennym i kolejnym posłom i senatorom III już RP jakoś nie przeszkadzało. Klasa polityczna III RP czuje się kontynuatorką PRL i to jest zrozumiałe. Czas poświęcony na dyskusje o kondycji zawodu dziennikarza w kolejnych kadencjach SDP jest czasem straconym.
Jak woli politycznej brak, to nic sensownego zrobić się nie da
— mawiała często Krystyna Mokrosińska - wieloletnia Prezes Zarządu Głównego SDP.
Od początku lat 90. weszła moda w TVP na restrukturyzację zatrudniania dziennikarzy, czyli wyrzucanie z pracy etatowej i zmuszanie do samozatrudnienia bądź pozostawanie w luźnym związku z redakcją. Uderzało to nie tylko w ZUS, ale i w prawa emerytalne dziennikarzy. Wmawiano nam, że na całym świecie tak to funkcjonuje. Freelancerstwo - to miał być sposób na wygodne i dostatnie życie.
Tymczasem był to sposób zakładania dodatkowego kagańca. Tzw. wolny strzelec zostaje sam na sam z całą machiną sądową obrażonego mafiozy czy polityka.
Od wielu lat przetacza się co pewien czas dyskusja o kondycji zawodu dziennikarza.
Czy media spełniają swą funkcję kontrolną? Czy pozwalają na komunikowanie się społeczeństwa między sobą?
Ostatnio widać już wyraźnie, że funkcję pełnioną dotychczas przez media zaliczane do masowej informacji przejęły media obywatelskie. Od wielu lat najwięcej afer zostało ujawnionych właśnie przez dziennikarzy społecznych. To Internet, a nie telewizja i wielonakładowe gazety staje się źródłem informacji, zwłaszcza wśród ludzi młodych.
Wielu dziennikarzy współpracuje z wieloma mediami. Niestety mogą być oni narażeni na kłopoty. W czwartek 8 stycznia 2015r. warszawski sędzia pokusił się o arbitralne stwierdzenie kto jest, a kto nie jest dziennikarzem.
Oddalił zażalenie Hanny Dobrowolskiej na zatrzymanie przez policję w dn. 21.11.2014 w PKW, równocześnie uznał zażalenie red. Pawlickiego z TV Republika. Obie rozprawy odbyły się w tym samym dniu.
Sąd nie uznał Dobrowolskiej jako dziennikarza, ponieważ nie jest zatrudniona na etacie w żadnej redakcji i nie działała w PKW na zlecenie żadnej redakcji zarejestrowanej jako prasowa!
Argumenty o istnieniu mediów społecznościowych, przedstawienie się jako freelancer i informacja o prowadzeniu przeze mnie bezpośredniej relacji na żywo z wydarzeń w PKW oraz legitymowaniu się legitymacją SDP - nie przekonały sądu! Wymieniłam kilka redakcji interetowych, które wykorzystują np. moje wywiady- także, jak widać, bez skutku
— skomentowała Hanna Dobrowolska. I dodała:
Prawo prasowe z okresu stanu wojennego z 1984r. ma się dobrze!
— co chyba zabolało sędziego.
Słynny freelacer, autor wielu relacji telewizyjnych i filmów dokumentalnych Grzegorz Kutermankiewicz zauważył:
Hanna Dobrowolska, dziennikarka portalu solidarni2010.pl, 20 listopada ubiegłego roku sprawowała swą funkcję relacjonując protest w siedzibie PKW. Częściowo jej materiały (filmy, zdjęcia, wywiady) pojawiły się w mediach (na wielu portalach internetowych) dopiero po upływie 48 godzin, bowiem tyle czasu spędziła w areszcie. Część zamieszczała na bieżąco z siedziby PKW wraz z kolegą redakcyjnym.
Z zarejestrowanego przebiegu zatrzymania dziennikarki widać, że okazała funkcjonariuszom legitymację prasową.
Po zwolnieniu z aresztu, w ustawowym terminie, złożyła do sądu zażalenie na niesłuszne zatrzymanie.
Dzisiaj Sąd Okręgowy w Warszawie to zażalenie odrzucił, a Hanna Dobrowolska się dowiedziała, że dziennikarką nie jest, bowiem nie jest zatrudniona na etacie w żadnej redakcji i w PKW nie działała na zlecenie żadnego medium.
Zatem widać, że to System dokonuje pasowania na dziennikarza i to on rozdaje profity. Właściwość tę, wzorem dobrze czujących się totalitaryzmów, pragnie zachować dla siebie.
Po decyzji nieszczęsnego sędziego ilość osób, które roszczą sobie prawo podejmowania decyzji kto jest, a kto nie jest dziennikarzem gwałtownie rośnie. Jerzy Owsiak twierdzi, że np. red. Rachoń z TV Republika dziennikarzem nie jest i nazywa go żulikiem.
Tak więc każdy dziennikarz może w dowolnym momencie przestać nim być. Bo to władza i ludzie z nią powiązani decydują kto jest, a kto nie jest dziennikarzem. Może też w tym kontekście winno się ocenić pomysł władz TVP SA wyrzucenia z pracy dziennikarzy i operatorów. Jako prowadzeni przez jakąś firmę „kogucik” czy „krzaczek” freelancerzy będą mogli być w dowolnym momencie nie tylko wyrzucani z konferencji prasowych, ale i aresztowani. Bo jak udowodnią, że pracują w tym momencie np. dla TVP SA?
No cóż, dziennikarz ma cicho siedzieć, nie podskakiwać i wiernie służyć władzy.
Jeśli środowisko dziennikarskie nie zaprotestuje teraz w odpowiedni sposób, to niech nie liczy, że ktokolwiek kiedykolwiek się za nim ujmie. A może już pasują niektórym standardy nie europejskie a rosyjskie? Wszak tam o wszystkim decyduje Putin.
Felieton ukazał się na portalu SDP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/229047-matrix-czyli-kto-jest-a-kto-nie-jest-dziennikarzem