Media w roli niemądrych szamanów. Telewizja TVN o zbrodni w Białej Podlaskiej

PAP/Wojciech Pacewicz
PAP/Wojciech Pacewicz

Takie niemądre telewizyjne materiały drażnią mnie dużo bardziej niż objawy stronniczości politycznej tychże telewizji. Oto TVN-owskie Fakty postanowiły „spojrzeć inaczej” na czyn pary młodych ludzi, którzy zadźgali w Białej Podlaskiej rodziców chłopaka.

Oryginalność okazała się średnio oryginalna,  na tle tego wszystkiego co obserwujemy – to prawda na Zachodzie wcześniej i mocniej niż w Polsce. Do tego dodano modelowy zbiór medialnych banalizmów. Miało być jak miało, a wyszło jak zawsze. No może prawie zawsze.

Koncepcja sprawcy jako bardziej ofiary społeczeństwa niż jednostki odpowiedzialnej za własne czyny to ulubione narzędzie inżynierii społecznej lewicy. Żeby było jasne, czasem takie poszukiwania innych winnych mają sens. Świat jest skomplikowany, a źródła każdego zdarzenia odmienne.

Ale kiedy oglądam dziennikarza ubolewającego nad bezdusznymi typami z Internetu żądającymi dla okrutnych morderców powolnej śmierci, mam poczucie fałszywego tonu. Zwłaszcza, że na razie żadnych okoliczności łagodzących nie odkryto. Naturalnie, sam raczej milczałbym niż wygrażał. Milczałbym ze zgrozą. Ale obelgi nie oznaczają jeszcze linczu, nawet jeśli tak ogłaszają Kamil Durczok pospołu z radykalnie lewicową prawniczką Moniką Płatek.

Na wezwanie tejże profesor Płatek zaczęto poszukiwać współwinnych. A ponieważ społeczeństwo to pojęcie zbyt ogólne, pojawili się pierwsi kandydaci na kozłów ofiarnych. Na przykład szkoła. Jedna pozbyła się dziewczyny, sprawczyni upalania nieletnich i uwiedzenia nieletniej, na żądanie innych uczniów i rodziców. Szkoła następna nie umiała dopilnować jej wagarów.

Wiara, że gdyby szkoła zgłosiła te nieszczęsne wagary do kuratorium, nie doszłoby do okrutnej zbrodni, przypomina wiarę w rolę magicznych zaklęć. Media na każdą sytuację szukają takich domorosłych recept – jak nie kolejnej inspekcji to mitycznego większego zainteresowania sąsiadów. Kiedy oszalały kierowca wjechał na sopockie molo, od razu zawyrokowano, że za mało było w okolicy patroli policji. Choć przecież ów desperat nie jechał jak szalony dziesiątki kilometrów. Mieli mu zabronić wsiąść do samochodu? Na jakiej podstawie?

Sam postulat większego zainteresowania innymi ludźmi, zwłaszcza dziwnymi i skrzywionymi, nie jest pozbawiony sensu. Ale od tego do pewności, że ktoś w tym konkretnym przypadku czegoś zaniedbał, droga jeszcze daleko. Ale co to szkodzi dziennikarzom się pomądrzyć? Nie ma to jak panacea, czyli uniwersalne lekarstwa na wszystko.

Jeszcze bardziej absurdalne są takie lekarstwa w świecie, w którym ingerencje w życie jednostki są coraz mocniej potępiane. Nawet w przypadku tego naiwnego zarzutu o to, że szkoła nie dopilnowała wagarującej – mój Boże dziewczyna była pełnoletnia. Nie tak dawno „Gazeta Wyborcza” prowadziła krucjatę zmierzającą do uwolnienia pełnoletnich uczniów od czyjejkolwiek kontroli. Mają sobie sami wypisywać zwolnienia. Po co więc potem takie niewczesne żale, kiedy coś się stanie?

Owszem, jeśli już z czymś można wiązać takie przypadki, to nie z biurokratycznym niedomaganiem tej czy innej, wątłej i niedopłaconej instytucji, a z klimatem epoki – młodzi fascynowali się śmiercią, także, jak słusznie zauważył Aleksander Majewski, antyreligijnymi majakami. Ale to już by wymagało całkiem innej debaty. O mediach, o naturze popkultury, o ewentualności jakiejś ograniczonej obyczajowej i estetycznej cenzury.

Nie żebym sam był zdecydowanie za cenzurą, nie mam tu gotowej recepty. Ale to się już przynajmniej jakoś wiąże z podobnymi zdarzeniami. Na pewno bardziej niż brak czujności pani wychowawczyni, na co dzień pouczanej przez te same przemądrzałe media żeby pilnowała swego nosa, bo naruszy cudzą wolność.

A tak naprawdę warto sobie uświadomić coś jeszcze. Czasami stajemy w obliczu zła tak niewyobrażalnego, że żadne instytucjonalne recepty nie wydają się pewne i skuteczne.

Wiara w to, że wyłapiemy moment, kiedy można kogoś zatrzymać, złapać za rękę, jest wiarą zwodniczą. Jeśli jeszcze głosi ją jakiś idealista, który zaczyna rachunek sumienia od siebie, takie przeczulenie można nawet uznać za objaw zdrowia moralnego. Ale kiedy robią to ludzie lubiący się uderzać w cudze piersi, i to w rytmie ideologicznego schematu, staje się to niesmaczne. Bo tak naprawdę czasem winna jest ta konkretna jednostka, nikt inny. Czy tak było w tym przypadku, nie wiem, ale nikt mi nie przedstawił choćby poszlak, że było inaczej.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.