Przypadek "Polityki" i "Wyborczej". "Epatują poczuciem wyższości, a sami szorują brzuchami po bruku"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Sławomir Jastrzębowski robi gazetę, jakiej ja bym nie robił. Na łamach kierowanego przez niego „Super Expressu” bardzo nie podoba mi się przesadne epatowanie krwią, mocno różnimy się też politycznie. Ale Jastrzębowski ma racje gdy wskazuje na hipokryzję mediów rządowych, które walcząc z konkurencją, epatują poczuciem wyższości, wymachują sztandarem jakości, a w rzeczywistości same szorują brzuchami po bruku.

Jaskrawym przykładem jest tygodnik „Polityka”, który właśnie we łzawym tekście o strasznych tabloidach sam powielił wyssaną z palca plotkę o rozwodzie państwa Marcinkiewiczów oraz bezpodstawnie oskarżył słowami Władysława Jakuba Wojewódzkiego redaktora Jastrzębowskiego o wydanie rzekomego zlecenia na poszukiwanie dowodów rzekomego homoseksualizmu tegoż Wojewódzkiego. Fakt wzywania tego pana w średnim wieku, jako świadka oskarżenia mediów popularnych to zresztą kuriozum samo w sobie. Po pierwsze ten największy być może cham polskich mediów regularnie w „Polityce” publikuje, a po drugie jest ostatnią osobą, która na temat zasad etycznych może się wypowiadać.

Zjawisko jest jednak szersze. Zasady i standardy w mediach prorządowych, przez rząd w dużej mierze utrzymywanych, są zasmucająco często używane, a nie przestrzegane. „Polityka” potrafi na kilku stronach szczegółowo opisywać media konserwatywne i w tym samym materiale narzekać, że redakcje te za dużo zajmują się innymi mediami. Jak było trzeba to subtelni dziennikarze tego tygodnika porzucali wstręt do tabloidu i tak rysowali Jarosława Kaczyńskiego:

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Prawda, że subtelne.

Z kolei gdy startował „Dziennik” wicenaczelny „Wyborczej” bez żenady nazywał go w telewizji „der dziennikiem”, a kilka dni temu jego tytuł ze szczegółami opisywał ze szczegółami wojny pewnego wiceministra z żoną i kochanką. Szczególnego interesu publicznego trudno się było w tym dopatrzyć, widać było za to czysty bruk. Inny przykład to stosunek do Kościoła. Szacunek ponoć należy się bowiem wszystkim grupom społecznym, ale jak widać poniżej, są wyjątki:

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Co ciekawe, autor tak zilustrowanego tekstu to były dziennikarz „Gościa Niedzielnego”. Teraz GW szykuje się podobny zabieg. Pojawiają się oto intensywne zapowiedzi książki byłego dziennikarza „Faktu”, który nagle dostrzegł ohydę dawnej pracy. Ma to być w zamyśle autorów zapewne kolejna próba delegitymizacji, odebrania szacunku i prawomocności mediom popularniejszym od „Wyborczej”. I tylko gdzieś na marginesie przemknęła informacja, że świeżo nawrócony dziennikarz tabloidu pracuje w portalu należącym do… Agory, wydawcy „Wyborczej”. Każdy kto czyta ten portal wie, że to po prostu internetowy tabloid. Zresztą, Agora brukiem nie gardzi, sama na ploteczkach zarabia. O co więc tu chodzi? Po co cały ten krzyk? Czysta hipokryzja, walka o pieniądze i zawracanie głowy.

O standardy warto dbać, debatę o mediach warto rozpocząć, ale zarówno „Polityka” jak „Wyborcza” nie są w gronie tych, którzy mają prawo ją organizować. Warto o tym pamiętać bo widać, że kolejna fala „wzburzenia” nadchodzi. Będzie tym większa im bardziej oni, dotychczasowi monopoliści przekazu, słabną. Szerzej piszemy o tym w najnowszym numerze tygodnika „w Sieci”.

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.