Decyzją sądu apelacyjnego powołano biegłego informatyka, który przebada system komputerowy fakt.pl w procesie Fakt vs. Giertych

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Biegły informatyk wyda opinię uzupełniającą w cywilnym procesie z powództwa Romana Giertycha, dotyczącym obraźliwych komentarzy na stronach internetowych fakt.pl - zdecydował warszawski sąd apelacyjny.

Sprawa toczy się od kwietnia 2011 r., gdy Giertych - b. wicepremier w rządzie PiS-Samoobrona-LPR, a obecnie adwokat - pozwał o ochronę dóbr osobistych spółkę Ringer Axel Springer wydającą m.in. dziennik „Fakt” i jego stronę internetową. W pozwie domagał się usunięcia obraźliwych komentarzy zamieszczonych pod artykułem pt. „Giertych chce odebrania immunitetu Kaczyńskiemu”. Chciał też, żeby wydawca opublikował w internecie przeprosiny i zapłacił mu 8 tys. zł zadośćuczynienia.

Wydawca fakt.pl stoi na stanowisku, że nie ponosi odpowiedzialności za opublikowane pod artykułem komentarze, bo brak takiej odpowiedzialności wynika z ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Poza tym - dodawali jego pełnomocnicy - regulamin zamieszczania komentarzy na stronie wyłącza odpowiedzialność wydawcy za komentarze wulgarne lub obraźliwe.

Giertych i jego pełnomocniczka Katarzyna Leder-Salgueiro uważają, że komentarze pod artykułami na stronie internetowej powinny być traktowane jak listy do redakcji, a wydawca strony internetowej powinien ponosić odpowiedzialność za ich treść na zasadzie wynikającej z Prawa prasowego.

Publikacja komentarza pod artykułem to nie to samo, co listy do redakcji, bo wydawca strony nie decyduje, czy publikować komentarz - ma możliwość zapoznania się z nim dopiero po jego publikacji

— replikowała w imieniu pozwanych mec. Anna Cichońska.

Warszawski sąd okręgowy oddalił powództwo Giertycha, uznając, że choć komentarze internautów pod artykułem rzeczywiście naruszyły godność i dobre imię powoda, ale wydawca strony internetowej nie może ponosić odpowiedzialności za wypowiedzi innych osób, które nie są dziennikarzami. Poza tym - dodał SO - komentarze takie umieszczane są automatycznie, a administrator strony może je usunąć dopiero wtedy, gdy dowie się, że naruszają prawo.

Proces był już przed sądem apelacyjnym, który utrzymał wyrok w mocy orzeczenie I instancji, ale w wyniku kasacji Giertycha Sąd Najwyższy w styczniu tego roku wyrok uchylił i zwrócił postępowanie sądowi II instancji. Zalecił mu ocenę współzależności między Prawem prasowym a ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną.

W czwartek sąd apelacyjny postanowił powołać biegłego informatyka, który miałby przebadać system komputerowy portalu fakt.pl i stwierdzić, w jakim trybie wydawca usuwał komentarze pod publikacjami - a było kilka tysięcy takich przypadków. Jak wyjaśniał uzasadniający postanowienie o biegłym sędzia Mariusz Łodko, ekspert określi, czy obraźliwe komentarze zostały usunięte przez wydawcę z własnej woli, czy w wyniku zgłoszenia od internautów do moderatora oraz czy działo się to „ręcznie”, czy też za pomocą programu nastawionego na wychwytywanie np. wulgarnych słów i wyrażeń.

Giertych uważał, że SA może rozstrzygnąć jego sprawę nawet bez zasięgania opinii biegłego.

W tej sprawie najważniejsza jest sądowa wykładnia ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną w świetle prawa prasowego. Liczymy na wykładnię w duchu naszego pozwu. Chodzi nam o sprzeciw wobec takiego funkcjonowania mediów, że osoba publiczna, czytając gazety - nawet te, których czytać by się nie chciało - jest konfrontowana z naruszającymi godność każdego człowieka obscenicznymi i wulgarnymi wypowiedziami

— mówił.

W jego ocenie, sąd mógłby wskazać np. że komentarze pod artykułami z portalu są tym, co listy do redakcji w rozumieniu Prawa prasowego, a nie są nimi już wypowiedzi internautów na oddzielonych od artykułów forach internetowych lub blogach, których dotyczyłaby ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną.

Wpisy od internautów są bezpośrednio podwiązane pod artykuł, także w celu podbijania jego atrakcyjności, cytowalności, czyli dla zysku

— uzasadniał, sprzeciwiając się takim zasadom.

Dopiero po zapoznaniu się z opinią biegłych sąd wypowie się o sprawie i dokona wykładni ustaw

— zapowiedział na koniec sędzia Łodko. SA bezterminowo odroczył rozprawę. Biegły informatyk ma miesiąc na złożenie ekspertyzy. Dopiero potem zostanie wyznaczony nowy termin rozprawy.

mc,PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych