Mathias Döpfner, prezes Axel Springer: Zapomnijcie o Big Brotherze – Google jest lepszy!

fot. axelspringer.de
fot. axelspringer.de

Muszę to powiedzieć raz i wyraźnie, gdyż prawie żaden z moich kolegów nie ma odwagi powiedzieć tego publicznie.(…) Wszystko na to wskazuje, że Pański koncern będzie odgrywać czołową rolę w najrozmaitszych obszarach naszego zawodowego i prywatnego życia, w domu, w samochodzie, w systemie ochrony zdrowia, w robotronice. To potężna szansa i nie mniejsze zagrożenie. Obawiam się, że nie wystarczy tylko, tak, jak Pan to robi, twierdzić, że chce Pan ze świata zrobić „lepsze” miejsce

— pisze Mathias Döpfner, prezes koncernu Axel Springer w liście otwartym do Erika Schmidta, byłego prezesa, a obecnie szefa Rady Administracyjnej Google’a.

Po raz pierwszy niemiecki menedżer przyznaje, że jego firma jest totalnie uzależniona od Google’a i wyjaśnia dlaczego należy się bać tego giganta.

Pracownicy Google są wprawdzie wobec nas i innych wydawnictw zawsze niezwykle przyjaźnie nastawieni, ale nie rozmawiamy jak równy z równym. A niby czemu mielibyśmy? Google nas nie potrzebuje. Ale my potrzebujemy Google. Także gospodarczo poruszamy się w innych galaktykach. 14 miliardów zysku Google to dwadzieścia razy więcej niż osiąga Axel Springer. Kwartalnie Google uzyskuje większy zysk niż wynoszą roczne obroty Springera. Nasze relacje biznesowe to spotkanie Goliata Google z Dawidem Axelem Springerem. Gdy Google zmienia jeden ze swoich algorytmów, ruch w naszej firmie córce załamuje się w ciągu kilku dni o 70 proc. To przypadek realny

— podkreśla Döpfner i wskazuje zagrożenia ze strony Google’a:

1. To monopolista, który dyktuje warunki na rynku

Rynek należy tylko do jednego. Udział Google na rynku reklamy w Niemczech rośnie z roku na rok i wynosi obecnie ok. 60 proc. Dla porównania: gazeta „Bild”, przez lata uznawana przez Urząd Antymonopolowy za monopolistę, ma dziewięć procent w reklamie drukowanej. W tym kontekście Google nie tylko dominuje na rynku, ale by tak rzec, jest to superdominacja.

2. Może manipulować - decyduje, co nam pokazać

Od algorytmów opracowanych przez Google zależy, jakie informacje i które odnośniki wyświetlą się nam w pierwszej kolejności.

3. Promuje przede wszystkim swoje produkty i usługi

Google pozycjonuje własne produkty, począwszy od e-handlu, po strony z własnej sieci Google+, wyżej niż produkty konkurentów, nawet jeśli produkty googlowskie mają dla konsumenta mniejszą wartość i zgodnie z algorytmem Google wcale by się nie pokazały. Użytkownikowi nawet nie zwraca się wyraźnie uwagi na to, że w tych wynikach chodzi o autoreklamę. Nawet gdy oferta Google ma mniej odwiedzających niż oferta jego konkurenta, to właśnie produkt Google pozycjonowany jest w dalszym ciągu na górze wyników, aż wreszcie zyskuje więcej odwiedzających.

Coś takiego określa się jako nadużycie pozycji monopolisty. Wszyscy oczekiwali, że europejski urząd antymonopolowy zakaże takich praktyk. Ale nie zanosi się na to.

4. Zapamiętuje czego szukamy i szpieguje nas

Schmidt powiedział: „Wiemy, gdzie jesteś. Wiemy, gdzie byłeś. W mniejszym lub większym stopniu wiemy, o czym właśnie myślisz”. To szczere zdanie jest godne uwagi. Pytanie brzmi jednak: czy użytkownicy chcą, by te informacje używane były nie tylko do celów komercyjnych – co wprawdzie niesie wiele korzyści, ale ma także pewne ciemne strony – lecz także mogły, jak to się już zdarzało, trafiać do rąk tajnych służb?

5. Internetowy gigant wie o nas prawie wszystko

Nikt nie wie tyle o swoich klientach, co Google. Nawet prywatna i biznesowa korespondencja jest czytana przez Gmail i jeśli zajdzie taka potrzeba, może być oceniana.

Arcypaństwo w pozbawionej prawa przestrzeni

Szesnaście lat gromadzenia danych i szesnaście lat doświadczenia dziesiątków tysięcy programistów wytworzyły taką przewagę nad konkurencją, że nie można jej zniwelować jedynie za pomocą czysto ekonomicznych środków. Po kupieniu „Nest” Google wie jeszcze lepiej, co ludzie robią w czterech ścianach swoich domów. A teraz Google planuje auta, w których nie będzie potrzebny kierowca. Wtedy Google będzie wiedzieć nie tylko, dokąd jedziemy samochodem, ale także czym zajmujemy się w czasie jazdy. Zapomnijcie o Big Brotherze – Google jest lepszy!

Döpfner przypomina:

Nie trzeba być zwolennikiem teorii spiskowych, by poczuć niepokój po słowach założyciela i wielkiego akcjonariusza Larry Page’a. Marzy on o miejscu, w którym nie będzie ochrony danych i demokratycznej odpowiedzialności. „Jest wiele rzeczy, które byśmy chętnie zrobili, ale niestety nie możemy, bo są nielegalne. Ponieważ są ustawy, które ich zakazują. Powinniśmy mieć kilka miejsc, gdzie będziemy bezpieczni. Gdzie będziemy mogli wypróbowywać nowe rzeczy i ustalać, jaki wpływ będą mieć na społeczeństwo” – ogłosił w 2013 r.

Czy to oznacza, że Google planuje operację w pozbawionej prawa przestrzeni, bez uciążliwych urzędów antymonopolowych i ochrony danych? Coś w rodzaju arcypaństwa, które będzie znajdować się na własnych statkach pływających po międzynarodowych wodach, nie niepokojone przez normalne państwa?

— kończy dramatycznie Döpfner.

kim, fakt.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.