300% normy wojskowych prokuratorów. Kalejdoskop ich liczb jest funta kłaków wart

Fot. YouTube / Stanisław J. Zieliński
Fot. YouTube / Stanisław J. Zieliński

Poszli w ilość. Naczelna Prokuratura Wojskowa oburzona krytyką jej polityki informacyjnej – nie tylko przez nagle zainteresowaną Smoleńskiem głowę państwa - zasypała naród liczbami:

2700 kontaktów z przedstawicielami mediów oraz osobami prywatnymi.

142 komunikaty i oświadczenia.

34 wnioski o pomoc prawną.

20 konferencji prasowych.

60 odpowiedzi na zapytania instytucji publicznych.

Plus liczne wystąpienia wojskowych i generalnego np. w parlamencie.

Nie kojarzy się Państwu?

(pierwsze półtorej minuty wystarczy) Albo z tym:

Liczby NPW są jak ten „pokojowy warkot traktorów”, który ma „na zawsze zagłuszyć wrzawę podżegaczy wojennych”.

Z tym licznikiem publicznych wystąpień jest tak samo jak z całym ich śledztwem. Nazbierali około 600 tomów akt jawnych (jakieś 200 stron w każdym) i co najmniej kilkadziesiąt niejawnych. Tylko co z tego, skoro nie potrafią ich należycie uporządkować i sami zapewne gubią się w kilometrach już dokumentów (pewne papiery powtarzają się w różnych tomach, a większość wygląda jak groch z kapustą), do tych najważniejszych nie przywiązują wagi („skręcone” badania próbek na obecność śladów materiałów wybuchowych, które należy powtórzyć), a za miliony produkują kolejne (tak, tak, co najmniej 2 mln zł będą kosztować tzw. audyty dokumentacji medycznej ofiar sporządzane przez biegłych we Wrocławiu, z których każdy zakończy się taką samą konkluzją: „Materiał jest niepełny, czynności w Rosji przeprowadzono z naruszeniem standardów, a obrażenia mogły powstać w wyniku katastrofy lotniczej. Dziękujemy. Do kasy.”)

Panowie prokuratorzy nie mają się czym chwalić. Udzielanie odpowiedzi na pytania to ich obowiązek. Problem polega na tym, co w tych odpowiedziach, oświadczeniach, komunikatach przekazują. Weźmy kilka przykładów, by dowieść, że owoce ich pracy z kalkulatorem są funta kłaków warte.

1) Dlaczego prokuratorzy nie brali udziału w oględzinach i sekcjach zwłok w Rosji?

09.12.2010 r., komunikat NPW:

Polscy prokuratorzy wzięli udział w tych czynnościach procesowych, które z punktu widzenia interesu polskiego śledztwa były kluczowe. Analiza treści protokołów czynności procesowych z tego okresu, przeprowadzonych bez udziału polskich prokuratorów (…) wskazuje, iż obecność polskich prokuratorów przy tych czynnościach nie była konieczna.

26.09.2012 r. Prokurator Generalny Andrzej Seremet w Sejmie:

Zadaniem, które prokuratorom udającym się do Smoleńska i do Moskwy, postawił ówczesny Naczelny Prokurator Wojskowy, było wzięcie udziału w czynnościach prokuratorów Federacji Rosyjskiej, do których zostaną dopuszczeni w wykonaniu wniosku o pomoc prawną. Po przylocie do Moskwy około godz. 14.30 (czasu lokalnego), po przejściu odprawy paszportowej, prokuratorzy wraz z delegacją rządową udali się do Instytutu Ekspertyz Sądowych, gdzie przywożone były ciała ofiar katastrofy. Do Instytutu dotarli około godz. 16.30 - 17.00. W Instytucie uzyskano informację, iż rosyjscy lekarze medycyny sądowej w tym instytucie dokonali już oględzin i sekcji wszystkich zwłok.

Jaka jest zatem prawda? Uznali, że nie ma potrzeby uczestniczenia w sekcjach, czy też spóźnili się na nie? Te wersje się przecież wykluczają. Akurat ten wątek jest bardziej skomplikowany, bo… ani jedno ani drugie stanowisko nie oddaje prawdy, bo przecież dobrze wiemy, że sekcje wykonywano również po terminie wskazanym przez Seremeta – również bez udziału polskich śledczych.

2) Pamiętają Państwo zamieszanie z unieważnieniem przez Rosjan pierwszych zeznań kontrolerów? Czy nasi dzielni chłopcy musieli uczynić to samo i wyrzucić dokumenty do kosza czy też nie?

19.11.2010 r. Płk Ireneusz Szeląg na konferencji prasowej opowiada, że fakty podane w dokumentach muszą być wyłączone ze śledztwa:

Na mocy konwencji międzynarodowych będących podstawą polsko-rosyjskiej pomocy prawnej, stanowisko prokuratury rosyjskiej, która unieważniła zeznania dwóch kontrolerów z 10 kwietnia i przysłała ich nową wersję z sierpnia, musi być wiążące.

13.01.2011 r. Prokurator Generalny Andrzej Seremet w piśmie do Naczelnej Prokuratury Wojskowej stwierdza, że pierwotne, unieważnione przez Rosjan zeznania Plusnina i Ryżenki z dnia 10.kwietnia 2010 roku

są pełnoprawnym dowodem w polskim śledztwie, a stanowisko Rosjan w tym zakresie nie jest dla polskiego śledztwa wiążące.

Mamy dowód, czy dowód musimy wyrzucić? Niech Państwo wybiorą sobie wersję sami, bo stanowiska naszych asów od postępowania przygotowawczego znów wzajemnie się wykluczają. Żeby jednak nie napinać tak atmosfery między prokuraturą wojskową a jej najwyższym zwierzchnikiem, poszukajmy niekonsekwencji w polityce informacyjnej samej NPW:

3) Jak śledczy w mundurach oceniają dokumentację sekcyjną sporządzoną przez Rosjan.

19.11.2010 r. Płk Ireneusz Szeląg na konferencji prasowej stwierdza, że nadesłane z Rosji ekspertyzy są bardzo szczegółowe.

Prokuratura nie widzi żadnego odchylenia od standardów: takich do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, ani od takich, jakich byśmy oczekiwali.

Co się okazało później? Oczywiście coś zupełnie odwrotnego. I na konferencji 18.09.2012 r. ten sam płk Szeląg po ekshumacjach śp. Przemysława Gosiewskiego i śp. Janusza Kurtyki musiał przyznać, że badania ciał

potwierdziły nieprawidłowości w rosyjskiej dokumentacji sądowej i lekarskiej.

Jak to wytłumaczyć? Chyba tylko tym, że… nieprawidłowości nie są odchyleniem od standardów.

4) Delikatna kwestia, zwłaszcza dla gen. Mariana Janickiego, który w tej sprawie jako pierwszy publicznie kłamał. Ale jego dziś oszczędzamy w szczegółach, niech z ks. Sową pilnuje spraw Krakchemii. Szukamy odpowiedzi na pytanie, czy na lotnisku w Smoleńsku na prezydenta czekał BOR?

19.11.2010 r. Płk Ireneusz Szeląg na konferencji prasowej:

Prokuratura ustaliła, że na lotnisku w Smoleńsku byli dwaj oficerowie BOR.

30.01.2012  r. rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga (badała tzw. wątek organizacyjny) Renata Mazur informuje:

W wydanej na potrzeby prokuratury opinii do jednego z dwudziestu uchybień BOR biegli zaliczyli brak obecności funkcjonariusza BOR na lotnisku w Smoleńsku przed i podczas lądowań samolotu 10 kwietnia 2010 roku i niezorganizowanie ochrony miejsc bazowania samolotów na lotnisku.

Dziś wiemy już na pewno – BOR-owców nie było. Szeląg z kolegami po prostu coś źle ustalił.

5) Rzecz wyjątkowo bolesna. Stanowisko prokuratury wojskowej w kwestii nieprawidłowego pochówku ciała śp. Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego,

25.10.2012 r. komunikat Naczelnej Prokuratury Wojskowej:

Stanowczo odżegnujemy się od doniesień jakoby ustalono, że doszło do nieprawidłowego pochówku Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego.

30.10.2012 r. Płk Ireneusz Szeląg na konferencji prasowej:

Na skutek błędnej identyfikacji ciała zostały pochowane w niewłaściwych grobach.

Bez komentarza.

7) I wreszcie wątek, który nadaje się na oddzielną analizę i to poważniejszą niż krótki tekst na portalu. Chodzi oczywiście o labirynt gierek słownych prokuratorów w kwestii obecności na wraku śladów materiałów wybuchowych, czyli najciekawszą, a najbardziej manipulowaną kwestię śledztwa o sygnaturze PO 54/10.

30.10.2012 r. Płk Ireneusz Szeląg na konferencji prasowej:

Powołani przez prokuraturę biegli, pracujący wraz z prokuratorem wojskowym pod Smoleńskiem, nie stwierdzili na wraku samolotu Tu-154M trotylu, ani żadnego innego materiału wybuchowego… W toku prowadzonych w Smoleńsku czynności, wykorzystywane przy nich urządzenia, wielokrotnie sygnalizowały możliwość wystąpienia związków chemicznych o podobnej budowie do materiałów wysokoenergetycznych. Między innymi, przy wykorzystaniu tych urządzeń, w toku czynności prowadzonych z udziałem biegłych i specjalistów w Smoleńsku, zabezpieczono kilkaset różnego rodzaju próbek (wymazów, próbek gleby, wycinków materiałów z wraku).

Sprostowanie lub uściślenie również tej, fundamentalnej dla śledztwa informacji, wydaje się – m.in. na podstawie wcześniejszych przykładów - wyłącznie kwestią czasu.

Ciekawe, komu i do czego tak bardzo ten czas jest potrzebny? Świetnie jest zagospodarowany - nieścisłościami i sprzecznymi przekazami w tak ważnym postępowaniu – co skutkuje dzieleniem i niepokojeniem Polaków.

Spójrzmy dalej, jak manipulowano w tej sprawie.

10.04.2013 r. w czasie posiedzenia zespołu parlamentarnego mec. Piotr Pszczółkowski informuje, że prokuratura nie zabrała się jeszcze do badania próbek.

Ok. dwóch godzin później w specjalnym komunikacie NPW pisze:

Trwa proces badawczy próbek.

Prokuratorzy zarzucają więc pełnomocnikowi rodzin podawanie nieprawdy. Co się jednak okazuje po kolejnych dwunastu miesiącach? Prokuratorzy przekazują całość dokumentacji z prac Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji do sporządzenia niezależnej opinii naukowcom śp. prof. Krystynie Kamieńskiej-Treli i prof. Sławomirowi Szymańskiemu.

Każdy z tysięcy chromatogramów ma datę wykonania. Jaka jest najwcześniejsza? 15 kwietnia 2013 r. (tego dnia zbadano jedną próbkę). Prawdziwe badania zaczęły się 30 kwietnia 2013 r.! Co więc zrobiła NPW w komunikacie z 10.04.2013 r.?

Skłamała? A skąd! Zapewne „proces badawczy” obejmuje komisyjne zerwanie pieczęci z lodówki, w której przechowywano próbki, stwierdzenie, że próbki wciąż tam są, zaplombowanie lodówki i sporządzenie protokołu. Był to jakiś proces? Jakiś był.

Panowie prokuratorzy, jeśli sobie życzycie, mogę Wam przypomnieć co najmniej tyle podobnych ściem, ile zorganizowaliście konferencji prasowych. W zamian poproszę o choć jedno przyznanie się do kłamstwa, niechlujstwa, zaniedbania, manipulacji. Dogadujemy się?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.