Dotacje MKiDN nie dla niesłusznych? Wraca sprawa przyznawania dofinansowania dla czasopism i wydawnictw

fot. mkidn.gov.pl
fot. mkidn.gov.pl

Powtarza się historia z 2011 r., gdy – jeszcze za urzędowania Bogdana Zdrojewskiego – wybuchł skandal z dotacjami Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego dla czasopism i wydawnictw. Awantura, która wtedy wybuchła, dawała nadzieję, że system zostanie zmieniony i zobiektywizowany. Jego podstawowymi wadami są bowiem uznaniowość i brak przejrzystości.

Mimo że oceną wniosków nie zajmuje się już na szczęście ulokowany w Krakowie Instytut Książki, ale samo ministerstwo, a dokładnie „niezależna komisja konkursowa”, nadal w tabelce sumującej wyniki istotna jest pozycja „ocena merytoryczna”. To zaś oznacza w praktyce całkowitą dowolność. Sam „niezależny zespół ekspertów” może być dobrany w taki sposób, żeby doceniać „merytorycznie” jedynie słuszne pozycje, a odrzucać wnioski niesłuszne. Nie mamy dostępu do szczegółowych uzasadnień takiej, a nie innej oceny poszczególnych wniosków. Nie wiemy, dlaczego jeden z nich został „merytorycznie” oceniony wysoko, a inny nisko.

O tym, że taki system jest fatalnie przyjmowany i rodzi uzasadnione podejrzenia o sprzyjanie jednej światopoglądowej opcji, ministerstwo wiedziało doskonale co najmniej od wspomnianej awantury w roku 2011. Zobiektywizowanie konkursu nie byłoby trudne. Jedną z metod byłoby ustalenie wyłącznie wymiernych kryteriów i rezygnacja z „merytorycznej oceny projektu”. Jeśli zaś już tę metodę pozostawić (są przemawiające za tym argumenty), to jedynie warunkach pełnej jawności. Po pierwsze – jawne i ogłaszane na stronach MKiDN powinny być nazwiska wszystkich członków komisji konkursowej oraz sposób ich wybierania. Po drugie – jawne powinny być oceny poszczególnych projektów, przyznawane im przez poszczególnych członków tego gremium, a nie tylko ich średnia. Nie widzę powodu, dla którego oceny członków komisji miałyby być tajne, a oni sami nie mieliby ponosić za nie odpowiedzialności przed opinią publiczną. Po trzecie – każda ocena powinna zawierać uzasadnienie.

Wszystkie te kwestie powinny być natychmiast do wglądu na stronie internetowej MKiDN.

Z jakiegoś jednak powodu ministerstwo woli utrzymywać system, uzasadniający podejrzenia o nieczystą grę. I trudno takich podejrzeń nie mieć, gdy spojrzeć na listę pism, które dotacji nie dostaną. Są to wyłącznie tytuły konserwatywne lub – szerzej – kwestionujące istniejący porządek (jak „Nowy Obywatel”), wychodzące od lat i mające dobrą markę.

Odpadł zatem znakomity i utrzymany nie niezwykle wysokim poziomie intelektualnym rocznik „Teologia Polityczna”. Dodatkowo dotacje nie zostały przyznane na żadną z książek, które wydawnictwo TP planowało na ten rok. A jest to bardzo zacna i wysokiej jakości seria wydawnicza, w ramach której ukazywały się już pisma m.in. Erica Voegelina, Agnieszki Kułakowskiej, Alaina Besançona, Carla Schmitta czy zbiór esejów Tomasza Merty.

Ani grosza nie dostały krakowskie „Pressje!”, znakomity kwartalnik Klubu Jagiellońskiego, „Arcana” stworzone przez prof. Andrzeja Nowaka czy kwartalnik „Christianitas”. Absurdem byłoby założenie, że akurat w tej grupie czasopism odsetek wniosków słabych merytorycznie jest wyjątkowo wysoki. Moja hipoteza jest inna, i niestety jedyna, jaką w tej chwili można postawić: proces przyznawania dotacji był ideologicznie i politycznie skręcony. Jeśli MKiDN chciałoby tej tezie zaprzeczyć, powinno ujawnić w detalach listę ekspertów oraz uzasadnienie w szczególności merytorycznych ocen wniosków.

Kto natomiast i jakie dotacje dostał?

Między innymi oczywiście kwartalnik „Krytyka Polityczna” (90 tys. zł), wyłącznie internetowy lewicowy tygodnik „Kultura Liberalna” (210 tys. zł) czy miesięcznik „Znak” (finansowanie na trzy lata w wysokości 405 tys. zł).

Część pominiętych z pewnością się odwoła, a odwołania będzie rozpatrywała minister kultury Małgorzata Omilanowska. Obawiam się, że jedynym sposobem, aby zmienić wynik konkursu jest wywarcie presji, i to podwójnej. Jedna dotyczy tegorocznych wyników. Sprawa jest jasna: o ile nie zostanie przedstawione szczegółowe uzasadnienie tak marnych ocen kilku zasłużonych tytułów konserwatywnych, a szefowa resortu nie zmieni decyzji komisji, trzeba będzie uznać, że werdykt ministerstwa ma podłoże ściśle polityczne. Presja w dłuższym okresie powinna dotyczyć gruntownej przebudowy systemu, co zresztą postulują również środowiska, które dotacje dostają.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych