Broń chemiczna zwierząt to nie byle jaki oręż

fot.USFWS Mountain-Prairie/CC BY 2.0
fot.USFWS Mountain-Prairie/CC BY 2.0

Broń masowego rażenia od zawsze budzi obawy w kwestii bezpieczeństwa, zdrowia i życia setek tysięcy ludzi. Niestety, posiadanie jej związanie jest zarówno z prezentacją siły, jak i kwestią podporządkowania sobie słabszych jednostek.

Dziś oficjalnie dysponuje nią kilka państw, w tym m.in. USA, Chiny, Korea Północna, Indie, Izrael. Wiele kolejnych krajów prowadziło badania, a efekty tych prac nie było dane poznać szerszej publiczności. Zaledwie kilka tygodni temu władze Korei Płn. potwierdziły próbny wybuch niewielkiej bomby wodorowej, której detonacja spowodowała wstrząs o sile 5,1 skali Richtera, odnotowany przez sąsiadujące państwa. Z kolei eksperci pracujący dla Parlamentu Europejskiego ostrzegają o zagrożeniu ze strony z Państwa Islamskiego, którego dżihadyści prawdopodobnie przemycili do Europy ładunki z bronią chemiczną i biologiczną, o czym napisał pod koniec ubiegłego roku „Daily Mail”.

To wszystko przeraża i wprowadza jawny niepokój, ale warto pamiętać, że broń masowego rażenia to nie tylko domena człowieka. Największy arsenał posiadają bowiem zwierzęta. Z ta tylko równicą, że wykorzystują ją w celu samoobrony, a nie zagłady.

Broń chemiczna zwierząt to nie byle jaka oręż, a jej posiadanie wiąże się z charakterystycznym biało-czarnym umaszczeniem władającego nią osobnika. Najlepszym tego przykładem jest powszechnie znany skunks. Jego wydzielina z gruczołów okołoodbytowych jest tak intensywna, że odstraszy niejednego napastnika.

Co więcej, stanowi zagrożenie nawet dla człowieka, powodując zasłabnięcie, a nawet utratę przytomności. Może doprowadzić do czasowej ślepoty, jeśli dostanie się w okolice oczu. Natomiast wszelkie przedmioty, z którymi miała styczność, nadają się do wyrzucenia. Przy okazji warto zauważyć, że zwierzak strzela nawet na odległości 6 metrów i to bardzo celnie. Wytryskiwana substancja zawiera siarkę oraz chemikalia z grupy metylowej i butylowej. Jej fetor stanowi mieszankę zgniłych jajek, czosnku i palonej gumy. Czuć ją nawet z odległości jednego kilometra.

Przekonali się o tym choćby uczniowie I LO w Kolnie, kiedy uczeń rozpylił tę cuchnącą substancję w szkole. Wówczas do szpitala trafiło ponad 40 osób. Wszyscy z objawami typowego zatrucia: bóle i zawroty głowy oraz wymioty, o czym informował portal rmf24.pl.

W związku z tym nie powinno dziwić, iż amerykańscy naukowcy od lat prowadzą badania nad zsyntetyzowaniem substancji zapachowej zawartej w gruczołach kołoodbytowych skunksa, z zamiarem wykorzystywania jej do obezwładniania terrorystów. Na razie, otrzymana substancja okazuje się niezbyt trwała. Cały czas trwają również prace nad substancją, która będzie śmierdziała wystarczająco przeraźliwie, by zmusić przeciwnika do opuszczenia pomieszczeń. Konstruowane są nawet „zapachowe” pociski. W Izraelu używa się śmierdzącego środka o nazwie „Skunks” w ramach wymierzania zbiorowej kary całym wioskom.

Nawet Wielka Brytania dostrzegła „pozytywny” aspekt wydzieliny skunksa. Po sierpniowych zamieszkach, jakie kilka lat temu przetoczyły się przez Londyn, tamtejsza policja rozważała użycie broni chemicznej nowego typu. Powszechnie znane plastikowe naboje miały zostać zastąpione ładunkami wypełnionymi chemicznymi substancjami drażniącymi. „Pomysł z „wydzieliną skunksa” miał polegać na tym, że kulki z paskudnie śmierdzącym płynem miałyby być wystrzeliwane z broni podobnej do pistoletów, których używa się podczas gry w paintballa. Trafienie kogoś takim pociskiem miałoby spowodować, że trafiony byłby zmuszony pędzić do domu, by się natychmiast przebrać, a inni chcieliby trzymać się od niego z daleka” podał serwis polishexpress.co.uk.

Skunksowy zapach równie doskonale sprawdza się przy odstraszaniu niechcianych zwierząt. W sprzedaży dostępny w postaci specjalnych środków oraz w ampułkach, gdzie za 1 ml tej chemicznej broni zapłacimy około 25 zł.

Jednak jak zapewniają znawcy tematu, skunks to wyjątkowe zwierzątko, idealnie nadające się na domowego towarzysza. Kontaktowe i ciekawskie, znajdujące coraz więcej zwolenników m.in. wśród Brytyjczyków. Ważne, tylko by pozbawić go gruczołów zapachowych.

Obok skunksa podobnie silną chemiczną bronią dysponują m.in.: opos pręgowany, gołyszek z wydzieliną o woni amoniaku czy żółw wonny, nazywany także Stinkpotem, czyli żółwiem piżmowym. Nawet niewielkie mrówki swą broń chemiczna posiadają. A jest ona tak silna, że paraliżuje i zabija termity na odległość, o czym informuje „Public Library of Science Online”.

Robotnice mrówek z gatunku Crematogaster striatula wydzielają związek chemiczny, który pełni trzy funkcje: wabi znajdujące się w pobliżu siostry, odstrasza obce mrówki, a także paraliżuje i zabija termity. Naukowcy pod kierunkiem Angelique Vetillard z francuskiego Uniwersytetu Tuluzy zbadali i opisali skład chemiczny mrówczego jadu. Ich badania stwarzają możliwość do poszukiwania naturalnych środków owadobójczych, m.in. nowych cząsteczek, skutecznie działających na owady odporne na stosowane dziś insektycydy

—podaje „Public Library of Science Online.

A to kolejny ciekawy aspekt w wykorzystaniu drażliwych, naturalnych substancji. Jak widać, broń chemiczna ma różne oblicza. Wykorzystywana przez człowieka, zabija. Za sprawa zwierząt, daje nowe, bezpieczne możliwości. Tym samym mamy kolejny dowód, że zwierzęta są ludzką siłą i przykładem do właściwego jej wykorzystywania.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych