Afrykańska strzała, czyli co czyha na lecące do ciepłych krajów bociany

Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Od trzech lat Pomorski Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Drobnych Ssaków „Ostoja” w Pomieczynie ratuje z opresji różne zwierzęta. Do placówki tej trafił ostatnio bocian, który został ugodzony strzałą, prawdopodobnie wojownika z afrykańskiego plemienia.

Z tym bocianem było tak, że został znaleziony gdzieś przy kurniku. Był bardzo osłabiony. Został wcześniej podziobany przez inne bociany podczas kłótni o gniazdo. Oprócz tego wycieńczenia przy pierwszych oględzinach nie było widać, że coś mu innego dolega. Dopiero jak lekarz weterynarii zaczął go szczegółowo badać, to okazało się, że w zadzie ma wbitą strzałę, z którą przyleciał z Afryki. Bociek się wykurował i wypuściliśmy go na wolność

— powiedziała Beata Rydelek, członek zarządu Stowarzyszenia Pomocy Zwierzętom, które prowadzi ośrodek w Pomieczynie, w powiecie kartuskim.

Do niecodziennej akcji doszło kilka dni temu niedaleko Miastka (Pomorskie), gdzie pracownicy ośrodka „Ostoja” z pomocą ekipy alpinistycznej wkładali z powrotem do gniazda na starym dębie na wysokości 15 metrów pisklę rzadkiego gatunku bociana czarnego.

Dużą część wśród uratowanych przez „Ostoję” ptaków stanowią mewy. W ręce specjalistów z kaszubskiej placówki najczęściej trafiają pisklęta, ale są też przypadki, kiedy trzeba pomóc dorosłemu osobnikowi, który uległ jakiemuś wypadkowi lub zatruciu.

Jedna z mew trafiła do nas z kanału Motławy. Miała przyczepioną do nogi plastikową siatkę, która napełniała się wciąż wodą. Ptak nie mógł się przez to wzbić w powietrze. Potrzebna była interwencja strażaków. Uwolnioną mewę wykurowaliśmy, nakarmiliśmy i poleciała w świat

— opowiedziała Rydelek.

Bywa, że te charakterystyczne dla krajobrazu nadmorskiego ptaki można też znaleźć w nietypowych miejscach. Tak się np. stało, kiedy mieszkańcy wyrzucający odpady dostrzegli koło kontenera na śmieci, że w leżącej na ziemi siatce zaczyna się coś ruszać i skrobać. Po zajrzeniu do środka ujrzeli jajko, z którego wykluwa się pisklę. Po dostarczeniu znaleziska do weterynarza okazało się, że na świat przyszła mewa.

Był też przypadek, kiedy jedna z młodych mew, która nie umiała jeszcze latać, spadła z dachu domu wprost na samochód jednego z pracowników Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku (placówka w Pomieczynie utrzymuje się głównie z dotacji WFOŚiGW - red.). Śmialiśmy się, że miała wyjątkowego farta lądując akurat na takim aucie

— wspomniała Rydelek.

Każde trafiające do naszej placówki zwierzę, podobnie jak człowiek, ma swoją własną historię. Można by o tym opowiadać godzinami

— podkreśliła.

W tym roku pracownicy ośrodka „Ostoja” wypuścili już na wolność ponad 30 mew. W przypadku piskląt okres, w którym ptaki są pod ochroną ludzi zanim nie nauczą się latać, trwa ok. półtora do dwóch miesięcy. Ptaki są każdorazowo obrączkowane, co pozwala śledzić dalszy ich los - jedną z mew odnaleziono np. w Szwecji.

Mewy i bociany to nie jedyne zwierzęta, którymi opiekują się pracownicy kaszubskiej placówki. Wśród ich podopiecznych są też m.in. gołębie, łabędzie, jerzyki, a w grupie ssaków np. jeże, wiewiórki, jenoty i zające.

Wymagające opieki człowieka zwierzęta trafiają wprost do ośrodka w Pomieczynie lub dostarczane są do dwóch punktów na terenie Gdańska i Gdyni.

Rydelek dodała, że przed decyzją o udzieleniu pomocy zwierzęciu warto skontaktować się telefonicznie z ośrodkiem „Ostoja”, aby dowiedzieć się, czy interwencja jest konieczna, a jeśli tak, to jak przetransportować zwierzę, aby mu nie wyrządzić dodatkowej krzywdy. Najbardziej bezpieczne jest kartonowe pudełko.

Czasami ludzie są nadgorliwi i wydaje im się, że należy się zaopiekować każdym napotkanym pisklęciem, gdy tymczasem może się okazać, że jego mama mogłaby wrócić po swoje dziecko i natura sama rozwiązałyby problem. Nieraz niestety, wygląda to tak jakbyśmy porywali te maleństwa

— wyjaśniła.

Pracownicy Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Drobnych Ssaków nie mogą narzekać na brak pracy. Do końca lipca przyjęli już ok. 700 zwierząt. W ubiegłym roku liczba przedstawicieli fauny, którym pomogła „Ostoja” wyniosła 630 sztuk.

bzm/PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.