Wydawać by się mogło, że frytki to potrawa składająca się z trzech składników - ziemniaków, oleju i soli. Nic bardziej mylnego. Frytki z McDonald’s mają niewiele wspólnego z ziemniakami. Za to znaleźć w nich można aż 14 podejrzanych składników.

Dziennikarz „Daily Mail” Grant Imahara udał się do zakładu przetwórstwa ziemniaków dla sieci Fast Food w Idaho, aby zobaczyć jak wygląda cały proces produkcji frytek od początku do końca.

Stwierdził, że we frytkach znajduje się na przykład: dimetylopolisiloksan, czyli polimer silikonu (spożywany w nadmiernych ilościach może powodować problemy żołądkowe) oraz TBHQ (składnik na bazie ropy naftowej, podobny do butanu, stosowany jako środek konserwujący. Może mieć on związek z astmą, chorobami skóry, zaburzeniami hormonalnymi oraz w długoterminowych badaniach na zwierzętach – z rakiem i uszkodzeniami DNA).

Okazało się też, że frytki są smażone dwa razy - raz w fabryce i ponownie w restauracji.

Sam proces produkcji frytek jest bardzo zaawansowany technologicznie. Najpierw ziemniak musi zamienić się w idealne słupki, później następuje obróbka. Przygotowane frytki mieszane są m.in. z olejem rzepakowym, słonecznikowym, uwodornionym olejem sojowym, substancjami smakowymi, kwasem cytrynowym, pirofosforanem sodu i olejem roślinnym do smażenia, który jest mieszanką aż 7 składników.

Po całym tym skomplikowanym procesie frytki są mrożone i i transportowane do placówek McDonald’s w całym kraju. W restauracjach frytki smażone są po raz drugi w mieszance oleju podobnej do fabrycznej.

Duża porcja frytek z z McDonald’s zawiera aż 510 kalorii. Zwykłe frytki, które można przygotować w domu na pewno nie są wypełnione chemią po same brzegi!

Jak informuje dailymail.co.uk, McDonald’s pracuje nad zmianą wizerunku restauracji z daniami fast food i wprowadza do menu dania z warzywami.

ann