Zanim wrzucisz filmik do sieci, zastanów się, czy masz do tego prawo

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Ci którzy publikują w sieci filmy z udziałem osób trzecich, powinni się zastanowić, czy mają do tego prawo. Bo jeśli nie, to mogą narazić się na zarzut naruszenia dóbr osobistych - przestrzega Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych.

W ostatnim czasie zapanowała moda na publikowanie w Internecie filmów prezentujących wyczyny piratów drogowych. Tymczasem zamieszczanie takich nagrań może narazić nas na odpowiedzialność z tytułu naruszenia dóbr osobistych

– podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą” dr Wojciech Rafał Wiewiórowski, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych.

Muszą uważać szczególnie ci, którzy bez żadnych skrupułów publikują w Internecie filmy nagrywane kamerą umieszczoną w samochodzie lub będące pamiątką z wszelkiego rodzaju wycieczek. Widoczne na nich osoby postronne mogą sobie nie życzyć upowszechniania tych nagrań.

Przepisy ustawy o ochronie danych osobowych nie mają zastosowania wtedy, gdy kręcimy filmy na prywatny użytek i oglądamy je potem sami lub rodziną.

Także w sytuacji, kiedy nasze nagrania przekazujemy policji czy organom ścigania, wciąż pozostajemy nie tylko w granicach tego, na co prawo pozwala, ale tego, co wręcz nakazuje. Jeśli bowiem na nagraniu bądź zdjęciu, które zrobiliśmy na swój użytek, pojawi się dowód czy materiał, który może stać się dowodem popełnienia wykroczenia bądź przestępstwa, to nie tylko możemy, ale wręcz musimy przekazać tego typu informacje policji lub organom ścigania

— wyjaśnia dr Wiewiórski.

GIODO nie radzi samemu wymierzać sprawiedliwości, jak to robi wielu kierowców chcących napiętnować za pomocą Internetu zachowania innych użytkowników dróg. Nawet jeśli zamażemy tablice rejestracyjne. Najważniejsze jest bowiem to, czy na podstawie nagrania można zidentyfikować daną osobę, np. po charakterystycznych cechach samochodu lub miejscu, w którym się znajduje.

Gorzej jeżeli sami postanawiamy być szeryfami i umieszczamy np. w Internecie lub w inny sposób rozpropagowujemy zdjęcia czy filmy, które nagraliśmy. Wówczas musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nawet jeśli robiliśmy je pierwotnie na prywatne potrzeby, a teraz zaczynamy je udostępniać, wpadamy nie tylko w reżim ustawy o ochronie danych osobowych, ale przede wszystkim w reżim Kodeksu cywilnego. Osoba, która uzna, że poprzez taką publikację naruszone zostały jej dobra osobiste, może nas pozwać do sądu

— ostrzega dr Wojciech Rafał Wiewiórowski.

A co ze stacjami telewizyjnymi, które całymi garściami czerpią z amatorskich nagrań zamieszczanych w Internecie? Według inspektora autorzy tego typu programów są dobrze przygotowani na ewentualne problemy prawne lub wcześniej uzyskali zgodę występujących w tych filmach osób.

bzm/rp.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.