Przejadają fortunę! Dla dzieci obiad za 6 zł, a dla urzędników za 100 zł. Czy maluchy są gorsze?

fot.freeimages.pl
fot.freeimages.pl

Oni są chyba z innej gliny ulepieni. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że obiad urzędnika w czasie konferencji w Olkuszu kosztował 100 zł., a dla ucznia w szkole tylko 6 zł. Gazeta Krakowska postanowiła sprawdzić co jada się w urzędach, a co trafia na talerze dzieci jedzących obiady na szkolnej stołówce.

Na początku lipca 2014 r. w Miejskim Ośrodku Kultury w Olkuszu odbywała się konferencja o społecznym zapotrzebowaniu na usługi publiczne. Wzięły w niej udział władze samorządowe, radni i inni zaproszeni goście. Po konferencji uczestników zaproszono na obiad. Faktura została wystawiona aż na 10 tys. zł. Co podano?

Był szwedzki stół: jakieś mięso, gulasz, ryba i opiekane ziemniaki. W podgrzewaczach. Do tego napoje (nawet nie soki!), kawa, herbata i ciasto. To wszystko. Bywam na takich imprezach nie raz, zdarza się, że sam muszę organizować i orientuję się, ile kosztuje catering i ten wyceniam na jakieś 2-3 tys. zł. Skąd kwota 10 tys.? Nie mam pojęcia

—mówił Gazecie Krakowskiej jeden z uczestników konferencji.

Michał Latos z Urzędu Miasta i Gminy w Olkuszu tłumaczy, że  w konferencji udział wzięło ponad 100 osób, inni mówią, że góra 50 - 60.

Nie posiadamy jednak szczegółowych informacji na temat liczby wydanych porcji

mówi Latos.Zaznacza też, że kwota 10 tys. zł to nie tylko opłata za obiad, ale również za kompleksową obsługę konferencji.

Należy zaznaczyć, że projekt „Diagnoza społecznego zapotrzebowania na usługi publiczne jako instrument rozwoju ponadlokalnego” współfinansowany był ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Operacyjnego Pomoc Techniczna 2007-2013. Dofinansowanie przyznane zostało na podstawie zatwierdzonego przez ówczesne Ministerstwo Rozwoju Regionalnego programu działań. Jednym z jego punktów była organizacja konferencji kończącej projekt

— wyjaśniał Latos.

Najwyraźniej urzędnicy doszli do wniosku, że kasę można przejeść. A co! Kto im zabroni? A jednak w tym samym Olkuszu w większości szkół obiad kosztuje 6 zł. I nie wypada gorzej na tle urzędniczego menu.

W menu są filety z kurczaka, spaghetti, gulasze, ryby czy kotlety. Do tego surówki, sałatki, ziemniaczki, makaron oraz domowy kompot. Czasem jest też deser, na przykład owoc lub wafelek w czekoladzie

informuje gazeta.

Obiady są zróżnicowane. Dzieci chętnie je jedzą

—mówi Małgorzata Goc, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 3 w Olkuszu.

Co najzabawniejsze w całej sytuacji - szkolne obiady przygotowuje firma cateringowa, wybrana na zlecenie gminy.

Całą sytuacją oburzeni są rodzice.

Dla dzieci da się kupić obiad za 6 zł, a dla urzędnika trzeba za 100 zł? Dlaczego tak? Czyżby nasze dzieci były gorsze?

—mówi jedna z matek.

Michał Latos z Urzędu Miasta i Gminy w Olkuszu ripostuje:

Rodzice opłacają tylko tzw. wkład do kotła, a zatem to, co dzieci jedzą. - Pozostałe koszty, jak np. obsługa, pokrywane są przez gminę.

Mimo wszystko różnica w kwocie przeznaczonej na posiłek nadal jest szokująca.

Ale urzędnicy nie mogą jeść zbyt tanio, standardy zostały przecież wyznaczone. Ministrowie w końcu wydają w restauracjach po 800 zł na butelkę wina i pałaszują ośmiorniczki. Urzędnicy muszą więc trzymać poziom.

ann/gazetakrakowska.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.