Wielkie palenie u Komorowskiego. Co jeszcze poszło z dymem?

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
Fot. Fakt/wPolityce.pl
Fot. Fakt/wPolityce.pl

Przepisy to jedno, a zachcianki prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej - drugie. Bronisław Komorowski został przyłapany przez fotoreportera „Faktu” na paleniu wszystkiego „jak leci” na swojej posiadłości w Budzie Ruskiej.

Wygląda na to, że prezydent wraz z małżonką już rozpoczęli jesienne porządki. Niestety porządkowy beserkr tak podziałał na Komorowskiego, że w ognisku wylądowały nie tylko gazety, łubianki po truskawkach i drewno, ale również: wyglądający na całkiem nowy leżak plażowy, kosze z prezentami w folii czy piękny biały koszyk wiklinowy.

Szał porządkowy Komorowskiego próbowała opanować Pierwsza Dama, gdy zauważyła, że małżonek wrzucił na pastwę ognia piękny kosz. Niestety przedmiotu nie udało się już uratować. Jak relacjonuje „Fakt”, prezydent dostał reprymendę od pani Anny, która nie mogła wybaczyć bezmyślności męża. Ostatecznie małżonka chyba dała się udobruchać, bo resztę dnia Komorowscy spędzili na błogim odpoczynku.

Ale co z ekologią? W końcu palenie na swojej działce wszystkiego „jak leci”: materiałów, drewna, gazet nie należy do wzorcowych zachowań. Zwłaszcza, gdy mówimy o prezydencie „z całej Polski”, mieniącym się europejskim przywódcą. W końcu nigdzie, jak w Unii Europejskiej nie trąbi się tyle o ochronie środowiska i postępowaniu na ekologiczną modłę.

Całe szczęście, że w szale robienia porządków prezydent nie wrzucił do ognia pnia, na którym przycupnęła pierwsza dama. Bidulka nie miała już gdzie siedzieć, gdy leżaki poszły z dymem. Swoją drogą ciekawe czy z dymem poszły też jakieś ważne dokumenty…

gah/Fakt

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych