Czy Karta Dużej Rodziny naprawdę przysłuży się rodzinom? Karolina Elbanowska: "To powinna być wisienka na torcie polityki prorodzinnej. A takiej w Polsce nie ma." NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl/rodzina.gov.pl
Fot. wPolityce.pl/rodzina.gov.pl

Trudno mi sobie wyobrazić, że rodziny wielodzietne będą tłumnie korzystały ze zniżki na wakacje w rządowej rezydencji w Wiśle

— mówi w rozmowie z wPolityce.pl / wSumie.pl Karolina Elbanowska z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców.

Karta Dużej Rodziny upoważnia do zniżek m.in. w trzech sklepach: Almie (5 proc.) Vistuli i Kruku (10 proc). Oferowany jest również 20-procentowy rabat w rządowych ośrodkach wypoczynkowych. Wygląda na to, że rząd sobie zażartował z rodzin wielodzietnych…

Karolina Elbanowska: Idea jest słuszna, natomiast wykonanie fatalne. Gdyby ktoś odpowiedzialnie zabrał się za przygotowanie listy zniżek, jakie gwarantuje Karta Dużych Rodzin, nie wychodziłby do ludzi z komunikatem, że mają zniżki na zakupy w trzech luksusowych firmach. W tej chwili na liście mamy Almę, a nie Biedronkę, mamy Kruka i Vistulę zamiast sklepu z ubraniami dla dzieci. Oczywiście, że są rodziny wielodzietne, które robią zakupy w tych sklepach. Ale startowanie z ofertą tylko dla najbogatszych wygląda na żart. Trudno mi też sobie wyobrazić, żeby rodziny wielodzietne tłumnie skorzystały ze zniżki na wakacje w rządowej rezydencji w Wiśle.

Czy urzędnicy, którzy sporządzali listę zniżek, nie wiedzieli, jakie są faktyczne potrzeby rodzin wielodzietnych?

Myślę, że ta lista była układana w zbyt dużym pośpiechu, a powinna być opracowana solidnie i przy udziale ekspertów. Ministerstwo powinno wykonać ciężką pracę i nawiązać kontakty ze wszystkimi możliwymi firmami. Wtedy nie byłoby takiej kompromitacji na starcie. Ja nie twierdzę, że Karta Dużej Rodziny od razu musi być perfekcyjna, ale startowanie z Almą i Krukiem kompromituje ministerstwo. Proszę zauważyć, że na przykład Carrefour we wtorki ma 10-procentowy rabat dla emerytów. Dlaczego nie miałby mieć w inny dzień rabatów dla wielodzietnych? Wystarczyłoby, żeby ktoś z ministerstwa wpadł na to i porozumiał się z tą siecią. Przecież rodzina wielodzietna jest dla takiego hipermarketu klientem klasy „gold”. W porównaniu np. z emerytem robi zakupy hurtowe.

Jeśli rodzina wielodzietna idzie do restauracji, to też wydaje więcej niż rodzina z dwójką dzieci. Firmy powinny się bić o takiego klienta.

Innym kuriozum są zniżki na przejazdy kolejowe, ważne tylko przy jednoczesnym przejeździe minimum 3 uprawnionych osób.

Jeśli zniżka obowiązuje tylko w PKP Intercity i np. ojciec, który chce dojechać do rodziny wypoczywającej nad morzem, nie może z niej skorzystać, to jest to zawracanie głowy. Szkoda czasu na wyrabianie karty, robienie dzieciom zdjęć i jeżdżenie po urzędach. W ten sposób marnuje się bardzo dobry pomysł. Ta karta powinna być wisienką na torcie polityki prorodzinnej. Tyle tylko, że takiej polityki w Polsce nie ma. To i wisienka jakby nie wyszła.

Jakie są oczekiwania rodzin wielodzietnych?

Karty Dużych Rodzin znakomicie funkcjonują w wielu miastach Polski. Każda gmina daje tyle, ile może, to się rozwija i jest bardzo dobrym trendem. Ministerialna akcja powinna być skorelowana z kartami lokalnymi. Bo co z tego, że wstęp do muzeum w jakimś miejscu w Polsce kosztuje złotówkę, jeśli prawdopodobieństwo, że ktokolwiek z tego skorzysta, jest prawie zerowe? Karta Dużej Rodziny powinna działać w całej Polsce, tzn. rodzina wielodzietna z Warszawy jadąc do Gdańska powinna mieć pewność, że będzie mogła korzystać ze zniżek także w tym mieście. W tej chwili to nie działa.

Na pewno większe zniżki mogłyby zaoferować instytucje finansowane przez państwo lub samorządy, np. teatry.

Karta Dużych Rodzin, obowiązująca na terenie całej Polski, była jednym z postulatów Fundacji Rzecznik Praw Rodziców. Już w 2011 r. spotkaliśmy się w tej sprawie z minister pracy i polityki społecznej Jolantą Fedak. Pani minister obiecała nam, że jeszcze za swojej kadencji taką kartę wprowadzi. Bo tak naprawdę jest to kwestia dobrej woli urzędników. Stało się to dopiero teraz, ale i tak bardzo się z tego powodu cieszymy. Coś zaczęło się wreszcie dziać. Ale nie może być tak, że instytucje państwowe rzucają nam ochłapy.

To, co na przykład zaproponowało Centrum Nauki Kopernik, jest moim zdaniem niepoważne. Policzyłam, że za wejściówki do muzeum i na projekcję 3D w planetarium rodzina z szóstką dzieci musiałaby zapłacić 242 złotych. Taka zniżka to żart.

Na obecnej liście zniżek nie ma tam też żadnej oferty Teatru Narodowego. Bilety tam są bardzo drogie. A jest to instytucja finansowana także przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wypadałoby, żeby instytucje państwowe zrobiły jakiś krok, który miałby realną, a nie tylko symboliczną wartość.

Rozmawiał Bogusław Rąpała

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych