Edukacja seksualna przypomina molestowanie i może powodować traumę. Żaden pracownik nie ścierpiałby takiego traktowania ze strony szefa. Dlaczego więc naraża się na to dzieci?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Niektóre lekcje edukacji seksualnej są w gruncie rzeczy seksualnym molestowaniem uczniów. Żaden pracownik nie ścierpiałby takiego traktowania ze strony szefa lub współpracowników - twierdzi Tabea Freitag, znana niemiecka psychoterapeutka specjalizująca się w leczeniu traum. W ten sposób opisuje skutki seksualizacji dzieci w niemieckich szkołach.

Miałam do czynienia z ludźmi, którzy w czasie zajęć edukacji seksualnej byli szczegółowo zapoznawani z różnymi praktykami seksualnymi. Wywołało to u nich uczucie dezorientacji, wstydu oraz wytrącało ich z równowagi

— mówiła psychoterapeutka w radiu SWR 2.

Jej zdaniem niektóre lekcje edukacji seksualnej są w gruncie rzeczy seksualnym molestowaniem uczniów.

Żaden pracownik nie ścierpiałby takiego traktowania ze strony szefa lub współpracowników

—zaznacza.

Freitag zajmuje się ludźmi, którzy borykają się z urazami na tle seksualnym oraz uzależnieniem od pornografii. Oprócz tego w Hamburgu stworzyła poradnię dla osób uzależnionych od mediów.

Nie sądzę, żeby młodzież sama z siebie domagała się w klasie lateksu, skórzanych pejczów, zdjęć aktów, sztucznych wagin i żeby sama chciała zajmować się wymyślaniem „nowego burdelu dla wszystkich”, przy jednoczesnym prezentowaniu wszystkich możliwych preferencji seksualnych

— twierdzi Freitag.

Przypomniała też główne cele edukacji seksualnej.

Przede wszystkim chodzi o zniesienie różnic między mężczyznami i kobietami tak, żeby nikt nie czuł się dyskryminowany ze względu na swoją biologiczną płeć. Oznacza to, że każdy może sobie wybrać, czy chce być mężczyzną czy kobietą. Mówi się o tym dzieciom już w szkole podstawowej po to, aby zachwiać w nich poczucie tożsamości płciowej i skłonić do refleksji, czy tożsamość mężczyzny bądź kobiety rzeczywiście im odpowiada, a nie została im jedynie wpojona

— mówiła psychoterapeutka.

Zwróciła również uwagę, że jako równowartościowe przedstawiane są wszystkie rodzaje partnerstwa, rodzicielstwa oraz zachowań seksualnych, włącznie z poliamorią i promiskuityzmem (relacje seksualne z często zmieniającymi się partnerami).

Chodzi o zapoznanie młodzieży ze stylem życia charakterystycznym dla środowisk LSBTTIQ (lesbijek, gejów, trans-, inter- i biseksualistów oraz queer). Jednocześnie tradycyjny model rodziny nie jest przedstawiany jako norma, ale jako konserwatywny, a nawet przestarzały sposób na życie

— wyjaśniła Tabea Freitag.

br/kath.net

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych