W roku jubileuszu Niepodległej przypadła 220 rocznica urodzin Adama Mickiewicza. Ta data przemknęła w Polsce zupełnie niezauważenie; 24 grudnia Wigilia tak absorbuje naszą uwagę, że kolejna okrągła rocznica urodzin Wieszcza przemyka niezauważenie! A przecież bez Jego „Pana Tadeusza” i całego tego romantycznego nurtu, który ocalił w nas polskość, tradycję i wiarę – nie byłoby wolnej Rzeczypospolitej! Aż dziw, że nie ogłoszono roku Mickiewicza – a przynajmniej nie zorganizowano cyklu spektakularnych imprez i przedsięwzięć promujących Jego pamięć. Do tej pory nie powstał przecież żaden film fabularny oparty na jego krwistej, przebogatej, momentami sensacyjnej biografii.
Od lat walczę o przypomnienie twórczości Wieszcza, która jest bardziej ponadczasowa niż mogłoby się wydawać. Nagrałem płytę z kilkunastoma piosenkami do Jego wierszy we współczesnych zupełnie rytmach. I podpowiadam, proszę, nalegam na Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Instytut Adama Mickiewicza, Polską Fundację Narodową, Narodowe Centrum Kultury itp. instytucje: WPROWADŹCIE PONOWNIE POEZJĘ WIESZCZA POD STRZECHY! Naprawdę warto…
A poniżej przypominam mój artykuł z 2006r.
Co prawda niektóre tematy już się zdezaktualizowały (miejsce Adama Małysza zajął Kamil Stoch, zniknęły samochody Daewoo, nikt już nie pamięta reklamy telefonii komórkowej Tak-Tak, zbankrutowały niektóre Polmosy, komunikator Gadu-Gadu jest już passe etc .etc.). Ale największy polski poeta pozostał nadal geniuszem słowa i opoką polskości… KOCHAJCIE MICKIEWICZA!
ZNASZ „LEE” – TEN KRÓJ?…
To nieprawda, że Mickiewicz „wielkim poetą był”… Adam Mickiewicz poetą wielkim jest!
Tylko czy w dobie komputerów, hamburgerów, globalizmu, satanizmu, podboju kosmosu, politycznego bigosu, reality show i wielkiego „joł” uduchowiony i nadwrażliwy marzyciel z zaściankowego Nowogródka może jeszcze wzbudzać zachwyt swym poetycki przesłaniem? Rymowanki wyszły już z mody, króluje wszechwładnie biały wiersz, a szlachetna niegdyś sztuka operowania trzynastozgłoskowcem okrzyknięta została przez współczesnych guru mianem „obciachowej”… Młode pokolenie, biegłe w skrótowych komunikatach typu SMS i Gadu-Gadu uznaje poezję Mistrza Adama za NADZWYCZAJ TRUDNĄ I HERMETYCZNĄ(?!)…
Nasz rezydent Parnasu, w dziełach którego zaczytywały się niegdyś z wypiekami na twarzach nie tylko salony, ale i pospólstwo – jawi się wyedukowanym dziś licealistom, studentom, magistrom czy inżynierom kimś zbyt elitarnym! Nawet absolwenci polonistyki przyznają, że czytali Go na skróty, przedkładając ściągane z internetu streszczenia nad zgłębianie opisów litewskiej przyrody…
Czy rzeczywiście twórca uznawany (przez aklamację) za największego polskiego poetę nie przystaje już zupełnie do „matrixowej” rzeczywistości, a słowo „romantyzm” należy wykreślić ze współczesnego słownika?
A może jednak warto by poszukać w biografii i dziełach Wieszcza znamion ponadczasowości? I postawić sobie hipotetyczne pytanie: czy (lub raczej jak) Adam Mickiewicz radziłby sobie w dzisiejszym „wyścigu szczurów”? I może nawet pokusić się o odnalezienie w jego twórczości odnośników do współczesnych trendów pop-kultury…
Pierwsze odkrycie zaskoczy w pierwszym rzędzie „ziomali” z blokowisk; otóż nie ulega wątpliwości, że MICKIEWICZ BYŁ PREKURSOREM HIP-HOPU! Istnieje całe mnóstwo relacji naocznych świadków, opisujących publiczne prezentacje improwizowanych naprędce, wierszowanych toastów i dedykacji, które Mistrz adresował do najbliższych mu przyjaciół. Adam wygłaszał je zwykle przy akompaniamencie gitary, fletu, lub fortepianu. Dodatkowe utrudnienie (a może ułatwienie?) stanowiły zwykle znaczne ilości wina (okres młodości), lub piwa (wiek dojrzały poety), przyswajane chętnie w procesie tworzenia… Do legendy przeszedł „pojedynek gigantów” – kultowy sparring na słowa pomiędzy Mickiewiczem a Słowackim w Paryżu w 1832r.
Warto nadmienić, że do tych występów angażowani byli muzycy z najwyższej półki; w tym konkretnym przypadku swych bitów użyczał poetom sam Fryderyk Chopin! (dla niewtajemniczonych: to ten sam, co „sprzedał” twarz podupadającym ostatnio nagrodom muzycznym „Fryderyka” i popularnemu trunkowi rozweselającemu „Chopin”).
A teraz postawmy pytanie zasadnicze: jak nazywa się rymowana melodeklamacja na podkładzie muzyki? Ano – Hip-Hopem właśnie! Co ciekawe – źródła historyczne podają, że choć sam Mickiewicz był wielkim wielbicielem muzyki, to nie miał za grosz talentu ani do gry, ani do śpiewu. Spełniał więc w 100% obowiązujące dziś standardy! (Sorry, Liroy, nie byłeś pierwszy w tym kraju…).
Kolejnym, związanym nierozerwalnie z naszymi czasami wykwitem subkultury młodzieżowej jest bazgranie sprayem po ścianach; jeśli jednak wgłębić się w materiały źródłowe, to okazuje się, że nasz MICKIEWICZ BYŁ TAKŻE „GRAFFICIARZEM”!
Kroniki podają, że już w 1825r., w drodze do Odessy wschodząca naówczas gwiazda polskiej poezji romantycznej gasiła swe pragnienie w źródełku przy kapliczce. W chwilę później na ścianie tego miejsca religijnego kultu pojawił się wykonany węglem, pięknie wykaligrafowany napis: „Byłem. Wodę piłem. Woda dobra… Adam Mickiewicz”. Czujecie bluesa? Na ścianie kapliczki! Ale czad…
Drugie, udokumentowane „romantyczne graffitti”, jakie wyszło spod ręki naszego Wieszcza, pojawiło się na altance w majątku p. Zaleskich w Pustowarówce. Była to już znacznie bardziej rozbudowana forma literacka, zaczynająca się od słów: „Jeżeliś prawy Polak, masz czyste sumienie…” Niestety – dla potomnych ocalała tylko pierwsza linijka tego malunku (ówczesne „spray’e” miały ograniczoną trwałość)… Ale już po tych 13 sylabach można się zorientować, że treści głoszone wówczas przez młodych buntowników znacznie odbiegały od współczesnych przesłań typu HWDP… Pomijam już fakt, że o na wykonanie swego graffitti Adam otrzymał przyzwolenie gospodarzy obiektu…
Ciekawe, jak radziłby sobie Największy Polski Poeta, gdyby dane mu było stanąć w szranki ze współczesnymi tuzami show-businessu? No cóż, obecne media są znacznie łaskawsze dla ulubieńców tłumu; jako człowiek niezwykle popularny byłby więc Adam skazany na sukces, z wszelkimi tego konsekwencjami (bankiety, salony, paparazzi, Wiktory, Nagrody Nobla etc.). ZNANY SONGWRITER MICKIEWICZ odbierał by w ZAIKSIE honoraria przewyższające łączne zarobki Olewicza, Dutkiewicza, Mogielnickiego i Cygana… Wątpiących odesłać można do wysłuchania mickiewiczowskich hitów w wykonaniu Marka Grechuty („Niepewność”), Czesława Niemena („Dobranoc”), czy aktorów Gliwickiego Teatru Muzycznego (musical „Mickiewicz”).
A gdyby tak jeszcze Wieszcz wystąpił w „Tańcu z Gwiazdami”, prognozować by można ogólnonarodowe szaleństwo na jego punkcie!
Ech, i pomyśleć, że autor najpopularniejszych w XIX w. „Pieśni” (popełnionych wspólnie z niejakim Moniuszką) nie mógł znaleźć sponsora na wystawienie opery! I to opery pisanej do muzyki kultowego już wtedy Chopina!
Jeszcze lepiej radziłby sobie ADAM MICKIEWICZ W TOPOWYCH AGENCJACH REKLAMOWYCH JAKO COPYWRITER. Samymi cytatami z „Pana Tadeusza” wypromować by można większość produktów spożywczych występujących dziś w sprzedaży! Z każdej stronicy narodowej epopei wyzierają smakowite opisy biesiad, a przy tej okazji zarówno win, jak i mocniejszych trunków, napojów wszelakich, serów, wędlin, tortów, ciast, lodów, zup, bigosów, potraw mięsnych, rybnych i wegetariańskich (wyprawa na grzyby!) etc. etc.
„Gdańska Wódka” zachwalana jest otwartym tekstem zarówno w „Pani Twardowskiej” i „Panu Tadeuszu”! Przepyszny opis parzenia kawy z Soplicowie jest już sam w sobie perełką reklamy! Potentaci farmaceutyczni korzystali by zapewne z apteczki Wojszczanki, a producent znanego napoju energetyzującego (tego z czerwonym bykiem) zrezygnowałby z usług skaczącego raz lepiej, raz gorzej innego Mistrza Adama (Małysza) na rzecz dziarskiego zawołania z „Ody”: „Młodości! Dodaj mi skrzydła!”… A lokomotywą promocji kosmetyków i mody została by niewątpliwie ciotka Telimena…
Ileż to radości dać by mogło szukanie ukrytych, reklamowych przekazów, np. „Znasz LEE – ten krój?”, czy „Pan TaDAEWOOsz”… Dwaj odziani na niebiesko, podstarzali szlachcice gadali by całymi godzinami przez swe komórki, powtarzając do znudzenia: „TAK, TAK, mój Gerwazy… TAK, TAK mój Protazy…”. Wystarczy?…
Oczywiście – żyjący hipotetycznie w XXIw. Adam Mickiewicz – nie uchroniłby się (jak większość znanych twórców) przed kradzieżą wartości intelektualnych. Czy byłby tym zaskoczony? Raczej nie… Jego „Sonety” ukazały się wszak w wydaniu pirackim we Lwowie w 1827r.! Druk opracowano bardzo starannie, dołączając do niego (w promocji?) nuty utworu „Do Niemna” z muzyką Karola Lipińskiego… Tańsza i jakościowo lepsza edycja nielegalnego wydania doprowadziła Poetę do wściekłości (nie mówiąc już o znacznym uszczupleniu spodziewanych wpływów autorskich)…
Czy przeniesiony żywcem z XIX wieku do naszej rzeczywistości Adam Mickiewicz przeżyłby szok cywilizacyjny? Z pewnością nie tak duży, jak by się można było spodziewać! Spisywana przez niego od 1829r. futurologiczna wizja świata („Historii Przyszłości”) zaczynała się w 2000r. i opisywała dwa najbliższe nam wieki… Z informacji i przekazów, które przetrwały do naszych czasów wynika, że Autor przewidywał niebywały rozkwit techniki… A więc balony, latające w powietrzu „jak żurawie lub gęsi”, mogące docierać na inne planety… Również gęstą sieć kolei żelaznych, po których pędzić będą „domy i sklepy zbudowane z żelaza”… Także olbrzymie okręty do rozwożenia towarów w różne części świata… Przekazywanie informacji do najdalszych zakątków naszego globu możliwe być miało dzięki „Archimedesowym zwierciadłom”, odbijającym w mgnieniu oka świetlne sygnały (światłowód?)… Potężne teleskopy zapewnić miały podglądanie życia na odległych gwiazdach, a specjalne „akustyczne przyrządy” sprawić, że „siedząc spokojnie przy kominku w hotelach, można słuchać dawanych w mieście koncertów lub wykładów lekcji publicznych”… I tylko wizja przykrytych ogromnymi dachami, ogrzewanych i sztucznie oświetlonych miast trzeciego tysiąclecia, zamieszkiwanych przez nie znających widoku słońca i uroków wiejskiego życia ludzi-kanibali była nad wyraz przygnębiająca…
Zważywszy, że telefon wymyślono dopiero w 1875r, fonograf – dwa lata później, a Juliusz Verne, najsłynniejszy XIX-wieczny pisarz science-fiction wydał swoją pierwszą powieść dopiero w 1863r – zaiste – porażający w swej przenikliwości profetyzm …
Mistrz Adam zaimponować mógł swoją dedukcją nawet Kazimierze Szczuce; sygnalizował bowiem wielokrotnie nadchodzącą erę emancypację kobiet…
I jak tu nie nazywać Adama Mickiewicza Wieszczem? Wszak to on przewidział i szczegółowo opisał zjawisko międzynarodowego terroryzmu (zainteresowanych odsyłam do lektury „Konrada Wallenroda”), powstanie Unii Europejskiej („Pielgrzym Polski”), narodziny komunizmu (polecam „Skład Zasad”) i nowoczesnego Public Relations („Kiedy szlesz bilet bogatym” – toż to jeden pyszny wykład marketingu!)…
Sympatię współczesnych zjednać mu powinna jeszcze jedna przypadłość charakteru: Wielki Poeta nie cierpiał (zresztą z wzajemnością) pseudo-literackiej, stołecznej elity – mówiąc językiem współczesnym: „warszawki” , o czym świadczą jego liczne listy i polemiki. Nie przepadał też za politykami, określając ich ogólnie: „… cisi, ciemni, mali ludzie…” („Gęby za lud krzyczące” – tego wiersza nie pokochają nigdy żadni rządzący!).
Deja Vu?
Ale to jest już temat na zupełnie inny artykuł…
PS A poniżej – jako inspirację dla współczesnych twórców – polecam kilka „mickiewiczowskich” linków:
BIESIADA Z WIESZCZEM
INWOKACJA (koncert)
POLAŁY SIĘ ŁZY
GĘBY ZA LUD KRZYCZĄCE
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/427003-czy-romantyzm-moze-znow-uratowac-polske