Teatr Kamienica, Aleja Solidarności 93 - przyjdzie mi coraz częściej wymieniać ten adres. Zaledwie dwa miesiące temu chwaliłem „Dzień świra” Marka Koterskiego przerobionego, z udziałem samego filmowca jako autora libretta, na operę, ale taką przystępną, lekką.
Wczoraj obejrzałem „Wszystko o mężczyznach” chorwackiego, bardzo płodnego dramaturga Miro Gavrana. Wyreżyserował to przed półtora rokiem i zresztą opatrzył świetną scenografią Bartłomiej Wyszomirski, autor wielu „ normalnych” przedstawień realizowanych w wielu teatrach. A nad wszystkim unosił się też duch mistrza teatru „dla ludzi”, dyrektora Kamienicy Emiliana Kamińskiego, którego zresztą spotkaliśmy w drzwiach.
Pomysł prosty i zabójczo finezyjny. Trzej aktorzy grają na przemian cztery historie, które tworzą pewną całość, zgodną z tytułem („Oto dzisiejsi faceci!”), acz bez wspólnego nachalnego morału. W efekcie każdy wciela się w cztery postaci, a same zamiany jednej historii w drugą dają pole do inwencji i zabawy. Mamy opowiastkę o trójce przyjaciół ze studiów, których coś podzieli, dramat rodzinny (ojciec i dwaj synowie), gejowski trójkąt i wreszcie próbę wystawienia striptizu męskiego w nocnym klubie, gdzie wszyscy nie stają na wysokości zadania.
Napisałem o tych zabawach przechodzeniem jednej historii w drugą, bo energia, witalność, ruchliwość, zdolność przepoczwarzania się to główna cecha tego widowiska. A przecież jeśli jest to zabawa, to niegłupia. Nie wszystkie cztery części są zresztą farsami, jedna ma naturę klasycznego dramatu, jedna jest mieszanką. Te najweselsze też skłaniają do zadumy, nawet jeśli groteskowy finał całości pozornie bierze wszystkie ewentualne wnioski w nawias.
Choć pozmieniano nazwy miast na polskie, klimaty są wspólne. W „skeczu” o gejach („Miłość”) znajdujemy odrobinę niezgodnego z polityczną poprawnością obrazoburstwa, które, jak się okazuje, pasuje do naszych realiów tyleż co do chorwackich. Może zresztą i całość jest po trosze polemiką ze stereotypami? Nawet jeśli nie oszczędza samych facetów, to jakoś inaczej niż zwykle. Ważne, że mamy dobrze uchwyconego ducha czasów. Zawsze kiedy to się udaje, ja jako widz czuję się, jakbym złapał Pana Boga za nogi.
Teatr nadal potrafi opowiadać ciekawe historie o ludziach, trzeba się tylko trochę rozejrzeć po autorach i tytułach. A co więcej, gdy to robi, daje ogromne pole popisu aktorom - to nieprawda, że dziś nie ma czego grać. To widać zwłaszcza na małej scenie Kamienicy, gdzie nie można się ukryć za maszynerią. Gdzie aktorzy działają nawet w przejściu przy samych widzach i gdzie widać każdą kroplę potu na twarzy dającego z siebie wszystko Arkadiusza Janiczka.
Panowie Marcin Kwaśny, Michał Lesień i Arkadiusz Janiczek nie tylko wiarygodnie grają na instrumentach wielu emocji, nie tylko zadziwiają zmieniając się diametralnie bez pomocy charakteryzacji, ale też stwarzają wrażenie zgranego kombo, które się dobrze rozumie. Z jednej strony są wiarygodni udając swoich bohaterów. Z drugiej robią do nas oko: znamy się, lubimy i chcemy wam pokazać, jak jest naprawdę. To założymy to zdejmiemy marynarkę sygnalizując, że jesteśmy kimś innym. Ale dajemy wam też trochę luzu. Pośmiejcie się i pomyślcie, my wam w tym tylko pomagamy.
To duża sztuka. A nieudany striptiz Janiczka powinien przejść do historii teatru. Ten wybitny przedstawiciel młodo-średniego aktorskiego pokolenia już nie wyrasta, a obrasta w piórka jako gwiazda pierwszej wielkości. Dwaj pozostali też są świetni, może za mało wykorzystani w polskim teatrze? W sumie owacje na stojąco!
Dziś premiera „Trzeciej młodości Bociana” – napisał sam Emilian Kamiński. Będzie okazja do nowych wrażeń.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/355848-wszystko-o-mezczyznach-w-teatrze-kamienica-to-przedstawienie-dla-ludzi-dla-mnie-dla-ciebie