„Okja” jest antykorporacyjną, ekologiczną opowiastką, która powinna zostać odrzucona przez takiego kapitalistę jak autor tej recenzji. A jednak koreańsko-amerykańska bajka Joon-ho Bonga wywołała we mnie całą paletę emocji-od wzruszenia przez rozbawienie i zachwyt nad efektami specjalnymi.
Film Netflixa opowiada o zachłannych kapitalistach, którzy tworzą genetycznie zmodyfikowane gargantuiczne świnie. Są one w różnych częściach świata „hodowane” przez opłacanych rolników, by stwarzały wrażenie „ekologicznych”. Świnia Okja od dziecka towarzyszy Miji, która jest nieświadoma losu swojego ogromnego zwierzątka. Gdy przychodzi czas zabrania świnki na rzeź, wychowywana przez dziadka dziewczynka rusza z koreańskich gór do Nowego Jorku, gdzie wraz z obrońcami praw zwierząt wypowiada wojnę korporacjom.
„Okja” jest idealnym połączeniem koreańskiej wrażliwości z jankeską ckliwością z „E.T”. Relacja osieroconej dziewczynki z dziadkiem jest zanurzona w tradycję rodzinną dalekiego wschodu. Z drugiej strony reżyser znany ze „Snowpiercera” nie unika czysto pokulturowych chwytów kina hollywoodzkiego. Mamy tutaj nawet pościg ciężarówek godny „Francuskiego łącznika”!
Drażni natomiast błaznowanie Jake’a Gyllenhaala w roli złamanego przez korporacje byłego gwiazdora programów przyrodniczych. Znakomity aktor wchodzi w buty Jima Carreya, co zupełnie mu nie pasuje. Zlepiona z klisz jest też komiksowa wredność Tildy Swindon, pasująca do historii pewnych Dalmatyńczyków. Wszystko rekompensuje jednak wizualny majstersztyk reżysera i pięknie pokazana przyjaźń dziecka ze zwierzakiem. Pokrzepiające kino. Idealne na letni wieczór. Taki bez schabowego na stole…
4/6
Film dostępny na NETFLIX
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/346883-okja-wegetariansko-antykorporacyjna-bajka-recenzja