To urzekająca, nieoczekiwana zmiana ról: artyści, których prace wystawiło Narodowe Centrum Kultury posługują się ironią, cudzysłowem i prowokacją, do jakich od dawna przyzwyczaiła nas „sztuka krytyczna”. Tyle, że tym razem za sprawą tych narzędzi cięgi dostają nie „zwyczajowi oskarżeni”, lecz apologeci Okrągłego Stołu i mordercy generała Nila.
Przez lata wydawało się, że obóz lewicy ma monopol na błyskotliwe, złośliwe i przerysowane komentowanie historii najnowszej przy pomocy artystycznych środków wyrazu. Instalacje Grzegorza Klamana, Zbigniewa Libery, happeningi Piotra Uklańskiego, drażniły swoją jednostronnością, zaczepnością, przewidywalnością – ale były celne i nie dawało się o nich zapomnieć. Ci, do których nie przemawiały apologie Wałęsy oraz zwyczajowa krytyka całej palety polskich przywar mniemanych, skazani byli na milczenie lub na solenne polemiki, nijak nie przemawiające do chochlikowatych w swojej naturze przedsięwzięć „sztuki krytycznej”.
Jak nieraz w historii, szczęśliwym rozwiązaniem okazało się opanowanie techniki, w której salonowi artyści jako pierwsi osiągnęli biegłość. Instalacje Jacka Lilpopa, Jerzego Kaliny, Jacka Adamasa są równie zaczepne i drażniące, jak cykl zdjęć „Pozytywy” Zbigniewa Libery: tyle, że tym razem podważana jest uładzona wizja PRL jako krainy, gdzie wszystko ostatecznie skończyło się pojednaniem, happy endem i wesołym oberkiem w Magdalence, atakowane są zapomnienie i ironia, które III RP miała do zaoferowania weteranom podziemia i ofiarom komunizmu.
Tyle, że – podkreślmy to raz jeszcze – szczęśliwie udało się przy tym wyzwolić od oleodrukowej estetyki murali, na których „żołnierze wyklęci” wyglądają, jakby wyszli z osiedlowej siłowni, a ich sanitariuszki – z pobliskiego klubu, od tradycji wymurowanych na fundamencie dobrych chęci, lecz fatalnie kiczowatych pomników. Dzieła prezentowane na wystawie „Historiofilia” - sto metrów bieżących ciśniętej na beton galerii ubłoconej, biało-czerwonej ceraty („Terrain Ahead” Jerzego Kaliny), przedwojenne zdjęcie oficera ostrzelane na tęczowo painballowymi kulami („Szukanie ojca” Nony Olejniczak), figlarne neony z nazwiskami Bolesława Bieruta, Marii Gurowskiej, Alicji Graff, Heleny Wolińskiej i Jakuba Bermana na tle potężnej szubienicy („Nil” Jacka Lilpopa) drażnią i bolą. To dobrze.
„Historiofilia. Sztuka i polska pamięć” – Narodowe Centrum Kultury (kurator Piotr Bernatowicz), Stara Drukarnia, ul. Mińska 65, Warszawa; wystawa czynna jest do 6 sierpnia 2017 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/341789-przewrotnosc-prawicy-wojciech-stanislawski-poleca