30 marca 1981 roku, na początku prezydentury, Ronald Reagan omal nie zginął od kuli zamachowca pod hotelem Hilton w Waszyngtonie. Gdyby jednak, nie daj Boże, tak się stało, historia świata potoczyłaby się inaczej i kto wie, być może Związek Sowiecki zdychałby do dzisiaj i destabilizował kolejne kraje swoją bratnią pomocą.
Książka Billa O’Reilly’ego i Martina Dugarda przybliża nam kulisy tego zamachu. Bill O’Reilly to niedawna gwiazda telewizji Fox News, który właśnie pożegnał się z nią w atmosferze seksualnego skandalu. Autorzy mają szersze ambicje i ukazują nam szerokie tło tych dramatycznych wydarzeń – książka jest niemal biografią Reagana i politycznym obrazem Ameryki drugiej połowy dwudziestego wieku. Przewija się przed naszymi oczami barwny korowód prezydentów, senatorów i gubernatorów.
O Reaganie można pisać hagiograficznie – w końcu to pogromca sowieckiego „imperium zła”, kowboj o żelaznym kręgosłupie moralnym i osoba autentycznie uduchowiona. Także ktoś, kto szczerze lubił ludzi i im ufał – co w polityce jest rzadkością. Być może dlatego też nie został Czarnym Ludem, Hitlerem i Voldemortem dla lewicy i demokratów, w przeciwieństwie do Nixona, Busha czy Trumpa. Pewnie, są wyjątki i np. cytowany w książce Christopher Hitchens sądzi, że Reagan był „głupim jak głąb pozerem i błaznem”. Cóż, każdy kraj ma swoich Palikotów.
Ciekawe, że autorom – raczej konserwatywnym – też daleko od stawiania Reagana na posągu, miałem wrażenie, że książka wyszła spod pióra jakichś „odbrązawiaczy”. Dowiadujemy się, że w Hollywood Reagan prowadził bogate życie erotyczne (co zresztą było wówczas normą), a kiedy Nancy Davis (przyszła pani Reagan) próbowała złapać go „na ciążę”, tylko spłoszyła przyszłego prezydenta, który uciekł szukać pocieszenia w ramionach innej… Mnóstwo tu takich smaczków niemal prosto z tabloidu. Trudno jednak odmówić książce radochy z czytania, jest napisana według amerykańskiej szkoły, gdzie pierwszą zasadą jest „nie nudzić” (ale też być wiernym faktom, autorzy twierdzą, że każdą informację sprawdzili przynajmniej w dwóch źródłach). Dlatego też dbałość o dramaturgię jest olbrzymia – każda debata telewizyjna, każde spotkanie z przywódcą politycznym (Margaret Thatcher) jest tu czymś, od czego zależą losy świata czy Ameryki.
Choć autorzy nie mają wątpliwości, że historia (i ekonomia) przyznała Reaganowi rację, to nie wahają się też wyciągać na światło dzienne różnych drażliwych kwestii. Polityka to nie zajęcie dla pięknoduchów, same kulisy zwycięstw (i porażek) w prawyborach i wyborach powszechnych są dość kształcące (choćby rywalizacja z Geraldem Fordem o nominację w Partii Republikańskiej w 1976 roku). Rola Nancy Reagan była według autorów olbrzymia, to ona pomogła Reaganowi osiągnąć pełnię jego możliwości (i z pewnością podkręcała i tak dość wysokie ambicje), ale też zza kulis decydowała np. o prezydenckich nominacjach. Mimochodem pada też opinia, że jej makiaweliczne podejście do polityki było jednak właściwą przeciwwagą dla nadmiernego politycznego idealizmu męża…
Sporo uwagi autorzy poświęcają też osobie zamachowca, Johna Hickneya, który w 2016 roku wyszedł na wolność. Jednocześnie ewidentny świr, erotoman zakochany w Jodie Foster i schizofrenik, ale też – na szczęście niedoszły – zabójca, który swoją zbrodnię zaplanował z premedytacją. Jego namiętność do „Taksówkarza” Scorsese ukazana jest niemal tak, jakby to twórcy filmu ponosili odpowiedzialność za obsesję Hickneya, który chciał dokonać rzezi, wzorując się na postaci granej przez De Niro – tylko po to, by zaimponować Jodie Foster. Niepowiedziana wprost teza wisi w powietrzu „gdyby nie ten film i gdyby nie grająca tam nastoletnia aktorka, nie doszłoby do tragedii”.
Zawiedzie się ktoś, kto szukałby w książce jakichś teorii spiskowych, zakulisowych działań CIA czy KGB. Rozczarują się też ci, którzy nie szanują Reagana, bo był on tylko jeszcze jednym prezydentem „zaprzedanym światowej finansjerze” i umożliwiającym bogatym (koncerny naftowe) jeszcze większe bogacenie się. Dzisiejsi islamiści-dżihadyści to też rzekomo jego robota, efekt ich wspierania, kiedy byli „wrogiem naszego wroga”(ZSRR) podczas wojny w Afganistanie. Dla nich książka będzie za mało odbrązawiająca – choć autorzy nie zostawiają suchej nitki na aferze Iran-contras czy chorobie Alzheimera, której pierwsze symptomy pojawiły się już w latach osiemdziesiątych.
Książkę czyta się świetnie, jest ona niemal gotowym materiałem na film sensacyjny, z dbałością o odpowiedni „montaż” kolejnych scen (sam zamach jest detalicznie rozpisany niemal co do sekundy), prosty trick prowadzenia narracji w czasie teraźniejszym dodaje dramaturgii wydarzeniom. Świat polityki jest przedstawiony jako niezmiernie fascynujący, co zawdzięczamy głównie tak barwnym osobowościom jak Ronald Reagan. Autorzy przyznają, że jego poprzednicy na stanowisku prezydenta pogrążyli Amerykę w stagnacji i doprowadzili obywateli do cynicznego rozczarowania polityką, ale dzięki Reaganowi uległo to zmianie.
„Zabić Reagana” jest intrygującą mieszanką patriotycznego patosu i idealizmu made in USA z politycznym makiawelizmem i podziwem dla skuteczności. Telewizyjno-tabloidowe wdzięczenie się do czytelnika żądającego skandali, seksu i plotek nie wyklucza tu solidnej dziennikarskiej (i literackiej) roboty. Szkoda, że wiele rzeczy książka pomija milczeniem, zwłaszcza „duchową” stronę biografii Reagana – więcej uwagi autorzy poświęcają zamiłowaniu Nancy do astrologii i horoskopów (bo bardziej kontrowersyjne) niż głębokiej wierze czy „religii obywatelskiej” czterdziestego prezydenta USA. Poczytność ponad wszystko – co ma swoje dobre i złe strony, ale warto po książkę sięgnąć. I obejrzeć choćby przemówienie w Berlinie, wygłoszone pod Bramą Brandebrurską 12 czerwca 1987 roku – tego samego dnia, kiedy Jan Paweł II był na Westerplatte. Nie ukrywam – wzruszyłem się.
Bill O’Reilly, Martin Dugard – Zabić Reagana. Zamach, który zmienił prezydenturę. Tłum. Agnieszka Jacewicz. Rebis, Poznań 2017.
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/338621-zabic-reagana-zamach-ktory-zmienil-prezydenturestrzaly-pod-hiltonem-recenzja