17 minutowa etiuda Wojtka Smarzowskiego zrobiona dla Showmax.com (poprzednią z Ewanem McGregorem zrealizował Patryk Vega) to sprytny spot reklamowy. Czego? Filmowej platformy Showmax. Niemniej jednak ogląda się go z…cóż, może nie z przyjemnością (jego kino takich uczuć nie wywołuje), ale z zainteresowaniem.
Do obskurnego hotelu przyjeżdża ksiądz (Arkadiusz Jakubik). Ma kraksę samochodową i musi poczekać aż mechanik „wyklepie” mu rano auto. W brudnym, oświetlonym tanim neonem hotelu nie ma wiele do roboty. Ksiądz zamierza więc obejrzeć film w telewizji. Rozklekotany odbiornik ma wyrwaną antenę. Ściągnięte z internetu nielegalnie filmy nie mają zaś polskich napisów. Kolejne zdarzenia związane z brakiem upragnionego filmu będą miały makabryczne skutki.
Smarzowski puszcza do widza oko bawiąc się scenami ze swojego „Wesela” i „Domu złego”. Jest brud, smród, wódka, dysfunkcyjna rodzina i „Biały miś” lecący w tle. Jakubik jak w każdym filmie Smarzowskiego jest magnetyczny. Bawi, przeraża i wywołuje współczucie. Reżyser nagrodzonego właśnie Orłami „Wołynia” delikatnie, ale sugestywnie wbija też szpile w wizerunek Kościoła. Pojawia się rozmowa o filmie opowiadającym o pedofilii w Bostonie, nieuczciwe ściąganie nielegalnych filmów nie przeszkadza duchownemu. Jest też liczenie banknotów. Za mało by wbić się na poziom najlepszej satyry, ale nie jest to też antyklerykalny paszkwil. Szkoda też, że Smarzowski opiera całą opowieść o najbardziej wyświechtany wizerunek duchownego. Brakuje tej satyrze świeżości i przewrotności. W pewnym momencie ksiądz modli się zresztą o…poczucia humoru.
Poczucia humoru i pomysłu na dobry finał zabrakło Smarzowskiemu. Zamiast iść w stronę absurdu rodem z również hotelowego i makabrycznego „Barton Finka” Coenów twórca wybitnej „Róży” zanurza się w banale. Smarzowski przyzwyczaił do mocnego przytupu w ostatnich scenach swoich mocnych wizji. Nawet w mniej udanym „Pod mocnym Aniołem” zostawiał widza oblepionego specyfiką swojego specyficznego świata. Nie pozwalał o filmie zapomnieć, naciskając odpowiednie receptory. Po „Wołyniu” Smarzowski stał się bohaterem dla części prawicy. Po „Księdzu” nim nie będzie. No, ale Smarzowski zawsze wychodził z szufladek, w jakie go wkładano.
Dobry warsztatowo i obiecujący przez większość akcji „Ksiądz” wywołuje jedynie wzruszenie ramion i niedosyt. Widać, że Smarzowski jeszcze nie pozbierał się po wykańczającym fizycznie i psychicznie „Wołyniu”. Warto by zrobił sobie urlop i wrócił ze znakomitym filmem o średniowieczu, co zapowiadał w wywiadzie dla „wSieci”.
3/6
„Ksiądz”, reż: Wojciech Smarzowski. Film dostępny już na showmax.com
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/332477-ksiadz-smarzowski-w-pigulce-ale-bez-pomyslu-w-finale-recenzja