Ten film przypomniany przez TVN 7, a w swoim czasie chyba niezauważony, nie tyle mnie zachwycił, ile zastanowił. Można by rzec, utkwił we mnie. „Piętno przeszłości” („Tenderness”) Johna Polsona sprzed ośmiu lat jest nieprzyjemny, zimny, dziwny.
Młodzieniec, który zabił swoich rodziców, zostaje szybko wypuszczony z domu poprawczego (trochę niewiarygodny jak na USA zawiązek akcji). „Prześladuje” go emerytowany policjant grany sugestywnie przez Russella Crowe’a. Funkcjonariusz jest nietypowy – nie okazuje chłopakowi wrogości. Przeciwnie, uważa, że tamten ma taką naturę, iż musi zabijać. Ale sądzi również, że jego miejsce jest w odosobnieniu, bo trzeba chronić świat. Tymczasem do Erica, zabójcy, zgłasza się dziewczyna, która znając jego przeszłość, szuka jego towarzystwa.
Dziwność filmu polega także na mało prawdopodobnych psychologicznie zwrotach skądinąd powolnej akcji. Ale zawiera się w nim podstawowy dylemat. Konserwatyści boją się konkluzji „on musi zabijać”, bo mogłaby ona oznaczać podważenie surowości i nieuchronności wymiaru sprawiedliwości. Jednak kryje się za tym i coś więcej. Dochodzimy do dyskusji o naturze zła, o wolnej woli, o nieuchronności grzechu. Inne odpowiedzi padają na gruncie protestantyzmu, inne – katolicyzmu. I tu, i tam odpowiedzi paradoksalne.
Co do konsekwencji społecznych można brnąć jak w polsko-szwedzkim filmie „Intruz” nagrodzonym w Gdyni, w którym niechęć społeczności wobec uwolnionego zabójcy przedstawiana jest jako zło społeczne. Choć na dobrą sprawę jego przyjęcie z otwartymi ramionami mogłoby się jawić jako przejaw znieczulicy i relatywizmu. Z drugiej strony Thomas Harris, zanim oszalał na punkcie doktora Lectera, przeprowadził w „Czerwonym smoku” precyzyjny wywód. Pokazał mordercę będącego ofiarą nieuchronności, produktem złego świata i własnej natury (oszpeconego Dolarhyde’a), ale per saldo opowiedział się za jego eliminacją jako jedynym rozwiązaniem. Można i tak. A może trzeba.
Tu odpowiedź jest cokolwiek pastelowa, nie chcę jej zdradzać, a – powtórzę – fantastyczność finału utrudnia oceny. Ale Polson dotknął jednego z podstawowych dylematów świata. Pozostawiając nas z przeraźliwym smutkiem. Mnie również wyposażył w pewność, że trzeba o tym myśleć, lecz bez przekraczania granicy dzielącej nas od absurdalnych teorii społecznych. Bo najgorsza jest jednak krzywda niewinnych.
Piotr Zaremba
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/332124-zaremba-przed-telewizorem-smutek-mordercy