Rozmowę, a raczej glanowanie, jakiego doświadczył Janusz Korwin-Mikke w programie gwiazdy brytyjskiej telewizji Piersa Morgana znają już chyba wszyscy. Korwin za swoje, skądinąd głupie, ale stare jak świat poglądy na temat inteligencji kobiet dostał surowe finansowe kary w Parlamencie Europejskim. Powstały listy domagające się jego wykluczenia z parlamentu i potępienia na wieki wieków (bez amen w przypadku tych środowisk). Już dawno wolność do wygłaszania własnych poglądów została zniszczona przez polipoprawną dyktaturę, której kapłani arbitralnie decydują, co wolno, a czego nie wolno głośno mówić.

Nie bronię stanowiska Korwina. Tak jak nie bronię stanowiska lewaków, którzy w najostrzejszy sposób atakują chrześcijaństwo. Do głowy mi jednak nie przychodzi by karać ich za poglądy. Ja jednak jestem wolnościowcem ukształtowanym przez amerykańską kulturę, a nie europejski zamordyzm.

Znamienne, że słowa JKM nie zostały przemilczane. Posłużyły natomiast do wściekłego ataku mediów, które na co dzień pouczają czym jest obiektywizm i pluralizm. JKM został zaproszony do popularnego na całym świecie show „Good Morning Britain” nie po to by w cywilizowany sposób zderzyć się z jego poglądami. Został zaproszony do bycia zglanowanym na oczach wychowanego w politpoprawnej utopii masowego odbiorcy telewizyjnej papki.

Dla nieznających angielskiego jest też tłumaczony fragment „wywiadu”.

Warto tę kuriozalną rozmowę obejrzeć na zimno i bez emocji. Pokazuje czym stało się dzisiejsze dziennikarstwo, gdzie zamiast rozmowy króluje chamstwo, buta i arogancja. Oczywiście uwypuklane i usprawiedliwiane tylko w przypadku rozmów z przedstawicielami jednej opcji ideologicznej. Smaczku wywiadowi dodaje fakt, że Piers Morgan nie jest typowym lewicowo-liberalnym medialnym młotkowym, ale dziennikarzem zwalczanym przez mainstream za, uwaga, poglądy.

Czytaj dalej na drugiej stronie