Ma rację Piotr Zaremba, gdy pisze, że spektakl grupy Mumio „Welcome Home Boys“ to rewelacja. Mój redakcyjny kolega (zarówno na portalu wPolityce, jak i w tygodniku „W Sieci“) słusznie zwrócił uwagę na nowatorstwo kinoteatru, jego chaplinowski humor połączony z surrealistyczną groteską, a także synergia technicznej perfekcji i siły improwizacji.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewien aspekt, który raczej umknął osobom opisującym dotychczas „Welcome Home Boys“. Otóż jest to przedstawienie metafizyczne. Ten spektakl to nie tylko zbiór gagów i skeczy, luźno powiązanych ze sobą nic nie znaczącą bajkową fabułą. Za zabawnymi scenkami kryje się bowiem przemyślna opowieść zgodna z antropologiczną teorią mitu. Ma ona formę pewnego duchowego itinerarium, podczas którego dokonuje się przemiana bohaterów – są oni zupełnie innymi postaciami na końcu historii niż na jej początku.
Punktem wyjścia dla perypetii dwóch głównych postaci spektaklu, Macieja i Jędrzeja, jest lektura Testamentu od Ojca. To Księga, która wchodzi z nimi w dialog. Wcześniej od nich zna nawet słowa, które sami za chwilę wypowiedzą. Mało tego: wydaje się znać ich lepiej niż oni sami siebie. Zarazem Księga staje się dla nich drogowskazem życiowym. Wyruszają w podróż, podążając właśnie za jej wskazaniami.
Po drodze muszą zmierzyć się z wieloma przeszkodami, które piętrzą przed nimi złośliwi przybysze z innego wymiaru. Udają oni przyjaciół, lecz w rzeczywistości robią wszystko, by Maciej i Jędrzej nie dotarli do upragnionego celu. Zastawiają na nich liczne pułapki, lecz nasi bohaterowie, niosąc ze sobą Księgę, pokonują wszelkie trudności.
Finałem wędrówki okazuje się przejście do innej, równoległej rzeczywistości. Żeby tego jednak dokonać, należy umniejszyć samego siebie. W tym celu Maciej i Jędrzej opowiadają „monologi żenujące“. Z jednej strony posiadają one walor autonomiczny jako skrzące się ciepłym humorem improwizacje. Z drugiej jednak strony mają swoje określone miejsce w sztuce: opowiadają o najbardziej kompromitujących historiach z własnego życia. Są upokorzeniem, stanięciem w prawdzie o sobie, przyznaniem się do własnej słabości. Właśnie to umniejszenie samego siebie staje się ostatecznym warunkiem przemienienia, przejścia do innego wymiaru, gdzie panuje szczęście.
Czy ta struktura opowieści czegoś Państwu nie przypomina? Warto przyjrzeć się spektaklowi Mumio pod tym kątem, bo często zatrzymujemy się jedynie na poziomie genialnych skeczy, a wbrew pozorom Darek Basiński i Jacek Boruciński – wiem, bo wielokrotnie z nimi rozmawiałem – to twórcy o niezwykłej wrażliwości metafizycznej.
O czym można przekonać się, oglądając „Welcome Home Boys“.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/331096-ostatni-spektakl-mumio-co-umyka-wielu-krytykom-to-teatr-metafizyczny