Nie widziałem „sztuki”, która rozpala emocje całej Polski od dwóch dni, dający tym samym darmową reklamę jej autorowi. Nie oceniam więc tego przedstawienia, a jedynie jego fragmenty pokazywane w mediach. Cóż, gdyby ktoś zrobił sztukę o wieszaniu gejów uprawiających seks ze zwierzęciem, lewicowy komentatorzy mówiliby o homofobii na podstawie fragmentu. Niemniej jednak nie zobaczę sztuki, bowiem nie mam nawet możliwości przełamania zażenowania, by udać się do Teatru Powszechnego. Mieszkam na Warmii i Mazurach, gdzie „postępowcy” i, pożal się Boże, samozwańczy kieszonkowi następcy Markiza de Sade’a rzadko zaglądają. Choć i Teatr w Olsztynie prowadzony jest przez wyjątkowego „postępowca” reżysera Janusza Kijowskiego (prywatnie stryj lidera KOD), to nawet on nie sprowadzał na scenę prowokatorów lżących chrześcijan
Dodajmy, że prowokatorów wyjątkowo tchórzliwych. Dziś pluć na Kościół katolicki, papieża i krzyż jest tak bardzo banalne i wyświechtane, że zabiera jakąkolwiek chęć wchodzenia w dialog z prowokatorami. No, ale prowokatorzy uderzają tych, którzy są słabi. Pokazując seks oralny z Mahometem stracą tępe łby, zaś kpiąc z judaizmu przylepią sobie do gęby łatkę antysemity. No więc będą uderzać w tych, którzy i tak są przedstawicielami najmocniej prześladowanej dziś religii.
Nie chcę mi się nawet pisać tego tekstu. Pisałem już takich kilkanaście. Słyszę jednak gdzieś głosy by karać tanich prowokatorów. Nakładanie na nich kar finansowych i ograniczenia wolności to wymarzony prezent. Być męczennikiem „kaczyzmu”, wychwalanym przez artystyczny światek w Europie to marzenie każdego, kto w normalnych warunkach nie potrafi zbudować swojej pozycji artystycznej. Po to przecież jest ta prowokacja.
Nie tylko, by rozreklamować sztukę, której nazwę celowo tutaj pomijam i zapewnić jej komercyjny sukces. Chodzi o coś znacznie głębszego. To wojna ideologiczna, ale nie wpisująca się w światową „Wojnę światów”. To najniższa forma wojny z władzą w Polsce, przeciwko której będzie można wyjść na ulicę (już widzę skaczących w obronie aktorów KOD-owców) i zmobilizować świat.
Zgadzam się z Bronisławem Wildsteinem, który napisał wczoraj na wPolityce.pl:
Generalnie jestem przeciwnikiem odwoływania się do wymiaru sprawiedliwości w takich kwestiach. Oznacza to zgodę na jego coraz dalej posuniętą ingerencję w nasze życie, ale przede wszystkim: daje żer tanim prowokatorom, którzy dzięki temu stroić się mogą w szatki obrońców wolności sztuki, jednocześnie kwestionując jej autonomiczny charakter i oficjalnie zaprzęgając ją do ideologicznego wehikułu. To, skądinąd uzasadnione, protesty wobec tego typu „eksperymentów” napędzają im publiczność i każą cieszyć się niezasłużoną popularnością.
Pisarz pytał czy ignorowanie nie oznacza jednak „oddania teatrów w ręce ideologicznych hunwejbinów, których celem jest zniszczenie naszej kultury?” Już dawno je oddaliśmy jako konserwatyści, przegrywając bój o kulturę. Teraz trzeba ją mądrze odbić. Poza odebraniem dotacji (w końcu to państwowa instytucja) każda inna forma kary zostanie przekuta na korzyść prowokatorów.
W tym wypadku pozwólmy, by tani i tchórzliwi prowokatorzy sami się, mówiąc kolokwialnie, zaorali swoimi błazeństwami. Naprawdę przeciętny Kowalski oglądający nawoływanie do zamachu na ważnego polityka partii rządzącej i figury papieża uprawiającej seks oralny ukarze każdego, kto broni takich idiotyzmów na scenie. Nie ma co robić z nich męczenników. Sami się zniszczą nienawiścią.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/328557-oni-pragna-byc-meczennikami-w-rezimie-kaczora-po-to-jest-ta-sztuka-damy-im-satysfakcje