W spektaklu mamy również m.in. obrzydliwą scenę seksu oralnego z figurą św. Jana Pawła II, czy pochwałę aborcji. Zyskują one niestety aplauz na widowni, są oklaski i śmiechy. I to jest dla mnie tutaj główny problem, największe nieszczęście
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Temida Stankiewicz-Podhorecka, krytyk teatralny.
wPolityce.pl: Episkopat Polski wydał komunikat, w którym podkreślił, że podczas spektaklu „Klątwa” Olivera Frljića „dokonuje się publiczna profanacja krzyża, przez co ranione są uczucia religijne chrześcijan, dla których krzyż jest świętością”. Co Pani sądzi o tym spektaklu?
Temida Stankiewicz-Podhorecka: Spektakl „Klątwa” można rozpatrywać z różnych stron. Najmniej, albo wcale, od strony artystycznej. Tutaj nie ma żadnego artyzmu. To jest po prostu hucpa. Aktorzy biegają na scenie, wrzeszczą, uprawiają pornografię, bo te sceny są typowo pornograficzne. Część tekstu jest wykrzyczana, więc nie wszystko jest zrozumiałe. Ma się wrażenie, jak gdyby ci aktorzy byli czymś naładowani, jakby zażyli jakieś dopalacze. Bo aż się nie chce wierzyć, że z taką energią grają te obrzydliwe sceny.
Sama sztuka jest rzekomo na motywach dramatu Wyspiańskiego. Ma z nim w ogóle coś wspólnego?
Jest tylko wykorzystany wątek do tego, żeby przedstawić księży, którzy molestują dzieci i kobiety, jest nawet taka scena, gdzie wszyscy wzajemnie się molestują. W spektaklu mamy również m.in. obrzydliwą scenę seksu oralnego z figurą św. Jana Pawła II, czy pochwałę aborcji. Zyskują one niestety aplauz na widowni, są oklaski i śmiechy. I to jest dla mnie tutaj główny problem, największe nieszczęście.
Trudno się dziwić skoro przychodzą do teatru osoby pokroju posłanki Nowoczesnej Joanny Scheuring-Wielgus. Sama reklamowała sztukę jako „najbardziej oczekiwany spektakl zimy”.
Jest to głównie młoda publiczność, wychowana już na takim teatrze, bo tu też trzeba wziąć pod uwagę kontekst. Trzeba powiedzieć wprost - to przedstawienie jest prowokacją polityczną, obliczoną na konkretną rzecz. Mianowicie chodzi o to, żeby Polacy, katolicy wyszli na ulice, przyszli pod teatr i urządzili protest. Na pewno byłby on pobudzany przez prowokatorów do dość agresywnych zachowań, co wykorzystałby dyrektor Teatru Powszechnego Paweł Łysak. On tylko czeka na to, aż pod teatr przyjdzie tłum ludzi, żeby zaprotestować, bo wtedy wezwałby policję. Ludzie teatru zrobiliby wówczas zdjęcia, zmanipulowali je i wysłali w świat z takim oto sygnałem, że w Polsce dokonuje się gwałt na aktorach, nie pozwala się im wypowiedzieć, bo mają zamknięte usta.
Uważa Pani, że Łysak po to zaprosił Frljića do Polski?
Sam reżyser Frljić nie jest żadną postacią artystyczną. To pseudoartysta jakiegoś czwartego sortu, który prawdopodobnie nie ma posłuchu u siebie w kraju, bo niewiele osób chce go oglądać. Przyjechał więc do Polski i za pieniądze polskich podatników robi spektakl przeciwko Polakom. To, że on w ten sposób robi karierę jeszcze można zrozumieć, ale nie powód dlaczego dyrektor Teatru Powszechnego go zaprosił. Chodzi o to, żeby sprowokować Polaków i żeby znowuż zafunkcjonowało nazwisko Pawła Łysaka. Ale nie tylko o to.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W spektaklu mamy również m.in. obrzydliwą scenę seksu oralnego z figurą św. Jana Pawła II, czy pochwałę aborcji. Zyskują one niestety aplauz na widowni, są oklaski i śmiechy. I to jest dla mnie tutaj główny problem, największe nieszczęście
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Temida Stankiewicz-Podhorecka, krytyk teatralny.
wPolityce.pl: Episkopat Polski wydał komunikat, w którym podkreślił, że podczas spektaklu „Klątwa” Olivera Frljića „dokonuje się publiczna profanacja krzyża, przez co ranione są uczucia religijne chrześcijan, dla których krzyż jest świętością”. Co Pani sądzi o tym spektaklu?
Temida Stankiewicz-Podhorecka: Spektakl „Klątwa” można rozpatrywać z różnych stron. Najmniej, albo wcale, od strony artystycznej. Tutaj nie ma żadnego artyzmu. To jest po prostu hucpa. Aktorzy biegają na scenie, wrzeszczą, uprawiają pornografię, bo te sceny są typowo pornograficzne. Część tekstu jest wykrzyczana, więc nie wszystko jest zrozumiałe. Ma się wrażenie, jak gdyby ci aktorzy byli czymś naładowani, jakby zażyli jakieś dopalacze. Bo aż się nie chce wierzyć, że z taką energią grają te obrzydliwe sceny.
Sama sztuka jest rzekomo na motywach dramatu Wyspiańskiego. Ma z nim w ogóle coś wspólnego?
Jest tylko wykorzystany wątek do tego, żeby przedstawić księży, którzy molestują dzieci i kobiety, jest nawet taka scena, gdzie wszyscy wzajemnie się molestują. W spektaklu mamy również m.in. obrzydliwą scenę seksu oralnego z figurą św. Jana Pawła II, czy pochwałę aborcji. Zyskują one niestety aplauz na widowni, są oklaski i śmiechy. I to jest dla mnie tutaj główny problem, największe nieszczęście.
Trudno się dziwić skoro przychodzą do teatru osoby pokroju posłanki Nowoczesnej Joanny Scheuring-Wielgus. Sama reklamowała sztukę jako „najbardziej oczekiwany spektakl zimy”.
Jest to głównie młoda publiczność, wychowana już na takim teatrze, bo tu też trzeba wziąć pod uwagę kontekst. Trzeba powiedzieć wprost - to przedstawienie jest prowokacją polityczną, obliczoną na konkretną rzecz. Mianowicie chodzi o to, żeby Polacy, katolicy wyszli na ulice, przyszli pod teatr i urządzili protest. Na pewno byłby on pobudzany przez prowokatorów do dość agresywnych zachowań, co wykorzystałby dyrektor Teatru Powszechnego Paweł Łysak. On tylko czeka na to, aż pod teatr przyjdzie tłum ludzi, żeby zaprotestować, bo wtedy wezwałby policję. Ludzie teatru zrobiliby wówczas zdjęcia, zmanipulowali je i wysłali w świat z takim oto sygnałem, że w Polsce dokonuje się gwałt na aktorach, nie pozwala się im wypowiedzieć, bo mają zamknięte usta.
Uważa Pani, że Łysak po to zaprosił Frljića do Polski?
Sam reżyser Frljić nie jest żadną postacią artystyczną. To pseudoartysta jakiegoś czwartego sortu, który prawdopodobnie nie ma posłuchu u siebie w kraju, bo niewiele osób chce go oglądać. Przyjechał więc do Polski i za pieniądze polskich podatników robi spektakl przeciwko Polakom. To, że on w ten sposób robi karierę jeszcze można zrozumieć, ale nie powód dlaczego dyrektor Teatru Powszechnego go zaprosił. Chodzi o to, żeby sprowokować Polaków i żeby znowuż zafunkcjonowało nazwisko Pawła Łysaka. Ale nie tylko o to.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/328503-nasz-wywiad-stankiewicz-podhorecka-o-klatwie-trzeba-powiedziec-wprost-to-przedstawienie-jest-prowokacja-polityczna