Kelus drzewem nie jest, ale ma inne zalety. Cenimy go jednak także za jego wady. Na przykład za zawstydzający całą grecką populację osłów upór, choć jest on ostatnim stadium dyskusji z nim. Wcześniej bowiem Pan Janek – jak go czasem nazywa jego wspaniała żona Urszula, przez wszystkich zwana „Kubą” - daje się do czegoś przekonać. Oczywiście nigdy się do tego nie przyznaje, ale czasami trafiają do niego cudze argumenty. O jego chorobliwej wręcz pryncypialności pisałem już po wielokroć w tygodniku „w Sieci”, więc wracał doń nie będę.
Gdybym miał popełnić jego notkę encyklopedyczną leciałoby to pewnie jakoś tak: bard, poeta, socjolog, działacz opozycji antykomunistycznej. On oczywiście zakwestionowałby każde z tych określeń. Bo jaki ze mnie bard – pyta człowiek, na którego kasetach wychowywały się całe tłumy niezależnej inteligencji – skoro w ogóle nie umiem śpiewać i beczę jak koza? Tłumaczenie, że nie trzeba być Caruso, by zostać bardem do niego nie trafia.
Poeta? Przecież ja nie piszę wierszy, powie autor tych słów:
I tylko nie wiedzieć czemu, tak jak czterdziestym szóstym,
Ludzie niosą swój smutek jak martwe główki kapusty.
I tylko nie wiedzieć czemu szesnaste miejsce na świecie
W konkursie na samotność zdobył księgowy w GS-ie.
Hm, może i to dla Janka nie jest poezja, ale ja właśnie z powodu tej piosenki pojechałem kiedyś do Różana. Ze względu na Kelusa odwiedziłem zresztą kiedyś inną miejscowość. Wpadłem do Chorzeli, po tym jak krztusząc się ze śmiechu Janek opowiadał, że na przystanku PKS urzekła go fraza „Ch…j z wami, Chorzelami”.
Jest Kelus przenikliwym intelektualistą, doktorem socjologii, choć nie pozwala tak o sobie mówić, bo przecież zawodu tego nie praktykuje. Być może, ale – nie obrażając nikogo – śmiem twierdzić, że wie o Polakach więcej niż cały zarząd główny Polskiego Towarzystwa Socjologicznego razem wzięty. I choć zrobił tylko doktorat, prowadząc prace pod roboczym tytułem „Syfilis a socjalizm”, to mógłby nauczać mędrców.
Działaczem opozycji Kelus nazwać się też nie pozwoli, bo co niby za słowo „działacz”? Jemu tylko kręgosłup moralny „nie pozwolił już dłużej na godzenie się ze złem”, że zacytuję „Piosenkę o morzu”. Jan Kelus – imię Krzysztof przypałętało się jakoś, ale go nigdy właściwie nie używał – jako emerytowany pszczelarz, bo na takie określenie zapewne by się zgodził, od lat mieszka na Mazurach, co nie oznacza, że o świecie zapomniał. Angażuje się nawet politycznie, będąc w komitetach poparcia PiS, ale jednocześnie pozostając dziś najsurowszym i bezwzględnym tej partii recenzentem.
No i on właśnie kończy on 75 lat. Sto lat, jesteś nam cholernie potrzebny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/328465-pol-porcji-mazurka-jan-kelus-konczy-75-lat-to-niewiele-pod-warunkiem-ze-sie-jest-drzewem