Problemem dzisiejszych filmów o zombie apokalipsie jest serial „Walking dead”, który wyeksploatował wszystkie możliwe schematy gatunku ustanowionego przez George Romero w latach 60. XX wieku. W wykreowanym przez Roberta Kirkmana komiksowo-serialowym świecie widzieliśmy wszystkie przypadki walki z żywymi trupami, doświadczyliśmy najróżniejszych ludzkich wyborów w zderzeniu z apokalipsą. Bohaterstwo, podłość, miłość, nienawiść, poświęcenie, tchórzostwo, odwaga, zwątpienie, odkupienie win- wszystko co najlepsze w opowieściach o zombie zostało w serialu przemielone na najróżniejsze sposoby. Dobre filmy o zombie były zawsze metaforą moralnej i etycznej kondycji ludzkości, a nie prostymi straszakami gore.
Przez to, że dobrze znam serial „Walking dead” unikam filmów o zombie, mając świadomość, że wydadzą się one mi wtórne. A jednak tym razem dałem się porwać. Koreańczyk Sang-ho Yeon nakręcił bowiem znakomity rodzinny dramat rozgrywający się w wagonach pociągu mknącego przez kraj upadający pod wirusem zombie. Jest też ten film metaforą krytyki korporacyjnego świata. Same zaś trupy naprawdę przerażają i bliżej im do dotkniętych szaleństwem umarlaków z „28 dni później” Boyle’a, niż powolnie drepczących zombiaków ze słynnego serialu.
Seok Woo jest przepracowanym menedżerem w dużej seulskiej korporacji. Odeszła od niego żona, a z córeczką ma chłodne relacje. W dniu urodzin dziewczynki Woo wybiera się z nią do mieszkającej w Pusan matki. Wsiadają do szybkiego pociągu KTX i ruszają w drogę. Tymczasem w kraju wybucha epidemia zombie. Koreę Południową ogarnia chaos, a kolejne ofiary dołączają do hord żywych trupów. Zarażeni trafiają także do pociągu (Mayfly).
Sang-ho Yeon idealnie balansuje między klaustrofobią zamkniętych wagonów a panoramicznymi ujęciami ukazującymi falę agresywnych truposzy zalewającą kolejne koreańskie miasta. Wiarygodnie buduje relacje między pragnącą opieki taty dziewczynką, a zdającym sobie sprawę z ulotności materialnego sukcesu ojcem. Znakomicie nakreśla też drugoplanowe postacie, dzięki którym może opowiedzieć zarówno o bohaterstwie i łajdactwie ludzi świadomych nadchodzącej śmierci.
„Zombie Express” jest filmem o miłości. Tej najczystszej. Rodzicielskiej. Nie jest to kino przełomowe nawet dla swojego gatunku. To po prostu świetnie opowiedziana historia, która równie mocno przeraża, co chwyta ze serce.
5/6
„Zombie Express”, reż: Sang-ho Yeon, dyst: Mayfly
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/323791-zombie-express-dobre-filmy-o-zombie-sa-metafora-ludzkiej-kondycji-moralnej-ten-taki-jest-w-100-recenzja