Twórca „Sierocińca” opowiedział baśń doskonałą. Mądrą, przenikliwą i wysmakowaną wizualnie. Ten film nie ma w sobie grama ckliwości. Ani jednej fałszywej nuty. A przecież opowiada o umieraniu, stracie, pustce i samotności.
Hiszpan J. Antonio Bayona był idealnym wyborem do ekranizacji bestsellerowej powieści Patrica Nessa. Twórca „Niemożliwe” i „Sierocińca” potrafi z wielką wrażliwością opowiedzieć o losie dzieci. Opuszczonych, tracących rodziców, szukających ratunku. Jednocześnie nieletni bohaterowie jego filmów znajdują w sobie siłę, która pozwala pokonać najmocniejsze demony.
Siła potrzebna jest 10 letniemu Joshowi (rewelacyjny Lewis MacDoungall) z Nottingham w Anglii. Jego ukochana mama ( Felicity Jones) toczy beznadziejną walkę z rakiem, ojciec mieszka w USA, ma fatalne relacje z babcią (Sigourney Weaver) a w szkole prześladują go osiłki. Chłopiec znajduje sobie przyjaciela i obrońcę w postaci mrocznego potwora przypominającego tolkienowskiego drzewca ( Liam Neeson), który przychodzi do niego codziennie o 12:07. Drzewiec wciąga chłopaka do świata baśni, ucząc go czym jest realne życie. Życie pozbawione słodyczy i happy endu typowego właśnie dla…baśni.
To jest największa siła filmu Bayona i istota przesłania przypowieści Nessa. Dorosły widz nie tylko wchodzi w duszę przerażonego wizją bycia sierotą nastolatka, ale odnajduje w tej baśni życiową gorycz. Bardzo mądrą i przenikliwą gorycz. Wiele jest w tym filmie błysk „Labiryntu Fauna”. Podobnie jak kultowe dzieło Del Toro poraża obraz Bayona wizualnym wymiarem. Świat wyobraźni Josha jest piorunująco plastyczny. Zatopiony w prostocie akwareli, wielbionych przez jego umierającą mamę, wyciąga istotę przesłania tej przypowieści.
Najważniejsze, że efekty specjalne nie przeciążają ekranu. Są dodatkiem do absolutnie fantastycznych ról młodziutkiego MacDoungalla, Jones i weteranki Weaver, która niegdyś walczyła z obcym w kosmosie, a teraz nie potrafi pokonać obcego w ciele jej ukochanej córki. Wszyscy wzruszająco oddają całą paletę emocjonalnych barw swoich bohaterów. Barw nie mniej porażających jak te ze świata wyobraźni chłopca. Kapitalny w roli potwora jest Liam Neeson, który tylko za pomocą zmodulowanego głosu oddaje czułość stwora, jego grozę, ale i też ludzki wymiar (obserwujcie zdjęcia stojące na półce umierającej matki).
Ma w sobie ten film głęboki smutek. Bayona rozdziera emocje widza, nie popadając nawet na sekundę w ckliwość. Przy tym daje jednak nadzieję. Uczy jak mówić dziecku o stracie bliskich. Z czułością ukazuje potworność, ale też piękno odchodzenia. Odchodzenia naznaczonego najczystszą miłością. Wielkie, przejmujące kino. Idealne na czas Bożego Narodzenia.
6/6
„Siedem minut po północy”, reż: J. Antonio Bajona, dystr: Monolith
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/320745-siedem-minut-po-polnocy-przepiekna-basn-o-smiertelnym-leku-recenzja