Ćwierćwiecze cyklu „Sandman” Neil Gaiman uczcił „Uwerturą”. Można od niej spokojnie zacząć przygodę z serią, gdyż jest to w pewnym sensie prequel (roboczy tytuł brzmiał „Sandman Zero”), dziejący się przed pierwszymi „Preludiami i nokturnami”, ale zarazem po ostatnim „Przebudzeniu” – niestety, czas jest niekoniecznie linearny w tym uniwersum. Morfeusz musi powstrzymać tu katastrofę na skalę kosmiczną (a jakże, koniec świata, albo i wszystkich światów), do której sam się walnie przyczynił. W podróży do kolejnych miejsc poza czasem i przestrzenią towarzyszyć mu będzie inny aspekt jego samego w postaci Kota, a także dziewczynka o symbolicznym imieniu Nadzieja.
Kiedy ukazywały się pierwsze części cyklu, słyszało się głosy, że rysunki, owszem, są w porządku, ale ich największą siłą są scenariusze Gaimana, radośnie bawiącego się mitologią, popkulturą i kulturą wysoką. Teraz proporcje się niemal odwróciły – fabuła jest co prawda więcej niż przyzwoita, ale zwerbowany przez Gaimana James H. Williams III przeskoczył samego siebie – tak narysowanego komiksu chyba jeszcze nie było. Jeśli chcemy zadzierać nosa i udowadniać znajomym artystyczne wyrafinowanie komiksu, wystarczy im pokazać parę plansz z „Uwertury”, przedstawiających np. królestwo Ojca Czasu czy Miasto Gwiazd – opad szczęki gwarantowany. Kompletnie „nieprostokątne” kadry porozrzucane na niesamowitych, organicznych layoutach. Każda strona to odrębna kompozycja kadrów, każde przewrócenie kartki to trafienie na inny styl. Mamy tu nawet inspirację kościelnymi witrażami czy secesją (w wywiadzie padają nazwiska Tamary Łempickiej i Alfonsa Muchy).
Bogactwo szczegółów i poukrywanych symboli jest wręcz przytłaczające. Znajdziemy też escherowskie geometrie, poodwracane „dymki” zmuszające do stopniowego przewracania stron czy szerokie na cztery strony rozkładówki. Te graficzne szaleństwo całkowicie nie znające umiaru jednak ma sens i świetnie oddaje fabułę, pełną „metafizycznych” upostaciowań i antropomorfizacji. J. H. Williams przyznaje się do „metody obrazów sennych”– ale tak sobie wyobrażam raczej wizje po środkach halucynogennych.
Albumowe wydanie ma też interesujące dodatki – wywiady z twórcami, odsłonięcie kulisów warsztatowych, sporo dodatkowych grafik i szkiców. Prawdziwa perełka, od strony graficznej próbująca sięgnąć poza granice formy komiksu jako takiego.
6/6
Sandman – Uwertura. Scenariusz Neil Gaiman. Rysunki J. H. Williams III. Kolory Dave Stewart .Egmont 2016.
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/318233-niesamowicie-piekny-sen-sandman-uwertura-recenzja