Serial „Młody papież” nas zaciekawił – wnioskuję z gwaru w internecie. Owszem, niektórzy ortodoksyjni katolicy odbierają poszczególne scenki jak obrazę. Ale nawet wielu ludzi o poglądach konserwatywnych wyczuwa, że wizja Paola Sorrentino nie jest zwrócona przeciw Kościołowi ani tym bardziej religii.
Choć pewnie mają kłopot. Anonsowałem tutaj serial włoskiego maga kina po drugim odcinku. Kiedy po obejrzeniu odcinka ósmego trafiłem na kogoś, kto będąc na samym początku, nazywał go intrygującym, skomentowałem, że ja nadal mam takie poczucie. Nie potrafię rozgryźć zasadniczej intencji. I tak już pozostało do samego końca.
Czytaj również: Koniec kontrowersyjnego serialu „Młody papież”. Pius XIII współczesnym świętym?
Nieoczywista była cały czas główna postać. Wciąż drażniąca w swoich pozach, a jednak przeżywająca ewolucję. Raz odpychająca swoim egocentryzmem, brakiem empatii, to znów ujmująca wielkodusznością. Pisałem na początku, że wiązanie twardego konserwatyzmu Piusa XIII z problemami, jakich nabawił się jako opuszczone dziecko, wydało mi się łatwizną. Ale też trzeba przyznać, że reżyser na pełną łatwiznę nie poszedł. Część argumentów człowieka próbującego zawrócić wskazówki historii brzmi przekonująco. Co więcej, pojawia się w serialu niejedna drwina z Kościoła „otwartego”, jak w zabawnej scenie, kiedy papież odkrywa, że kardynałowie skupiają się nie wokół atrakcyjnej premier Grenlandii goszczącej w Watykanie, ale wokół jej przystojnego sekretarza.
Można oczywiście się krzywić, że w opowieści o Kościele współczesnym tyle jest groteski i dezynwoltury. Mnie z kolei przeszkadzają braki Sorrentino, kiedy zabiera się do rozbierania na czynniki pierwsze katolickiej doktryny.
W zasadzie nie wiemy, co ma na myśli Pius XIII, wypychając z Kościoła homoseksualistów czy traktując aborcję jako szczególną zbrodnię, bo chyba nie wie tego sam scenarzysta. Nie przeszkadza mu to referować sporu dwóch skrzydeł Kościoła względnie uczciwie. Realiści boją się o przetrwanie instytucji. Ale postawa Piusa XIII, pogardy wobec tego, co pomyśli sobie świat, także ma swoje powaby.
Zwrócę uwagę na coś innego. Ostatnie odcinki to pochwała miłości rozumianej nie czułostkowo, jak mają to w zwyczaju postępowcy. Za to jedno jestem w stanie wybaczyć reżyserowi wiele.
Choć podtrzymuję opinię, że wizja wyboru takiego papieża to w dzisiejszych czasach fantazja. I jeszcze jedno: oklaski na stojąco dla Jude’a Lawa – jego Pius XIII to jedna z najbardziej niezwykłych postaci współczesnej telewizji. Ale także owacja dla Silvia Orlando w roli kapitalnego, chwilami przerysowanego, a przecież mocno skomplikowanego sekretarza stanu, kardynała Voiello.
Piotr Zaremba
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/318052-zaremba-przed-telewizorem-papiez-intrygujacy-do-konca