Przepyszną ironią losu jest fakt, że komuch, który całe życie walczył z kapitalizmem, umarł w Czarny Piątek czyli święto kapitalizmu. Bóg ma jednak poczucie humoru.
Mnie jednak do śmiechu nie jest patrząc na żałosne komentarze światowych przywódców po śmierci czerwonego siepacza Fidela Castro. Zgadzam się z Robertem Mazurkiem, że nie ma sensu przypominać szczegółowo o zbrodniach reżimu stworzonego przez Castro, bowiem wiedza o nich jest powszechna. Natomiast zaczadzeni lewacką ideologią politycy dają po prostu upust swojej wieloletniej tresury intelektualnej.
„Dla wielu bohater”, „historyczna postać” – wypowiedzi Junckera czy Mogherini pokazują, że nie powinniśmy się wstydzić własnych idiotów.
pisze mój redakcyjny kolega. Z ferajny idiotów wyłamał się prezydent elekt Donald Trump, który zupełnie wprost, bez ogródek wypalił:
Odszedł brutalny dyktator, który przez prawie sześć dekad gnębił własny naród. (…)Dziedzictwo Castro to rozstrzeliwania ludzi, kradzieże, niewyobrażalne cierpienie, bieda i zaprzeczenie podstawowych praw człowieka.
Skalę skretynienia elit biadolących nad śmiercią Castro widać najlepiej na jednym przykładzie.
Fidel Castro oprócz tego, że budował wymarzony przez lewaków Nowy Wspaniały Świat, walczył ze znienawidzonym kapitalizmem i tolerował masowego mordercę i psychopatę, który marzył o nuklearnej zagładzie świata, a dziś ikonę popkultury czyli Che, robić coś jeszcze. Lewica nie jest za bardzo skłonna o tym przypominać, bo nie pasuje to jej do narracji o romantycznym brodaczu z Ameryki Łacińskiej.
Reżym Castro bezwzględnie prześladował homoseksualistów. Castro w ramach wrodzonego cynizmu przeprosił kilka lat temu organizacje LGBT za prześladowanie gejów, czego nie zdążył zrobić znany z homofobii Che czy inny idol lewicy, socjalistyczny moskiewski pachołek Salvatore Allende z Chile, który miał pomysł by leczyć homoseksualizm przez wszywanie gejom w żołądku skrawki jąder. Podejrzewam jednak, że podobna skrucha nie uchroniłaby przed gniewem tęczowych środowisk Pinocheta czy innego prawicowego dyktatora. Komunizm daje jednak automatyczne rozgrzeszenie z rąk współczesnej lewicy. Nawet jeżeli chodzi o skrajną homofobię.
Prześladowania gejów zaczęły się na Kubie już 1959r. Castro ogłosił wówczas, że homoseksualista nie może być dobrym rewolucjonistą i nie może zajmować stanowisk, gdzie ma wpływ na przyszłe pokolenia. Razem z Che stworzył obozy pracy przymusowej (UMAP), gdzie więzieni geje pracowali po kilkanaście godzin na plantacjach trzciny cukrowej. Z kraju wydalono piewcę rewolucji, poetę beatnika Allena Ginsberga tylko za to, że rozsiewał plotki o homoseksualizmie Raula Castro. Według różnych obliczeń z Kuby wypędzono około 10 tysięcy homoseksualistów. I choć dzięki Marieli Castro, która pracuje jako seksuolog i kierowniczka Państwowego Ośrodka Edukacji Seksualnej dyktator cynicznie wyraził skruchę, nic nie zmyje z rąk braci Castro krwi tych ofiar.
Choćby z tego powodu lewicowi intelektualiści i politycy winny stuknąć się w swoje łby i zamilknąć po śmierci Castro. Nie jestem na tyle naiwny by wierzyć, że pochylą się kiedykolwiek nad losem tysięcy ofiar reżimu Castro, które były torturowane i rozstrzeliwane w więzieniu La Cabana. To byli przeciwnicy komunizmu a więc ludzie nie zasługujący na szacunek i pamięć. Ale geje?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/317069-znamienne-ze-lewica-czci-przesladowce-gejow-puknijcie-sie-wszyscy-w-puste-lby
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.