Tekst ukazał się w tygodniku „wSieci”.
Jeśli polska publicystyka i eseistyka miały dobrze odpowiedzieć na 1050 rocznicę Chrztu Polski, to trudno o coś bardziej wartościowego jak nowy numer „Teologii Politycznej”.
Pojawienie się na rynku nowego numeru „Teologii Politycznej” to niemal zawsze moment, który powinien zostać odnotowany z uwagą przez wszystkich konserwatystów i utożsamiających się z ideami republikańskimi. Tym razem wartość publikacji jest podwójna, bo i numer jest wyjątkowy, poświęcony 1050 rocznicy Chrztu Polski.
Dodajmy od razu – rocznicy trudnej, obchodzonej w naszym kraju w wielu wymiarach; nie zawsze zresztą naturalnych. Świętowanie chrztu Mieszka i jego ekipy wcisnęło nas w dość ciasny gorset, w którym nie czuliśmy się swobodnie: czuć było pewną sztuczność i robienie dobrej miny do kiepskiej gry, w najlepszym razie nieśmiałe potakiwanie po mądrych i wzniosłych słowach biskupów. Sztuczność tę doskonale podsumowały karkołomne próby wpisania rocznicy Chrztu w światowe dziedzictwo kultury (czego efektem było wystawienie musicalu „Jesus Christ Superstar” w ramach puenty polskiej refleksji nad rocznicą). Na szczęście mogliśmy wszyscy (a przynajmniej ci, którzy odruchowo czuli, że z okazji rocznicy dzieje się, że powinno wydarzyć się coś ważnego) odetchnąć, bo w dużej mierze kwestię tę rozwiązały za nas Światowe Dni Młodzieży w Krakowie i papieska pielgrzymka.
Podobnie nienaturalnie: a to przesadną pompatycznością, a to religijnym lukrem, a to uroczą nieporadnością na rocznicę Chrztu zareagowała prasa. Jest jednak pocieszenie. Jeśli polska publicystyka i eseistyka miały dobrze odpowiedzieć na 1050-lecie tego historycznego wydarzenia, to trudno o lepszy rezultat niż ten, jaki przynosi nowy numer „Teologii Politycznej”. To zarazem charakterystyczna dla tego pisma refleksja nad tym, co stanowi polskie DNA, tym razem jednak zawarta w nieco innym kontekście.
Przy okazji 1050-lecia Chrztu Polski autorzy „Teologii…” przygotowali (skonstruowaną arbitralnie i siłą rzeczy w sposób niepełny) galerię Polaków, którzy odcisnęli swoje piętno na polskim sposobie życia i myślenia: o sobie, swoim państwie, tożsamości, duchowości… Jak piszą o swoich motywacjach Marek A. Cichocki i Dariusz Karłowicz: „To świadectwa żywej obecności stopu, który powstał dzięki aktowi chrztu – pokazanie świadków polskiego losu i polskiej kondycji”.
W galerii – jak to w galerii – każdy znajdzie coś dla siebie, zależnie od swojej wrażliwości i zainteresowań. Od siebie nieśmiało polecam dwa eseje. Pierwszy – autorstwa wspomnianego już Cichockiego - o Wincentym Kadłubku. Pisany z dystansu, choć nie bez znawstwa, tekst uświadamia, skąd wziął się fenomen pamiętników spisanych w formie „Kroniki polskiej” i dlaczego bajkowe skłonności Mistrza nie były ułomnością, ale swojego rodzaju pionierstwem. Z tej perspektywy lepiej rozumie się proces tworzenia innych mitów naszej polskiej historii, także tej najnowszej.
Fascynację życiorysami Piotra Skargi i Stanisława Orzechowskiego, jaką czuć w tekście Krzysztofa Koehlera miałem przyjemność poznać na jego uniwersyteckich wykładach, ale te refleksje mówią dużo, dużo więcej niż opowieść o losach dwóch ciekawych Polaków (a nawet gdyby, czy to mało?). To naprawdę pogłębiona myśl o relacjach Kościół-państwo, o polskich wadach i zaletach, o polskim krwiobiegu. Skoro o Koehlerze mowa, to warto odwiedzić wyjątkowy portal tego autora (palus-sarmatica.pl) – nie będą państwo żałować.
A to przecież tylko część esejów serwowanych przez ‘Teologię…”. Odkurzone zostały postaci Andrzeja Boboli, Augusta Cieszkowskiego i Stanisława Staszica, nie brakuje sylwetek wielkich ludzi Kościoła: od św. Faustyny, przez prymasa Wyszyńskiego, na ks. Popiełuszce kończąc. Ale nawet w tych ostatnich, wydawać by się mogło, opowieści niemal z zakrystii, nie brakuje polotu i ciągłego podkreślenia, że chrześcijaństwo i nauka Chrystusa tak naprawdę nie istnieją bez specyfiki kultury czy wyjątkowości języka.
Chrześcijaństwo zainstalowane przed 1050 laty nad Wisłą jest w tym wszystkim przedstawione jako niezwykłe i choć niewolne od wad i upadków, to na swój sposób pełne i prawdziwe. W dziedzictwie kulturalnym Polski przedstawionym przez autorów „Teologii” chce się zanurzać bez końca. Oni zakochani są w polskości. To oczywiście złośliwa przesada, ale wydaje się, że twórcy rocznika swobodnie poradziliby sobie z ukutą przez Żeromskiego tezą „słoń a sprawa polska”. Nie wiem, czy to komplement czy raczej zniewaga, ale mam przekonanie graniczące z pewnością, że i tę tezę potrafiliby w barwny i oryginalny sposób przekazać i opisać.
Warto tę publikację umieścić w ważnym miejscu domowej biblioteki. I wracać do niej, niekoniecznie wyłącznie przy mniej lub bardziej okrągłej rocznicy. Jeden z lewicowych tygodników serwował kiedyś nieco snobistyczny „Niezbędnik inteligenta” - „Teologia Polityczna” spokojnie mogłaby dopisać sobie ten podtytuł. Być może jedynie uzupełniony o słowo „polski”. A w zasadzie arcypolski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/316731-jesli-polska-publicystyka-miala-dobrze-odpowiedziec-na-1050-rocznice-chrztu-polski-to-jest-tym-nowy-numer-teologii-politycznej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.