Szokujący wywiad z celebrytką. Pozbyła się domowego zwierzątka przed świętami Bożego Narodzenia. Nie wyrzuciła go na ulicę, pozostawiając jakąkolwiek nadzieje pieskowi na nowy dom. Zwierzak został po prostu zlikwidowany. Jakże postępowe to i odważne!
Bardzo znana artystka udzieliła wywiadu bardzo znanej gazecie. Postanowiła podzielić się przemyśleniami nad istotą swojej wolności i niezależności. Nad istotą swojej nadrzędności wobec innych stworzeń na tym świecie.
Wszystko stało się pewnego grudniowego dnia. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia. W grudniu. Może i po południu? Tego nie wiadomo. Wiadomo jednak, że stało się to w czasie, gdy świętuje się narodzenie pewnego Żyda, który był otoczony zwierzątkami w stajence. Zwierzątka te przypominają o istocie tego specyficznego okresu. Istocie ochrony praw zwierząt. Czy też o ochronie praw ludzi w ich prenatalnym fazie rozwoju? Dokładnie tak. Celebrytka robiąca #czarnycomingout opowiadała o dramacie matek, którym zabiera się dzieci: „Najgorsze był dla mnie płacz matek, którym zabiera się dzieciątko. To było zaskakujące – ale ponieważ sama jestem mamą, mocno to przeżyłam.”- mówiła. Jak więc mogła przeżyć inny horror, odbywający się na jej oczach? Będący konsekwencją jej decyzji?
Ja naprawdę nie chciałam tego zwierzątka. Nie widziałam się znów w sierści, w karmie. Mój narzeczony jest wspaniałym członkiem ANIMALS i cudownie zajmuje się naszymi zwierzątkami , ale nie chciałam mu już tego dokładać. Ja bardzo często wyjeżdżam, taką mam pracę, koncertuję, często nie ma mnie w domu. Z dwójką zwierzątek nie jest łatwo, ale jest cudownie i chciałam, żeby tak pozostało. Te pieski, które mam, też potrzebują uwagi, czegoś więcej niż tylko jedzenia i bycia transportowanym z miejsca na miejsce.
wyznaje bardzo znana celebrytka w bardzo znanej gazecie. Nie widziała się w karmie. Bo Karma nie wraca wcale.
Nie chcę się z tego tłumaczyć, ale chcę o tym opowiedzieć, bo nikt o tym nie mówi. I ta samotność jest straszna. Czułam się, jakbym była jedyną kobietą w Polsce, która kiedykolwiek to zrobiła – ja i te trzy dziewczyny, które siedziały ze mną w busie jadącym na Słowację.
dodaje celebrytka. Bo na Słowacji można zwierzątka likwidować legalnie. U nas nie. U nas chroni się życie zlepku komórek, jakichś Przybyszów wrednych, którzy jak Obcy z filmu Scotta chcą zająć kolejny pokój. Ochronę mają mieć Przedludzie? Część kobiecego ciała? Płody zdeformowane, z których urodzą się kaleki i bękarty jakieś? One mają mieć ochronę a nie zwierzątka?
Wyznanie bardzo znanej celebrytki w bardzo znanej gazecie jest przykładem na to jak reżymowy jest nasz kraj. Dość! Niech wszyscy, którzy uważają, że zwierzątka są pod władzą ludzi wyjdą na ulicę i wykrzyczą głośno. „Moja smycz, moja sprawa”! Dość prześladowania właścicieli zwierzątek! Dość!
Dość też nagrywania songów w obronie praw zlepku komórek, gdy taka tragedia dzieje się ze zwierzątkami. Jesteście ze mną?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/313077-odwazne-i-wspaniale-wyznanie-nie-widzialam-sie-znow-w-siersci-i-karmie-mowi-bardzo-znana-celebrytka