Nie lubię recenzować thrillerów jak „Dziewczyna z pociągu”. Przez łatwe spoilerowanie trudno streszczać akcje takich filmów. Od pierwszych minut reżyser Tate Taylor myli tropy, gra niedomówieniami i rozwala na stole puzzle, z których dopiero w ostatnich minutach tworzy się sensowny obraz. Ekranizacja bestsellerowej powieści Pauli Hawkins może się podobać fanom współczesnych psychologicznych thrillerów skrojonych pod masowe guste. Miłośnicy kina Alfreda Hitchcocka czy Davida Finchera widzieli podobne historie w lepszym i mniej efekciarskim wydaniu.
Największą siłą tego thrillera jest główna rola Emilly Blunt. Zjawiskowa Brytyjka tworzy przejmujący portret zmagającej się z alkoholizmem i własnymi fantazjami porzuconej kobiety, która codziennie obserwuje z okna pociągu swój dawny dom, gdzie jej były mąż mieszka z nową rodziną. W końcu zderza się z tragicznym wydarzeniem, które nakłada się na jej problemy z percepcją świata. Blunt jest odrażająca w pijackim ciągu i niezwykle zmysłowa w scenach „detektywistycznych”. Mimo mielizn scenariusza potrafi uwypuklić dramat swojej umęczonej bohaterki. „Dziewczyna z pociągu” to zresztą film bardzo feministyczny. Przejmujący jest też kluczowy wątek kobiety granej przez Haley Bennett, którego z wiadomych względów nie będę tutaj analizował.
„Dziewczyna z pociągu” może zainteresować choć ta historia jest w zasadzie dosyć banalna i oklepana. Mozaikowa narracja przykrywa truizm przesłania opowieści Hawkins, ale z drugiej strony irytująco ociera się narracja o tanie efekciarstwo. Skoki w czasie, rwany montaż, mieszanka scen realistycznych z sennymi koszmarami odrywa od tego, co w tej opowieści jest najlepsze. Intrygujący obraz trzech kobiet, który los przeplata się ze sobą dramatycznym momencie ginie pod realizacyjnymi sztuczkami, mającymi na celu przykuć widzów do siedzeń. Nie jest dobrze gdy reżyser thrillera kuglarstwem musi nadrabiać braki dramaturgii scenariusza.
„Dziewczyna z pociągu” jest bladym cieniem świetnej „Zaginionej dziewczyny” Finchera. Brak filmowy odpowiedniej pikanterii, by mógł zasłużyć na miano intrygującego thrillera. To po prostu poprawny film. Nie przeczę, że może jednak porwać niektórych widzów. Warto sprawdzić samemu, choć nie jest to pozycja obowiązkowa.
3/6
„Dziewczyna z pociągu”, reż: Tate Taylor, dystr: Monolith Films
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/311169-dziewczyna-z-pociagu-zjawiskowa-blunt-w-pozbawionym-ikry-thrillerze-recenzja