Jesteśmy okopani na swoich pozycjach i zabetonowani. Bez odpowiedniej narracji i edukacji nic nie zmienimy. Wygrażaniem sobie nawzajem nikogo nie przekonamy. Ja już takiej debaty mam szczerze dosyć i z niej wypisuję.
Przez lata brałem udział w debatach o aborcji. Zarówno na portalach, w gazetach jak i na forach internetowych walczyłem piórem, by przekonać do swoich racji moich ideologicznych oponentów. Możliwe, że udało mi się komuś zasiać ziarnko niepewności w głowie. Tak jak mnie, zwolennika „prawa do własnego brzucha”, przekonano niegdyś jakim złem jest aborcja. Nie należę do naiwniaków i zdaję sobie sprawę, że spór o aborcję jest tak silny w zachodniej cywilizacji, że przekonanie kogoś nawet w kilkugodzinnej debacie jest bardzo trudne. A dziś przecież fundamentalne spory cywilizacyjne nie toczą się już nawet w 10 minutowych starciach telewizyjnych, które muszą się zmieścić między blokami reklamowymi. One toczą się forach portali społecznościowych, gdzie temperatura sporu jest z zasady podgrzana do poziomu głowy Ryszarda Petru, gdy ten myśli.
Niemniej jednak uważałem, że spór o aborcję został zepchnięty do jakiejś niszy i rozgrzewa już wyłącznie feministki i Tomka Terlikowskiego. Ostatnie dni zmieniły moją optykę totalnie. Z uwagi na to, że funkcjonuję jako krytyk filmowy również w świecie kina, na swoim profilu facebookowym mam wielu znajomych z drugiej strony barykady ideologicznej. Nie zdziwiły mnie czarne barwy profili pewnych ludzi. Nigdy nie ukrywali oni swoich poglądów polityczno-ideologicznych. Nie zdziwił mnie też specjalnie lans w czerni kilku znajomych osób, które są na tyle zakompleksione, że chcą być jak „panie z telewizji w Warszawie”. Natomiast przeżyłem szok widząc znanych mi osobiście katolików przyłączających się do wyhasztagowanego do granic absurdu czarnego protestu. Katolików, którzy mają dzieci.
Poraziły mnie też czarne tłumy na ulicach mojego rodzinnego Olsztyna, gdzie w zasadzie żadne protesty ani manifestacje nie odnoszą frekwencyjnych sukcesów. KOD może o takiej frekwencji jedynie pomarzyć. Poraziły mnie zamykane w Olsztynie knajpy na czas protestu. Poraziły mnie zdjęcia znanych mi właścicieli salonów fryzjerskich i sklepów ubranych na czarno. Poraziły mnie zdjęcia pielęgniarek (akurat z innego miasta niż Olszyn) z oddziału ginekologicznego, które przyłączyły się do czarnego protestu. Chyba to zdjęcie najmocniej we mnie uderzyło. Pokazało skalę protestu, który tak usilnie chce wykorzystać polityczna opozycja do walki ze znienawidzonym rządem.
Abstrahuję już od spojrzenia na ten protest oczami człowieka wierzącego. Choć ja akurat przeszedłem na stronę pro-life, będąc jeszcze ateuszem, to dziś trudno mi oderwać tę debatę od metafizyki. Wyjęta niemal z ponurych horrorów czarna fala płynąca po ulicach, mrok i ponurość protestu tysięcy kobiet wywołuje ciary na plecach.
Czy jest szansa przekonać zwolenników aborcji do naszych racji? Nie naładowanych hejtem lewackich aktywistów i szarżujących polityków potrzebujących koła zamachowego do walki z rządem. Ale tych, którzy z pobudek serca protestowali na marszach, wtapiali się w te okropne żałobne barwy? Myślę, że tak. Jednak nie zrobimy tego obowiązującą na prawicy narracją. Widać, że politycy PiS nie są zadowoleni, że zostali wciągnięci w tę politycznie zabójczą bitwę. Beata Szydło jednoznacznie zdystansowała się od pomysłów zmiany ustawy aborcyjnej, słusznie podkreślając, że jest to projekt obywatelski a nie rządowy. Nawet jeżeli ustawa zostanie ostatnie zamrożona, to i tak kiedyś czeka nas kolejna batalia, którą już zapowiada lewica. Debata aborcyjna nie skończy się na obecnym, zgniłym kompromisie.
Jak więc ją prowadzić? Inaczej niż dziś. Czy naprawdę ktoś uważa, że porównywanie zwolenników aborcji do nazistów zmieni ich zapatrywanie na ten proceder? Czy wygrażanie im, porównywanie do zbrodniarzy przyniesie jakąkolwiek zmianę stron? Nie. Umocni wszystkich na wybranych pozycjach.
Czytaj dalej na drugiej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jesteśmy okopani na swoich pozycjach i zabetonowani. Bez odpowiedniej narracji i edukacji nic nie zmienimy. Wygrażaniem sobie nawzajem nikogo nie przekonamy. Ja już takiej debaty mam szczerze dosyć i z niej wypisuję.
Przez lata brałem udział w debatach o aborcji. Zarówno na portalach, w gazetach jak i na forach internetowych walczyłem piórem, by przekonać do swoich racji moich ideologicznych oponentów. Możliwe, że udało mi się komuś zasiać ziarnko niepewności w głowie. Tak jak mnie, zwolennika „prawa do własnego brzucha”, przekonano niegdyś jakim złem jest aborcja. Nie należę do naiwniaków i zdaję sobie sprawę, że spór o aborcję jest tak silny w zachodniej cywilizacji, że przekonanie kogoś nawet w kilkugodzinnej debacie jest bardzo trudne. A dziś przecież fundamentalne spory cywilizacyjne nie toczą się już nawet w 10 minutowych starciach telewizyjnych, które muszą się zmieścić między blokami reklamowymi. One toczą się forach portali społecznościowych, gdzie temperatura sporu jest z zasady podgrzana do poziomu głowy Ryszarda Petru, gdy ten myśli.
Niemniej jednak uważałem, że spór o aborcję został zepchnięty do jakiejś niszy i rozgrzewa już wyłącznie feministki i Tomka Terlikowskiego. Ostatnie dni zmieniły moją optykę totalnie. Z uwagi na to, że funkcjonuję jako krytyk filmowy również w świecie kina, na swoim profilu facebookowym mam wielu znajomych z drugiej strony barykady ideologicznej. Nie zdziwiły mnie czarne barwy profili pewnych ludzi. Nigdy nie ukrywali oni swoich poglądów polityczno-ideologicznych. Nie zdziwił mnie też specjalnie lans w czerni kilku znajomych osób, które są na tyle zakompleksione, że chcą być jak „panie z telewizji w Warszawie”. Natomiast przeżyłem szok widząc znanych mi osobiście katolików przyłączających się do wyhasztagowanego do granic absurdu czarnego protestu. Katolików, którzy mają dzieci.
Poraziły mnie też czarne tłumy na ulicach mojego rodzinnego Olsztyna, gdzie w zasadzie żadne protesty ani manifestacje nie odnoszą frekwencyjnych sukcesów. KOD może o takiej frekwencji jedynie pomarzyć. Poraziły mnie zamykane w Olsztynie knajpy na czas protestu. Poraziły mnie zdjęcia znanych mi właścicieli salonów fryzjerskich i sklepów ubranych na czarno. Poraziły mnie zdjęcia pielęgniarek (akurat z innego miasta niż Olszyn) z oddziału ginekologicznego, które przyłączyły się do czarnego protestu. Chyba to zdjęcie najmocniej we mnie uderzyło. Pokazało skalę protestu, który tak usilnie chce wykorzystać polityczna opozycja do walki ze znienawidzonym rządem.
Abstrahuję już od spojrzenia na ten protest oczami człowieka wierzącego. Choć ja akurat przeszedłem na stronę pro-life, będąc jeszcze ateuszem, to dziś trudno mi oderwać tę debatę od metafizyki. Wyjęta niemal z ponurych horrorów czarna fala płynąca po ulicach, mrok i ponurość protestu tysięcy kobiet wywołuje ciary na plecach.
Czy jest szansa przekonać zwolenników aborcji do naszych racji? Nie naładowanych hejtem lewackich aktywistów i szarżujących polityków potrzebujących koła zamachowego do walki z rządem. Ale tych, którzy z pobudek serca protestowali na marszach, wtapiali się w te okropne żałobne barwy? Myślę, że tak. Jednak nie zrobimy tego obowiązującą na prawicy narracją. Widać, że politycy PiS nie są zadowoleni, że zostali wciągnięci w tę politycznie zabójczą bitwę. Beata Szydło jednoznacznie zdystansowała się od pomysłów zmiany ustawy aborcyjnej, słusznie podkreślając, że jest to projekt obywatelski a nie rządowy. Nawet jeżeli ustawa zostanie ostatnie zamrożona, to i tak kiedyś czeka nas kolejna batalia, którą już zapowiada lewica. Debata aborcyjna nie skończy się na obecnym, zgniłym kompromisie.
Jak więc ją prowadzić? Inaczej niż dziś. Czy naprawdę ktoś uważa, że porównywanie zwolenników aborcji do nazistów zmieni ich zapatrywanie na ten proceder? Czy wygrażanie im, porównywanie do zbrodniarzy przyniesie jakąkolwiek zmianę stron? Nie. Umocni wszystkich na wybranych pozycjach.
Czytaj dalej na drugiej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/310818-zalezy-nam-na-przekonaniu-kobiet-z-tych-mrocznych-marszy-trzeba-wiec-zmienic-sposob-prowadzenia-debaty-o-aborcji