26 września na rynku ukaże się najnowsza książka Bronisława Wildsteina „Dom wybranych”. Poniżej publikujemy fragmenty książki.
Siedziała na ziemi wyprostowana z półprzymkniętymi oczyma. Jej odwrócone ku górze dłonie spoczywały na kolanach skrzyżowanych nóg. Stanął w drzwiach i patrzył osłupiały. Łagodnym gestem głowy pokazała mu, aby nie przeszkadzał.
Przeszedł do drugiego pokoju. Dołączyła do niego po jakimś czasie.
— Medytuję — wyjaśniła.
— Był u mnie w programie mistrz wadżrajany. To znaczy Polak, ale wtajemniczony w Tybecie. Właściwie nie w Tybecie, ale w małym Tybecie, w Indiach, bo w oryginalnym Tybecie Chińczycy… przecież wiesz.
— Naturalnie — mruknął nieuważnie Ewry.
— Ten Polak, no ten mistrz wadżrajany, o którym ci mówię, spojrzał mi w oczy i wszystko już wiedział! Rzekł: wiem, że to dla ciebie bolesne, ale możesz przezwyciężyć tę chorobę. Musisz tylko stawić jej czoła. Musisz regularnie medytować i oczyścić się, odrzucić trucizny, którymi niszczysz swój organizm.
Dwa tygodnie wcześniej zafascynowały ją kobiety, które współpracowały z „czarownicami”, indiańskimi szamankami. Przyjechały, aby głosić w Europie religię ziemi. Molka zaprosiła je do swojego programu.
— Widziałeś?
— Tak — skłamał Ewry. Oglądał początek, ale znudziło go i wyłączył.
— To było niezwykłe. Wiesz, jak nam rosła oglądalność w trakcie programu? Ilu widzów odzywało się do mnie potem? No, głównie kobiet. Ta siła, która biła z tych Indianek… No, może nie do końca Indianek, nie bądźmy rasistami. Wiesz, że jedna z nich od razu zorientowała się, że jestem chora? Podeszła do mnie po programie. Wcześniej przyglądała mi się intensywnie. Czułam, że to coś więcej niż tylko zainteresowanie. Nawiązałyśmy kontakt, a ona wiedziała o mnie. Podeszła i powiedziała: Your troubles are temporary. There is illness of the body but your soul is strong. Tak powiedziała. Twoja dusza jest silna! I ja o tym wiem. Jestem pewna. Potem dodała, że już niedługo i moje ciało będzie zdrowe tak jak i dusza. Ona tłumaczyła, że trzeba pokochać siebie, prowadzić dialog ze swoim ciałem.
Na krótko Natalia stała się Indianką, zaczęła nawet nosić szerokie, łaciate spódnice z frędzlami. Oczywiście prywatnie. Teraz ubrana była w luźne, ciemne spodnie i granatowy wzorzysty kaftan.
Trzy dni temu zaskoczyła go propozycją, aby poszli na dyskotekę. Nie zdarzyło się to im nigdy dotąd. Chodzili po prywatnych przyjęciach i mieli, to znaczy Natalia miała, zbyt dużą liczbę zaproszeń na wszelkiego typu publiczne imprezy, również takie, na których można było tańczyć. Kłopot polegał na tym, które wybrać.
Pomysł pójścia do dyskoteki wydał się Tomaszowi dziwaczny, przede wszystkim nie wyobrażał sobie tam Natalii. Przypomniał sobie zbiorowe ciało pulsujące rytmem dźwięku i światła. Migoczący odmęt muzyki i podniecenia. Mokra, gorąca skóra dyszących dziewczyn i zapach perfum zabijający odór potu. Dyskotekowe szaleństwa zlewały się w jego pamięci z aktami seksualnymi, które zwykle odbywał potem z poznanymi w tańcu dziewczynami. Czasami nie trzeba było iść do mieszkania, wystarczała toaleta w dyskotece, a niekiedy ciemny kąt. Do niedawna, dopóki nie związał się z Molką, chodził tam co najmniej raz na tydzień w poszukiwaniu nowych dziewcząt.
Sam taniec, tętno muzyki, krwi i ciała, był jak zbiorowy seks i może dlatego tak łatwo finalizował go potem z ledwie poznanymi albo właściwie niepoznanymi dziewczynami, o których nie wiedział nic i później nie potrafiłby wyróżnić ich z tłumu na ulicy. Tylko po co wybierać się tam z Natalią?
— Nie mówisz poważnie? — zapytał ponownie.
— A dlaczego? Nie możesz iść ze mną do dyskoteki? — w jej głosie nabrzmiewało napięcie, które mogło przerodzić się w histerię. Coraz mniej panowała nad sobą, co budziło w nim coraz większą niechęć.
Wszystko świeciło się i odbijało. Wielki ekran na ścianie wyświetlał kalejdoskopowe, abstrakcyjne kompozycje, aby stać się lustrem, obrazami tańczących, którzy pojawiali się pod różnymi kątami, na moment wypełniali całość widoku, nacierali gwałtownie w tętniącym zbliżeniu, aby oddalić się równie nagle, zagubić, ustępując miejsca kolejnym postaciom i twarzom wydobywającym się ze wspólnego rytmu.
Arterie świateł pulsowały z posadzki, rozłamywały ją w coraz nowe układy, światłem buchały szklane kolumny. Zdążyli wypić po drinku przy mieniącym się wielobarwnie barze, gdy Natalia wyciągnęła go na środek. Nawet tu, w miejscu, gdzie trudno było wyróżnić twarz, nie mówiąc już o rozpoznaniu kogoś, Ewry miał wrażenie, że tańczący poznają ją i gestami przesyłają pozdrowienia, chociaż mógł to być zwyczajny element zabawy. Na początku podrygiwali naprzeciw siebie wspólnie, ale już po chwili Natalia oderwała się od niego i ruszyła przez całą salę w samotnym, spazmatycznym tańcu.
Podążał za nią, czując groteskowość swojej roli. Miotała się coraz bardziej nieprzytomnie. Niekiedy dołączali do niej inni tańczący, usiłując synchronizować z nią swoje gesty, ale ona odrywała się, ruszała dalej, rzucała ciałem w kolejnych skurczach. Zdawało się, że zawładnęło nią erotyczne szaleństwo i to ono przejęło jej ciało, podrzucało nim w gwałtownych konwulsjach.
Była jak jedna z tych wydanych na pastwę obłędowi w starożytnej górskiej krainie, o czym czytał, gdy jeszcze zaczynał i kończył książki. Natalia szalała. Powoli zamykało się wokół niej koło, a Tomaszowi zdawało się, że otaczający wymieniają porozumiewawcze spojrzenia i coraz bardziej ostentacyjnie się śmieją. Przecisnął się i schwytał ją w objęcia.
— No dobrze. Teraz krótki odpoczynek. — Wyrwała mu się, aby kontynuować swój spektakl. Znowu ruszył za nią odprowadzany pokrzykiwaniem:
— Daj jej spokój! Niech się wytańczy! Jest wolna! — Złapał ją w objęcia. Wyrywała się, gdy niespodziewanie wyrósł obok nich równy mu wzrostem, ale bardziej masywny mężczyzna.
— Zostaw dziewczynę! Niech się zabawi! — warknął, łapiąc go za łokieć. Ewry wyszarpnął rękę, ale w tym samym momencie Natalia oswobodziła się znowu.
— Spadaj, ta pani jest ze mną — wydusił, zaciskając pięści.
— Co z tego? Może już ma ciebie dość! — Człowiek stojący naprzeciw przyjął wyzywającą pozycję.
— W porządku, jesteśmy razem, wszystko gra. Dziękuję panu — usłyszał zdyszany głos Natalii, która odzyskała świadomość.
— Dziękuję — powtórzyła do faceta zaskoczonego obrotem sprawy i ujmując Tomasza pod ramię, sprowadziła go z parkietu.
Spocona, ze sklejonymi włosami, wyglądała, jakby z trudem dochodziła do siebie po ataku gorączki. Prawie bez słowa wypili jeszcze po drinku przy barze i wrócili do domu. To wtedy doszło do ich ostatniego, niefortunnego zbliżenia. Teraz w orientalnym kostiumie wyglądała jak uosobienie spokoju i Ewry miał kłopot, aby utożsamić ją z tamtą szalejącą na parkiecie, obcą kobietą. Patrzył na nią i myślał o tym, że kiedy widzi ją na ekranie czy w towarzystwie na przyjęciu, nadal potrafi budzić w nim dawną ekscytację. Ale zaraz przypomina sobie jej chore ciało. Kiedy znajdowali się sam na sam, nie mógł już uwolnić się od tych obrazów. Po raz kolejny doszedł do wniosku, że powinien zakończyć ten związek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/308446-tylko-u-nas-fragment-najnowszej-ksiazki-bronislawa-wildsteina-dom-wybranych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.