Warto czytać nie tylko Chestertona-teologa i publicystę, ale też Chestertona-pisarza. „Drzewa pychy” to zbiór opowiadań z całego życia autora „Ortodoksji” z przewagą tych z późniejszego okresu. Znajdziemy tu kryminały, niby-średniowieczne opowieści i „baśniową” fantastykę. Wszystkie łączy niechęć do realizmu i nadmiernego racjonalizmu – co nie oznacza zachwytu subiektywnymi wizjami, bo dla Chestertona to rzeczywistość jest największym cudem. Czyta się te opowiadania trochę jak historie z innego świata, opozycyjne wobec niemal całej dwudziestowiecznej literatury. Według Chestertona („Babcia smoka”) bohaterem literackim powinien być zwyczajny człowiek podejmujący wyzwanie w niesamowitym świecie, a nie szaleniec w świecie nudy – przy czym Chesterton zarzuca literaturze realizmu, że zajmuje się tylko tym drugim przypadkiem.
Chesterton, chociaż ortodoksyjny katolik (konwertyta z anglikanizmu) ma wyraźną słabość do „pogaństwa” – przykładem zachwyt kościołem w Normandii, powstałym na przełomie średniowiecza i renesansu („Dziwny Anglik”). W jego utworach pojawiają się Święty Mikołaj i Robin Hood, smoki, gryfy, rycerze itd. Kto czytał Chestertona, nie będzie specjalnie zaskoczony satyrą na eugenikę czy „nowego wspaniałego człowieka” („O prywatnej własności”). Nie będzie też zdziwiony tym, że w przyrodzie bardziej zdumiewa go to, co powtarzalne niż to, co unikalne („Słupy telegraficzne”).
Zamieszczone tu opowieści kryminalne cechuje niechęć do dedukcji. W „Morderstwie pod >Białymi Kolumnami<” wyrażona jest wprost polemika z dedukcyjną metodą Sherlocka Holmesa – a pośrednio i z „metodą naukową” jako taką („na drobiazgach można budować budowle wyobraźni i wszystko oprócz prawdy”). Dość podobne podejście ma też ojciec Brown – historie tego detektywa w sutannie wznowiło ostatnio wydawnictwo „Replika”. Brzmi to tak odmiennie od tego, do czego przyzwyczaili nas autorzy kryminałów i detektywi „z realu”, że choćby z tego powodu warto po kryminały Chestertona sięgnąć.
Przyznaję, że niezbyt mnie przekonuje dość utopijny, chestertonowski ekonomiczny system dystrybucjonizmu i silne przekonanie, że tak kapitalizm, jak komunizm są jednakowo złe. Warto się jednak zastanowić, dlaczego zaczęliśmy nazywać odwagą gotowość do ryzykowania cudzymi pieniędzmi („Koniec mądrości”). Dalej, u Chestertona przedsiębiorczość nie zawsze jest cnotą numer jeden, podobnie jak samorealizacja. Ba, nawet z pozoru szlachetna filantropia współczesna widziana oczami „przebudzonego” św. Franciszka z Asyżu jest zaprzeczeniem tej średniowiecznej („Legenda o św. Franciszku”). Podobnie jak nadmierna ostrożność – przykładem historia pewnej nadgorliwej pani, która po zapoznaniu się z naukowym artykułem zabrania dzieciom posiadania zbyt jaskrawo pomalowanych zabawek, bo mogą one… oślepnąć na starość („Jak znalazłem Nadczłowieka”). Jednym słowem, same herezje.
Warto sięgnąć po „Drzewa pychy”, choć nie jest to poziom genialnego „Napoleona z Notting Hill” czy „Człowieka, który był Czwartkiem”. Moim faworytem jest tutaj „Koniec mądrości” – mocny głos przeciw nadmiernej pysze intelektualnej, której blisko do cynizmu, ale też pochwała kobiecości. Kobieta, zajmująca się prowadzeniem domu, co wymaga znajomości „stu odmian sztuki i rzemiosła” jest tu istotą szlachetniejszą i bliższą rzeczywistości. Obawiam się jednak, że nie spodoba się ono feministkom. Na zachętę garść cytatów:
Pojmował on rzeczy nie tak, jak zna je człowiek uczony, ale tak, jak je pojmuje człowiek, który nadal się uczy – to znaczy ten, kto jeszcze żyje” („Dziwny Anglik”);
Bogaty gentleman nie unika nikogo z wyjątkiem ubogiego gentlemana” („Nawrócenie antychrysta”);
Świat, w którym żyjemy, na początku jest znajomy, a na końcu obcy” („Zwariowana opowieść”);
Tylko powierzchowna filozofa opiera się na istnieniu wszystkiego. Głębsza filozofia opiera się na istnieniu czegokolwiek” („Namalować wtorek”);
Wesołość jest ważniejsza od czystości, skoro ta pierwsza dotyczy duszy, a ta druga ciała” („Sklep pełen duchów”);
Amerykanie, których oskarża się, że kochają pieniądze, pod pewnym względem odznaczają się wyjątkową wielkodusznością: kochają pieniądze bliźniego swego” („Koniec mądrości”);
W Klubie Wolności można mówić, co się chce; można bronić każdego poglądu: anarchizmu, ateizmu czy… czy czegoś tam, co uważa się za jeszcze gorsze (…). Kiedy wygłaszam w klubie opinię, za którą tysiące oddawały życie, pewien gentleman przerywa mi w połowie greckiego słowa i odwraca się do mnie tyłem. Kiedy dzieje się coś takiego, może wydarzyć się tylko jedna z dwóch rzeczy. Jeśli jesteśmy racjonalistami, przeprosi mnie pan. Jeśli jesteśmy dzikusami i gentlemanami, chodźmy się bić na podwórze” („Nawrócenie antychrysta”). 4/6
Gilbert K. Chesterton, Drzewa pychy i inne opowiadania. Tłum. Magda Sobolewska. Fronda, Warszawa 2016.
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/304185-warto-czytac-nie-tylko-chestertona-teologa-ale-tez-chestertona-pisarza-recenzja-drzewa-pychy