O zamachu w Nicei dowiedziałem się spacerując po dolnym Manhattanie. W planie miałem odwiedzenie Strefy Zero, która złowieszczo przypomina datę, gdy Fukuyamowski koniec historii zastąpiła Huntingtonowska wojna światów.
Spacerując w tłumie Nowojorczyków i turystów z całego świata jedna myśl nie opuszczała mnie nawet na moment. A co jeżeli w tłumie znajdzie się choć jeden wyznawca Allaha, pragnący zbawienia dzięki zabiciu „zdegenerowanych moralnie” niewiernych? Co jeżeli nie wyróżniający się z multikulturowego tłumu przechodzeń wyjmie, co nie jest szczególnie trudne w USA, spluwę albo kałacha i zacznie z serii rozwalać „niewiernych”? Jakież to proste wśród samotnych wilków, którzy na nowo uruchamiają najgorszy rodzaj terroryzmu. Niezorganizowanego, chaotycznego, wyjątkowo fanatycznego.
Ciężarówka wjeżdżająca w tłum bawiących się na symbolicznej dla Europy plaży, strzelcy na ulicach Paryża, dzikusy z maczetami w Londynie. Czy kogokolwiek zaskakuje ten widok? Jeszcze tak. Nie powinien jednak. Nie będę pisał po raz enty o skretyniałych elitach europejskich, napuszonych własną politpoprawnością urzędasów, którzy znów będą bazgrać z bezwolnym, żałośnie tchórzliwym tłumem kredą po ulicach. Zibi Boniek słusznie napisał, że jest wkurwiony postępowaniem bezzębnej Europy. Wycofaniem zblazowanej, starej cioty zasługującej w oczach nawet umiarkowanego świata islamskiego na swój los. Mnie już wkurwienie mija. Wszedłem na nowy etap. Jaki?
Etap mentalności izraelskiej, która jest naznaczona ciągłym życiem w strachu przed atakiem. Chodząc wczoraj po Manhattanie widziałem wzrok Amerykanów instynktownie odwracający się za pędzącymi wozami strażackimi. One również stały się symbolem 9/11. Symbolem wiecznej gotowości do przyjęcia ataku. Symbolem cywilizacji, w której żyjemy. A jednak zarówno Żydzi jak i Amerykanie potrafią funkcjonować w takiej rzeczywistości. Są gotowi na śmierć w każdej chwili z rąk barbarzyńców, którzy nienawidzą naszego życia i naszej cywilizacji.
Amerykanie i Żydzi nie chowają jednak głowy w piasek. Są wkurwieni. Ale przekuwają swoje wkurwienie na czyny. Napełniają nim bomby, a nie kredę i hasztagi.
Ps. Niech duch w nas nie ginie. Jak nie ginie u Amerykanów, którzy stawiają swoim bohaterom, jak ten zastrzelony w Iraku snajper, na grobach symbole, którymi gardzą islamscy fanatycy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/300872-przygotujmy-sie-do-zycia-w-wiecznym-strachu-przed-atakiem-przekujmy-jednak-wkienie-na-bomby-a-nie-hasztagi