TYLKO U NAS. Kolejny fragment najnowszej powieści Elżbiety Cherezińskiej pt. "HARDA"

BOLESŁAW patrzył na Gertrudę z daleka. Przy jego siostrach wydawała się brzydka. Geira, wyniosła wzrostem i prostotą jasnych włosów spadających równo na szerokie plecy. Astryda, która ledwie wbiegła, o włosach niczym ciemna żywica kapiąca ze zranionej kory i oczach nieprzyzwoicie niebieskich. Świętosława, zielonooka, lśniąca warkoczami z jantaru, gibka i żywa jak leśna kotka, z rysim futrem przerzuconym przez ramię. Jego narzeczona przy tych dziewczynach wydawała się blada, nijaka i niemal przezroczysta. Na jej wizerunek nakładała się wyraźna postać Jagi, dziewczyny z sobótkowej nocy. I bliźniaczek nałożnic, które dał mu w prezencie ojciec i których ciał używał bez miłości, ale za to z rozkoszą. Mała córka wielkiej Marchii. Gerd blada. Gerd nieśmiała. Gerd zwykła. Nie potrafił wobec niej wykrzesać nawet współczucia. Marzył o dniu, w którym wraz z Mieszkiem ruszy na Wieletów, ale nie myślał, że przyniesie wyzwolenie ziemi swej ukochanej ze szponów drapieżnych pogan. Marzył o chwili, w której zatapia miecz we krwi ostatnich dzikich Słowian. Gerd była mu zupełnie obojętna. W przeciwieństwie do rozmowy, którą Mieszko prowadził z jarlem Birgerem.

– Przypomnij mi, gościu, jak zwą kłopotliwego bratanka twojego króla?

– Styrbjorn Olafsson, książę.

Obok złotej miski, z której jadł ojciec, stała druga, z surowym mięsem dla jego jastrzębia. Nikomu prócz Mieszka nie wolno było go karmić. Teraz wziął w palce mięso i wsadził drapieżnikowi wprost w rozwarty dziób.

– Styrbjorn – powtórzył za Birgerem. – Widziano go w Jomsborgu.

– Jest nam wiadome, że Styrbjorn prosił jomswikingów o pomoc przeciw swojemu stryjowi, królowi Erikowi – odpowiedział jarl. – I jest nam wiadome, że jej nie uzyskał.

– Był drugi. – Ojciec strzepnął palcami.

– Co przez to rozumiesz, książę? – zapytał z niepokojem Birger.

Że pierwszy w kolejce do jomswikingów zawsze jest duński król Harald – odpowiedział w myślach Bolesław. Oczywiście, nie powiedział tego na głos, bo to Mieszko decydował, co chce powiedzieć, a co woli zatrzymać dla siebie. – Gdy wikingowie z Jom spełnią rozkaz duńskiego króla Haralda i przywrócą Norwegię jego władzy, będą wolni – odrzekł Mieszko. – Wtedy mogą znaleźć czas dla Styrbjorna.

Gość przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. Znów odezwał się Mieszko:

– Nie jest w moim interesie wydawać córkę za króla, który spodziewa się kłopotów, jarlu Birgerze. Zależy mi na silnym zięciu, który zapewni mej córce i jej potomstwu stabilny tron. Nie chcę, by po śmierci męża musiała się martwić o to, że do Uppsali przybędzie Styrbjorn i zażąda oddania mu władzy.

– Dlaczego mówisz, książę, o wdowieństwie przed ślubem? – zapytał Birger.

– Spójrz na moją żonę, jarlu – odpowiedział Mieszko i wskazał na Odę. – Piękna, prawda? I dwadzieścia lat ode mnie młodsza. Tyle mniej więcej, o ile król Erik jest starszy od każdej z mych córek.

Bolesław przygryzł wargę, miał ochotę się zaśmiać. Ojciec wciąż próbuje drażnić Birgera tym, że nie da Świętosławy, tylko Astrydę lub Geirę. Gość z tego wybrnął:

– Mój król nie popiera wielożeństwa, choć nie jest ochrzczony. Lecz jeśli twoim życzeniem, książę, jest wydać za Erika wszystkie trzy córki, to spróbuję go do tego przekonać.

– Moim życzeniem, jarlu Birgerze, jest zapewnić jej świetną przyszłość!

– Skoro gwarancją w twych oczach ma być głowa Styrbjorna, to mogę ci ją obiecać, książę. Lecz nie przed ślubem. To by wywołało niepotrzebne wrzenie. Król Erik nie będzie niczym wdowa Gunhild wdowa ścigał po całym świecie pretendentów do swej korony, bo uważa to za rzecz niegodną. Jeśli jednak bratanek odważy się i wypowie mu wojnę, Erik stanie do niej i zwycięży Styrbjorna, niezależnie od tego, czy jomswikingowie go wesprą, czy nie.

– Dobrze! – Mieszko uderzył dłonią w stół. – Zatem ten punkt mamy omówiony. Dam ci ludzi, z którymi pojedziesz jutro do mego namiestnika w Wolinie. Dalwin wie, jak dotrzeć do zauszników Styrbjorna, a twoja głowa w tym, by niepokornego bratanka podburzyć do wypowiedzenia wojny. Bo w to, że wygra ją Erik, ani ty, ani ja nie wątpimy! – Dał znak słudze, że może dolać mu miodu.

Bolesław patrzył z daleka na Świętosławę. Czy domyślała się, że ojciec w tej właśnie chwili opija jej przyszłość? Będzie królową Szwecji, choć korona jej męża nie pochodzi ani od papieża, ani od cesarza, bo Erik jako poganin nie pragnie tej pierwszej, a jako wódz kraju nieposiadającego żadnych związków z cesarstwem nie potrzebuje tej drugiej. A jednak niezależny wiking pragnie przez małżeństwo wejść do Europy. Czy wie, że to prócz splendorów oznacza wieczne kłopoty? A jego siostra? Jak sobie poradzi na dalekiej Północy? Co powie, gdy się okaże, że mąż będzie niemal w wieku ich ojca? I że nie jest ochrzczony?

W tej jednej chwili Bolesław był pewien, że pierwszy raz w życiu nie chce być w skórze Mieszka.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych