TYLKO U NAS. Fragment najnowszej powieści Elżbiety Cherezińskiej pt. "HARDA"

ŚWIĘTOSŁAWA nie oderwała wzroku od twarzy Olava na dźwięk rogu. Miała gdzieś nieszczęście, które zwiastuje.

Do sali audiencyjnej wbiegł posłaniec.

– Książę! – Padł na kolana przed Mieszkiem. – Czesi zabili w Miśni twojego teścia, margrabiego Ditricha, i margrabiego Rikdaga, ojca panny Gertrudy.

Odeśle Odę – pomyślała mściwie.

– Jak do tego doszło? – spokojnie zapytał ojciec.

– Twój szwagier Boleslav, książę Czech, nie ma żadnych skrupułów w łączeniu się ze sprzeniewierzeńcami. Napadł Miśnię ramię w ramię z poganami, którzy niosą Trzygłowa przed szeregiem. Margrabiowie nie byli gotowi na wojsko, które nie zna szacunku dla uświęconej ziemi. Schronili się w kościele, ale niewierni go podpalili i przy dźwięku dzwonów bijących na trwogę spłonął ostatni pan Miśni… Boleslav oddał martwych Wieletom, a ci urządzili bałwochwalczą ucztę na ołtarzu świątyni, rozrywając spopielone szczątki…

– Bzdura! – krzyknął Mieszko. – Wieleci to poganie, ale nie jedzą ludzkich ciał! Mów, co wiesz na pewno, a nie powtarzaj kłamstw.

– Obaj nie żyją. Miśnia w rękach Czechów – powiedział speszony posłaniec.

I po Odzie – pomyślała Świętosława, patrząc w jasne źrenice Olava, które odpowiadały jej opowieścią o czymś zupełnie innym. – Boże, dzięki Ci, żeś wysłuchał mych modłów…

– Bolesławie – twardo powiedział ojciec. – Córa Miśni na nic nam się nie przyda, gdy jej kraj zalali Czesi z Wieletami.

– Ojcze! – Świętosława oderwała się od jasnych źrenic Olava. – Nie żal ci tego dziecka? Dokąd odeślesz Gerd? Do spalonej ziemi?

– Choćby donikąd, córko – odpowiedział jej bezwzględnie Mieszko. – Twój brat jest dla mnie zbyt cenny, bym trzymał go w okowach sojuszu, który stracił sens. Zmienność jest przywilejem władców.

– A Oda?! – wrzasnęła. – Oddalisz i ją?

– Zamilcz! – krzyknął Mieszko. – Tym razem powiedziałaś za dużo!

W tej samej chwili dobiegł ich kolejny dźwięk rogu, zapowiadający nie grozę, a gościa. Do sali audiencyjnej wbiegła poruszona Geira. Otworzyła usta, patrząc to na Mieszka, to na siostrę. Ojciec wstrzymał ją ruchem dłoni i gniewnie spojrzał na Świętosławę.

– Córko? – powiedział głosem, od którego przeszył ją dreszcz.

– Wybacz, ojcze – przeszło jej przez gardło z trudem. – Nie chodziło mi o księżną, tylko o Gerd.

Wolała skłamać, niż jeszcze raz w emocjach powiedzieć prawdę.

– Nie bój się. Włos jej z głowy nie spadnie. Ma w Saksonii wciąż potężną rodzinę.

Odwrócił od niej głowę ruchem tak wyniosłym, że po raz pierwszy w życiu miała wrażenie, jakby ojciec dał jej w twarz.

– Geiro, córko. – Przywołał jej siostrę łagodnie i wyciągnął ku niej rękę. – Poznaj naszego gościa, Olava Tryggvasona. Olavie! – Wyciągnął drugą rękę ku białowłosemu. – Oto moja najstarsza córka, Geira. Chcę, byście się poznali.

Boże, tylko nie to! – jęknęła Świętosława w duchu i zagryzła wargi do krwi.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych