"Moja matka". Nanni Moretti w szczytowej formie. DVD

„Moja matka”, reż: Nanni Moretti, dystr: Gutek Film
„Moja matka”, reż: Nanni Moretti, dystr: Gutek Film

Niestrudzony lewicowiec Nanni Moretti jest najciekawszy, gdy zamiast wiecowego politykowania robi osobiste kino, które przyniosło mu Złotą Palmę w Cannes ( „Pokój syna”). Moretti to zresztą lewicowiec starej daty- bliższy szanującego Kościół Pasoliniego niż współczesnych jaskiniowych antyklerykałów. Dowodem tego jest przecież delikatnie antyklerykalna, ale zabawna i inteligentna satyra „Habemus Papam”.

Możliwe, że postawa włoskiego reżysera i zdeklarowanego ateisty wynika z wrodzonej subtelność i wysokiej kultury, deficytowej dziś nawet u intelektualistów. Taki jest właśnie jego ostatni film „Moja matka”. Szczery, subtelny, błyskotliwy, kameralny komediodramat penetruje kwestie samotności, depresji i macierzyństwa. To również typowo europejska satyra na Hollywood, uosobiony przez przezabawnego Johna Turturro w roli zmanierowanego amerykańskiego gwiazdorka.

Margherita (Margherita Buy) jest uznaną reżyserką filmową, która kręci lewicowy pean o walce robotników z karykaturalnym kapitalistą ( Turturro). Każdy dzień na planie kończy się katastrofą. Margherita nie tylko zderza się z rozkapryszonym, mówiącym jak Brad Pitt po włosku u Tarantino, celebrytą, ale musi poradzić sobie z chorującą matką i dorastającą córką. O ile wątek filmowy jest klasyczną satyrą na amerykański przemysł filmowy i kinofilskim hołdem m.in. dla 8 ½ Felliniego, to historia umierającej matki sprowadza film na głębsze tony. Moretti nie przez przypadek pokazuje swoją bohaterkę, która po ciężkim dniu obcowania z wielkim showbiznesem robi zakupy w osiedlowym sklepiku. Po zejściu z planu jak każdy człowiek zderza się z codzienną szarością. Nie jest już w świecie wyjętym z żurnala, plastikowym i pustym firmamencie sprzedawanym młodym ludziom jako spełnienie marzeń.

Moretti mistrzowsko łączy oba światy, rysując portret rozdartej dojrzałej kobiety, której energię w równym stopniu wysysa umierająca matka jak i hollywoodzki gwiazdorek. „Moja matka” to jednak film na wskroś prorodzinny. Mimo pokładu wielkiej dawki dramatyzmu, ostatecznie jest to ciepłe kino podkreślające istotę włoskiej „famigli” jako wspólnoty najdoskonalszej. Zaskakuje też swoista konserwatywna wolta w finale. Piękna scena, w której babcia uczy wnuczkę wymarłego języka jakim jest łacina jest jasnym sygnałem by pielęgnować to co dziś niemodne i przebrzmiałe. Zaskakująca zmiana spojrzenia lewicowego rewolucjonisty, nieprawdaż?

4,5/6

„Moja matka”, reż: Nanni Moretti, dystr: Gutek Film

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.