Monika Brodka po 6 latach wydała nowy album "Clashes". Jaki efekt?

Monika Brodka, "Clashes", wyd: Mystic
Monika Brodka, "Clashes", wyd: Mystic

W Piątek Trzynastego na sklepowe półki trafił nowy album Moniki Brodki „Clashes”. Jej ostatnia studyjna płyta „Granda” z  2010 roku wywołała niemałe poruszenie na polskiej scenie muzycznej. Płyta uzyskała status podwójnej platyny. Artystka z takim sukcesem mogłaby jeździć od jednego festiwalu do drugiego, przechadzać się od jednej ścianki do drugiej i przyzwoicie zarabiać. Jednak Monika Brodka wybrała inną drogę - trudniejszą. Postawiła na  światową karierę. Grając na małych scenach walczyła o popularność. Czy się opłaciło?

Jedno jest pewne, wynikiem licznych podróży i zbierania doświadczeń jest kontrakt z dużą europejską wytwórnią Play It Again Sam i współpraca z uznanym producentem Noah Georgesonem. Album w całości jest anglojęzyczny i mocno kontrastowy. W jednym miejscu ścierają się: gitara z kościelnymi organami, obój z wiolonczelą, muzyka sakralna, barokowa z rockową, muzyka musicalowa z gotycką, szalona miłość z otchłanią śmierci.

Co warto podkreślić, tym razem artystka zrezygnowała z elektroniki na rzecz żywych instrumentów i tak np. nastrój niezwykłości buduje egzotyczna kalimba, a  efekt przenikliwego echa został uzyskany dzięki szafie pogłosowej. Płyta została zachowana w delikatnym vintage-u nad którym unosi się duch New Age.

W wielopłaszczyznowym „Funeral”, słuchacz najpierw zostaje przykuty dźwiękiem dzwonków, a następnie wrzucony w szaleńczą wizję ceremonii niczym z „Corpse Bride” Tima Burtona. Innym razem, np. w „My Name Is Youth” zostaje zaproszony do krótkiej, ale dynamicznej rozmowy z młodością która nieoczekiwanie się kończy.

Na „Clashes” słychać wpływy femme fatale - Lany Del Rey, Bjork, tęsknotę za słowiańską melancholią i emocjonalną przestrzeń niczym z twórczości Davida Lyncha. Album mimo wyrazistości jest bardziej eklektyczny niż surrealistyczny. Co prawda jest w tym wszystkim Monika Brodka, ale jakby zbyt światowa, zbyt wrażliwa na piękno zachodniej alternatywy.

Monika Brodka, „Clashes”, wyd: Mystic

Izabela Stackiewicz

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych