Janda pełna pretensji do wicepremiera Glińskiego. "Moje teatry są PRYWATNE tylko jeśli chodzi o ryzyko i zobowiązania". Dziwne wyjaśnienia aktorki

fot.youtube.pl
fot.youtube.pl

Krystyna Janda jak się żali to na całego i w emocjach, które sięgają zenitu. Minister kultury prof. Piotr Gliński powiedział, że założeniem nowego rządu było docenianie tych, którzy w czasie ostatnich lat nie mieli żadnych szans na wsparcie z budżetu państwa, a teatry Krystyny Jandy są prywatne, więc dotacje dla nich powinny być ograniczone. Słowa te wywołały oburzenie aktorki.

Janda zarzuca wicepremierowi, że ten nie ma zielonego pojęcia jak działają jej teatry.

To nie są moje prywatne teatry! Oddałam fundacji mój dorobek i nazwisko!.

Wicepremier Gliński odpowiada na żale Jandy: prywatny teatr oparty w dużej mierze na środkach publicznych. Czy to właściwe?

Janda postanowiła odpowiedzieć prof. Glińskiemu bardzo długim wpisem na  Facebooku.

Szanowny Panie Ministrze Kultury i Sztuki oraz Dziedzictwa Narodowego, zwracam się do Pana publicznie ponieważ wywiad jakiego Pan udzielił na temat, jak Pan to nazywa, MOJEGO teatru, był publiczny, a jak z niego wynika nie ma Pan zielonego pojęcia jak działają „MOJE PRYWATNE TEATRY

—pisze Janda i podkreśla, że w sensie formalnym teatry należą do jej Fundacji i państwa.

Czyli - zysków nie biorę do kieszeni (przepraszam za ten zwrot, ale nie wiem jak to mogę wyraźniej nazwać, żeby wytłumaczyć) WSZYSTKIE ZAROBIONE PIENIĄDZE IDĄ NA CELE STATUTOWE! (produkcje spektakli, remonty, zakup sprzętu, koszty stałe)

—tłumaczy.

Janda bardzo skromnie zauważa, że całe dnie poświęca na pracę w fundacji i teatrach. Mimo że nie raz proponowano jej zostanie dyrektorem państwowych placówek, poświęca się bez reszty swoim teatrom.

Jeszcze tylko powiem, że miałam kilkakrotnie propozycje objęcia dyrektury teatrów państwowych z wielomilionowymi dotacjami, nie przyjęłam ich ponieważ podjęłam zobowiązanie wobec mojej Fundacji, dzieła mojego życia, bo tak to traktuję. Stworzyłam Fundację jako partnerstwo dla Państwa i jego obowiązku pomocy kulturze, a nie otworzyłam formy z o.o. bo chciałam grać repertuar ambitny, trudny, kontrowersyjny także. Poświęciłam tym teatrom wszystkie swoje siły, wiedzę, energię, optymizm, wiarę i umiejętności. Oddałam Fundacji mój dorobek, nazwisko, wszystko. Pracuję od 11 lat niezmordowanie po 12 godzin na dobę i więcej, wspierając, kiedy sytuacja tego wymaga, wszystkie przedsięwzięcia moimi prywatnymi pieniędzmi

—napisała.

Aktorka napisała też, że dotychczasowa pomoc dla jej teatrów ze strony państwa nie przekroczyła 10% budżetu.

Gdybym dziś podjęła decyzję o jej zamknięciu, według prawa muszę przekazać cały jej majątek innej fundacji o podobnych celach statutowych lub teatrowi państwowemu, natomiast wszystkie zobowiązania opłacić z własnych, PRYWATNYCH pieniędzy. I w tym sensie jest to MOJA FUNDACJAMOJE PRYWATNE TEATRY. Są PRYWATNE tylko jeśli chodzi o ryzyko i zobowiązania. Takiej odpowiedzialności i ryzyka nie ponosi żaden z dyrektorów państwowych instytucji kultury

—żali się aktorka.

I tak poznajemy dramat Krystyny Jandy. Dowiadujemy się, że teatry są jej, ale nie jej. Dokłada do nich z prywatnych pieniędzy, a rząd PiS nie docenia lat jej pracy i poświęcenia ponad siły… No i wielkie pieniądze przeszły jej koło nosa.

Jeżeli dotychczasowa pomoc ze strony państwa przez 11 lat działalności Fundacji nie przekroczyła 10% budżetu, to o co tyle hałasu?.

Czytaj też:

Czartoryski do Jandy: „W dostępnych dokumentach można szybko zweryfikować Pani rzekomą krzywdę z czasów rządów PiS”

ann/Facebook/Oficjalny profil Krystyny Jandy.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.