„Zmartwychwstały”. Śledztwo w sprawie Jezusa. Oto jak robić świetne popkulturowe kino religijne! RECENZJA

„Zmartwychwstały” reż: Kevin Reynolds, dystr” UIP
„Zmartwychwstały” reż: Kevin Reynolds, dystr” UIP

Kevin Reynolds jest specem od solidnie nakręconego, wysokobudżetowego hollywoodzkiego kina. W jego filmografii znajdziemy zarówno „Robin Hood. Książe złodziei”, „Wodny świat”, „Hrabia Monte Christo”, jak i społecznie zaangażowany, kontrowersyjny „Paragraf 187”. „Zmartwychwstały” jest najlepszym filmem w karierze Reynoldsa. Połączył w nim warsztatową sprawność rzemieślnika z Hollywood, z atrakcyjnie opakowanym, skrojonym dla masowego widza mądrym przesłaniem.

„Zmartwychwstały” jest też filmem odważnym koncepcyjnie. Oto historię śmierci i zmartwychwstania Jezusa widzimy oczami rzymskiego Trybuna Claviusa ( Joseph Fiennes), któremu Poncjusz Piłat zleca odnalezienie uczniów skazanego właśnie na śmierć Jeszuego. Zdaniem Piłata podpuszczanego przez Senhedryn ( sugestywne pokazanie przebiegłości kapłanów żydowskich znów pewnie oburzy łowców antysemityzmu), zwłoki Jezusa zostały wykradzione przez jego uczniów chcących nadal szerzyć „heretycką religię”. Clavius podążając za rzekomymi złodziejami, wyrusza też w głąb siebie. Rzymianin jedyne czego pragnie to „wolność od zabijania i śmierci”. Zetknięcie się ze skandaliczną, rozsadzającą ówczesny świat rewolucją miłości bezpowrotnie go zmienia.

Siłą „Zmartwychwstałego” jest brak nieznośnego kiczu, łopatologii i patosu znanego choćby z niedawnego „Syna Bożego”, nie mówiąc już o okropnie nieudolnym hiszpańskim „Cierniu Boga”, będącym obecnie na naszych ekranach. Z drugiej strony Reynolds nie bawi się w infantylnie podany synkretyzm religijny ostatnich hollywoodzkich superprodukcji o Noe i Mojżeszu. „Zmartwychwstały” to pozbawiony ukrytych znaczeń detektywistyczny film zanurzony w biblijnym sosie. Przypomina pod tym względem „Ben Hura”, choć oczywiście koresponduje o wiele mocniej z Pismem Świętym.

Reynolds nie ucieka przed zatopieniem filmu w określoną gatunkowość. Robi ciekawy film detektywistyczny z przypisanymi mu elementami jak pościgi, przesłuchania, nagłe zwroty akcji. Sam świetny warsztat reżyserski, przepiękne zdjęcia Lorenzo Senator wystarczyłyby na solidne sandałowe kino akcji. Film otwiera pierwszorzędnie nakręcona scena bitwy Żydów z rzymskim legionem. Dobrze też oddany jest realizm ówczesnej Jerozolimy, z ulicznym brudem, rozkładającymi się zwłokami skazańców z Golgoty, kontrastującymi z łaźniami Poncjusza Piłata. „Zmartwychwstały” nawiązuje jednak do najlepszej tradycji kina biblijnego w Hollywood, więc jest siłą rzeczy filmem głębszym. Samo przepuszczenie historii śmierci i zmartwychwstania Jezusa przez oczy poganina jest świeże i ożywcze. Natomiast Reynolds zaskakująco dojrzale sięga po teologiczną głębie.**

Grany przez Clifa Curtisa Jezus rożni się rzez jasna od przewortnych, drażliwych i szokujących wizerunków Zbawiciela z biblijnych filmów Pasoliniego, Scorsese i Gibsona, ale jest bliższy widzowi niż grający na wzniosłych nutach niebieskoocy blondyni z najsłynniejszych ekranizacji biblijnych. Emanuje z niego dobroć, mądrość i ciepło. Centralną postacią filmu jest Clavius, przejmująco zagrany przez Fiennesa. Rzymski trybun wojskowy jest rozdartym wewnętrznie facetem, pragnącym w końcu stabilizacji w stolicy imperium. Nie spodziewa się jednak, że Prawdę znajdzie wśród takich „wyrzutków”. Nie jest jak Sienkiewiczowski Wincjusz. Jest prostym zabijaką, wykonującym rozkazy, który chce jednak pozostać zgodny ze swoim sumieniem.

A te się zmienia w kontakcie z uczniami Jezusa, choć duchowa transformacja jest u niego stopniowa. Znakomicie wybrzmiewa to w scenie rozmowy Claviusa z pijanym żołnierzem, który nie upilnował zapieczętowanego przez Rzymian grobu Jezusa. Przerażony konsekwencjami żołnierz najpierw sprzedaje niespójną historię o sterroryzowaniu przez uczniów cieśli, następnie zaś mówi o metafizycznym przeżyciu. Clavius z napływającymi łzami do oczu zdaje sobie powoli sprawę, że racjonalnie nie da się wytłumaczyć przez pryzmat wyłącznie rozumu. **Widział przecież dziwne odbicie na całunie, stopione ( nie rozłupane) pieczęcie, pęknięte, a nie przecięte liny, odsunięty głaz, który musiałoby przesuwać kilku silnych mężczyzn. Doświadczył też niezwykłej dobroci płynącej od uczniów cieśli.

Imponująco udaje się Reynoldsowi zniuansować postać Claviusa, który długo odpycha od siebie myśl, że słowa uczniów Jezusa są prawdą. Ostatecznie rozmawiając z objawiającym się uczniom Jezusem, Clavius jest pełen wątpliwości. „Ty widziałeśi masz wątpliwości. Wyobraź sobie co będą czuli, ci, którzy nie widzieli, a chcą uwierzyć”- mówi mu Zbawiciel. Czyż nie jest to stały dylemat każdego chrześcijanina?

„Zmartwychwstały” nie jest metafizycznym, głębokim teologicznym traktatem. Jest jednak idealnym przykładem na to jak przekazywać chrześcijańskie wartości w popkulturze masowemu widzowi, wychowanemu na wyśrubowanych standardach wysokobudżetowego kina.

5/6

„Zmartwychwstały” reż: Kevin Reynolds, dystr” UIP

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.