Gdyby dzisiejszy, staczający się w ocean pesymizmu Woody Allen został nagle pozbawiony swojej ironii zrobiłby „Młodość”. Paolo Sorrentino po wybitnym oscarowym „Wielkim Pięknie” choć stylistycznie zatopiony jest w swój poprzedni obraz, zrobił jego przeciwieństwo.
Sorrentino mimo zaledwie 45 lat na karku lubuje się w opowiadaniu o starości. Doskonały „Boski” był przewrotną biografią starego politycznego demiurga Gulio Andreottiego. „Wszystkie odloty Cheyenne’a” to opowieść o pomarszczonej wersji Ozzy Osborne’a, zaś „Wielkie piękno” jest rozliczeniem się z przeszłością starego libertyna. Również we wcześniejszych filmach jak w niewydanych w Polsce kapitalnych „Skutkach miłości” ten wątek jest silnie zaakcentowany. Żaden z filmów Sorrentino nie był jednak tak bardzo pozbawiony jakiejkolwiek nadziei jak „Młodość”.
Fred Ballinger ( Michael Caine) to światowej sławy dyrygent. Co roku spędza wakacje w malowniczo położonym hotelu w szwajcarskich alpach. Towarzyszy mu jego najlepszy przyjaciel Mick Boyle (wybitna rola Harveya Keitela). Fred jest wycofanym emerytem, który odrzuca z pobudek osobistych możliwość występu przez królową Anglii. Niemniej jednak ma u boku swoją córkę i managera Leny ( Rachel Weisz). Mick jest jego przeciwieństwem. Mimo 80-tki na karku pracuje nad nowym filmem. W zasadzie to tylko praca trzyma go przy życiu. Wraz z ekipą młodych ludzi pisze scenariusz do filmu-testamentu, w którym zagrać ma wypromowana przez niego diva ( Jane Fonda). Przyjaciele znają się całe życie. Rozumieją bez słów. Może dlatego, że mówią sobie tylko „dobre rzeczy”. Przeżyli razem okres dojrzewania, rozbuchanego libertynizmu i utratę miłości życia. Dziś dywagują nad niemożnością oddania więcej niż kilku kropel moczu.
A jednak spędzają czas w ekskluzywnym ośrodku dla celebrytów, gdzie obok nich nago w basenie pluska się Miss World, gwiazdor Hollywood ( Paul Dano) przygotowuje się do roli, a karykaturalność swojego absurdalnie otłuszczonego ciała celebruje Diego Maradona. Sorrentino choć zrobił film bardziej statyczny i skromniejszy od „Wielkiego piękna”, to jednoznacznie nawiązuje do jego języka. Włoch stworzył swój własny kod językowy- polifoniczny, rytmiczny i bardzo poetycki. „Młodość” ma wiele zachwycających wizualnie scen. „Młodość” bez wątpienia jest filmem majestatycznym. Taktownym i na swój sposób pięknym. Włoch finezyjnie buduje pomost między podświadomością spacerujących po szwajcarskich górach bohaterów, a krajobrazem na jaki trafiają. Jak zwykle w jego kinie czuć w tych scenach oddech Felliniego.
A jednak zasadnicze przesłanie filmu mnie w od niego odrzuca. W znakomitym sportowym dramacie „Męska gra” Stone’a podstarzały trener grany przez Ala Pacino motywując zawodników opowiada ile zabiera starość człowiekowi. Mimo postępujących strat jednego się nie powinno tracić: siły ducha. „Młodość” to zaś opowieść o śmierci duszy i beznadziei starości. Przyjaciele błyskotliwie gaworzą o emocjach, wybiórczej pamięci i utraconym poczuciu „dolce vita”. Nie pozostaje im nic innego jak wspomnienia i życie przeszłością. W „Wielkim pięknie” podstarzały libertyn Jep znajduje piękno w pomarszczonej twarzy zakonnicy. „Młodość” to odwrotność tamtego filmu. Jego antyteza.
„Beztroska to coś, czemu nie można się oprzeć”- mówi gorzko Fred. Dopełnia go myśl, że tylko emocje są liczącą się w życiu rzeczą. Naprawdę tak niewiele zostaje w jesieni życia? Mamy łapać każdą chwilę bo beztroska szybko mija? A może to właśnie filozofia „życia chwilą” zaprowadziła dwóch artystów w miejsce, które przypomina sanatorium z „Czarodziejskiej góry”, gdzie zamiast gruźlików są apatyczni i zmianierowani celebryci. Starcy lubieżnie przyglądający się doskonałości nagiego ciała, odczuwający dialog z nim jedynie dzięki dłoniom masażystki są smutnym obrazem pustki zmierzchu hedonisty. Wystarczy pójść na pierwszy lepszy plac zabaw dla dzieci i spojrzeć na radosną minę dziadków i babć pogodzonych z etapowością życia. Ba, celebrujących ją!
Nie kupuję pesymizmu Sorrentino. Nie wierzę w niego. Odrzucam ja człowiek, który, mam nadzieję, dożyje starości. „Młodość” do niej zniechęca. Ten film dołuje i wręcz zachęca do palnięcia sobie w łeb na wieść o pierwszych problemach z erekcją.
3/6
„Młodość”, reż: Paolo Sorrentino, dystr: Gutek Film
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/266481-mlodosc-wielka-brzydota-recenzja