Muzułmanie rzucają fatwę na zdobywcę Oscara. Wszystko przez film o Mahomecie

screenshot
screenshot

Kilkanaście dni temu pisaliśmy o wzbudzającym wściekłość muzułmanów filmie „Mohammad the messenger of God”. Kosztująca około 40 mln dolarów, trzygodzinna superprodukcja ma poprawić wizerunek muzułmanów na świecie. Dlatego też zagrały w niej największe gwiazdy irańskiego kina.

By nie urazić wyznawców islamu reżyser Madżid Madżidi zdecydował, że nie pokaże ani razu twarzy proroka. Z wybitnym włoskim operatorem Vittorio Storaro, trzykrotnym laureatem Oscara uznali, że będą pokazywać filmowane wydarzenia oczami proroka, z jego punktu widzenia.

Te środki nie wystarczyły by film spokojnie przeszedł przez kina. Już przed premierą obraz wzbudził wściekłość kilku islamskich organizacji. Teraz idą one dalej w walce z twórcami filmu.

Jak informuje „The hollywood reporter” członkowie znanej w Indiach islamskiej organziacji Raza Academy są oburzeni samym pomysłem pokazania Mahometa na ekranie. Nawet bez pokazania samego proroka. Według nich sam pomysł robienia filmu o proroku jest bluźnierstwem.

Islamiści z Indii nazywają wręcz film „zbrodnią”. Wytykają też, że przy filmie nie pracowali wyznawcy islamu. Ich zdaniem film powinien być zakazany w Indiach i wszystkich krajach arabskich. Organizacja wydała fatwę na kompozytora A. R Rahmana, który zdobył Oscara za muzykę do „Slumdoga. Milionera z ulicy”. Fatwą został też objęty reżyser filmu.

Czy za nakręcenie filmu czeka ich najwyższa kara „miłujących pokój muzułmanów”, którzy w ostatnim czasie są bohaterami dla broniącej rzekomo wolności słowa i praw człowieka lewicy?

Q

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych