Odszedł Adam Walaciński. Wybitny wśród najwybitniejszych, muzyk wszechstronny, człowiek wierny sobie i ludziom

Fot. Sxc.hu
Fot. Sxc.hu

Zmarł Adam Walaciński, osobowość w polskim życiu muzycznym niezwykła. Dożył wieku sędziwego (86 lat), ale do końca trzymał fason, który dany jest wyłącznie dżentelmenom najwyższej próby. Choć wielu kojarzy się przede wszystkim ze słynną filmową balladą „Deszcze niespokojne”, sam nie okazywał jej jakiegoś istotnego znaczenia. Ot, była okazja pokazania możliwości i w tej dziedzinie, więc trzeba było skorzystać. Tym bardziej, że dzięki niej można było nieco podwyższyć rodzinny dostatek.

Adam Walaciński był utalentowanym twórcą rozmaitych muzycznych form, od utworów solowych, poprzez kameralistykę do orkiestrowych. Pisał muzykę na flety, fortepian, skrzypce, altówki, oboje, wiolonczele, klarnety… Włączał w to elektroakustykę, efekty wcześniej nagrane na taśmie i pewnie wiele innych jeszcze elementów, które dziś trudno naprędce skompletować. Na pewno był kimś niezwykle ważnym w polskim życiu muzycznym. Zaczynał jako skrzypek w Orkiestrze Polskiego Radia, chyba jeszcze za czasów Jerzego Gerta. Potem coraz mocniej pędzący ku tworzeniu własnej muzyki. Dyplom kompozytorski uzyskał u Bogusława Schaeffera, ale korzystał także z nauk Stefana Kisielewskiego, z którym także dzielił zamiłowanie do pióra. Adam Walaciński należał bowiem także do najwybitniejszych recenzentów muzycznych w Polsce. Jego pełne wiedzy, ale i felietonowej pasji recenzje ukazywały się przez kilka dziesięcioleci na łamach „Dziennika Polskiego”. Były niewątpliwie ozdobą gazety, a dla wykonawców niezwykle rzetelną oceną ich starań. Owe recenzje pisywał Adam nie tylko ze znawstwem, jakiego trudno było szukać w codziennej prasie, ale też z ogromnym wdziękiem, bo pięknym słowem władał on równie urodziwie, co nutą i dźwiękiem.

W latach dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku był Adam Walaciński prorektorem Akademii Muzycznej w Krakowie, a wcześniej profesorem tej uczelni i nauczycielem kompozycji. Jego muzykę grano w wielu krajach świata i tak pewnie pozostanie.

Był bardzo lubianym przez studentów, sława nie przeszkadzała Mu być człowiekiem ciepłym, wiernym cnotom przysługującym tylko prawdziwym osobistościom.

Adasiu, bez Ciebie Akademia będzie już inna, Krakowowi też będzie Cię brakować. A przyjaciołom? Sam wiesz.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych